Astra H 1.8 140 km, od 9 lat zero problemów na mrozie. Odpala bez krztuszenia się, jak gruźlik.
Aczkolwiek po 9 latach, od stycznia poszła kupa kasy na remont, bo przez 9 lat praktycznie tylko olej i filtry.
Najpierw żaróweczki, bo się przepaliły. Potem wahacze, poduchy amorów, na tył nowe amory i sprężyny. A że z silnika się już nie pociło, a lało - nowa pokrywa zaworów, bo stara pęknięta. Do tego chłodniczka oleju, bo stara rzygała na kolektor i na światłach wyglądało, jakby silnik się pali. No i nowe uszczelnienie na wałkach rozrządu, bo tu też się lało.
Po tym check engine i wywalanie błędu rozrządu. Najpierw wymieniono regulator na wylocie, bo na to wskazywał błąd. Dzień później znowu błąd i strata mocy. Powrót do warsztatu i już miały być wymienione KZFR, ale okazało się, że chochlikiem jest drugi regulator na wlocie. Po ty auto odzyskało sprawność. W przyszłości i tak czeka wymiana KZFR, bo te już spracowane.
Wkrótce jeszcze mnie czeka wymiana gumowych tulei w tylnej belce. Kosztowna robocizna w stosunku do części.
Tak więc, jak przez 9 lat prawie nic się nie robiło w Astrze, tak teraz wypluła to z nawiązką. A pewnie to nie będzie koniec niespodzianek Mimo wszystko nie żałuję, bo przez 9 lat nigdy auto mnie nie zawiodło, nie sprawiło żadnych problemów.