-
Postów
97 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Ostatnie wizyty
Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.
Osiągnięcia green1985
Zielony (2/5)
73
Reputacja
-
https://www.facebook.com/reel/1361275902007926 To tak apropos ostatniego wyścigu w Meksyku
-
Niesamowita oprawa graficzna i artystyczna czyli screeny z najpiękniejszych gier.
green1985 odpowiedział(a) na Kakarotto temat w Gry komputerowe (PC)
Werdykt może być mylny od takiego oglądania na YT i czytania czyichś opinii. Sam kiedyś odrzucałem wszystko z zombie z automatu. Do zakupu Days Gone też podchodziłem kilka razy, aż w końcu było na tyle tanio przy jakiejś wyprzedaży Steam, że się skusiłem i mega wsiąknąłem, to było bodajże z 2 lata temu, także sporo po terminie grałem. Po przełamaniu "bariery zombie" sięgnąłem też po TLOU no i tu przepadłem całkiem, tak w pierwszej jak i drugiej części. A czas na gry z fabułą (sesje 2-4h) mam tylko w weekendowe wieczory, tytuły jak Days Gone czy KCD zajmują mi po parę miesięcy, więc staram się dobrze wybierać Nie wciskam tu na siłę zombiaków, ale czasami warto zrobić wyjątek No i w Days Gone jazda motocyklem była w sumie całkiem spoko, taki trochę simcade -
Oj tak, koło zamachowe ma duże znaczenie. W E39 540i w manualu było to wyjątkowo odczuwalne. Koło zamachowe w tym silniku waży około 18kg (!). Wciskając nagle gaz w podłogę z reguły był "lag". Było to też jedyne auto, gdzie bardzo okazjonalnie po puszczeniu mocno wciśniętego pedału gazu auto jeszcze przez ułamek sekundy przyspieszało. Naprawdę "czuć" było to ciężkie koło, w żadnym innym aucie R6/V6/V8 czegoś takiego nie zaobserwowałem, ale też żadne nie miało tak wybitnie ciężkiego koła zamachowego. Także z racji "lagu" wywołanego ciężkim kołem zamachowym na pewno miało to też przełożenie na przyspieszenie
-
A to ja mam na start wrzucać tryb HC, żeby gra była taka, jaka ma być? Pomijam fakt, że nie zmieniłoby to dynamiki gry, bo fabuła jest mocno przegadana. Ok, to wszystko się na koniec łączy, ma sens i nawet dobrze się to ogląda, ale w fabule czułem się bardziej jak widz, niż gracz biorący udział w wydarzeniach. Nie znam tych streamerów, ale film, którzy przytoczył @kptEnter parę postów wcześniej dobrze to podsumowuje - start gry jest taki, że totalnie wsiąkasz w świetną kontynuację genialnej na swój sposób jedynki, a potem wchodzi mocne spowolnienie doznań. To jest wciąż bardzo dobra gra (przy finiszu miałem ok. 115 godzin), ale według mnie nie tak dobra jak jedynka. Poczekamy, zobaczymy, może się odbiją w trójce, na pewno biorą pod uwagę opinię graczy, więc jest nadzieja
-
Nie, po KCD1 raczej nastawiałem się na to, że normalny tryb będzie wystarczająco trudny. Może za 1-2 lata, jak wyjdą wszystkie DLC, to spróbuję jeszcze raz w tym trybie
-
Szkoda, że tak to działa w wielu RPG. Z jednej strony masz ten otwarty świat, gdzie immersja jest wtedy, gdy możemy z tej otwartości skorzystać, a z drugiej najlepiej jakby każdą taką grę przechodzić jak Mafię, jeżdżąc tylko od celu do celu W CP2077 za pierwszym razem musiałem robić po parę prób na bossów, bo robiłem właśnie tylko fabułę, przy drugim podejściu przed finałem miałem z 3/4 pobocznych zrobione i tak samo przejście było mega łatwe.
-
Mnie też dwójka aż tak nie porwała jak jedynka, fabuła jednak trochę zbyt powolna, za mało walki, bardziej jakbym przechodził film fabularny od dialogu do dialogu. No i ta wspomniana już przez @Tomek_ITH ekonomia - tylko na samym początku odczuwamy brak pieniędzy i sprzętu, wtedy nawet gra w kości o 100 groszy była emocjonująca mając łącznie 300-400 w kieszeni Chwilę później już mamy tysiące i możemy kupić wszystko, łącznie z doświadczeniem od wybranych NPC. W jedynce jednak dłużej byliśmy wsiokami bez kasy i umiejętności Pewnie już było, ale polecam mody na wyostrzenie tekstur (zdecydowanie wersję Balanced): https://next.nexusmods.com/profile/checker90/mods?gameId=7286 - na 9800+4090 w 1440p klatki miejscami zaczęły spadać do 80-90, gdzie bez modów rzadko spadały poniżej 120 fps. Ale wizualnie jest o wiele lepiej. I jak ktoś mieszka na południu Polski, to polecam krótki wypad do Czech. Na Trosky + Kutną Horę wystarcza tak naprawdę jeden cały dzień, ale polecam przenocować tam, bo wracać kilka godzin po całym dniu zwiedzania to już jednak trochę hardkor. Spaliśmy w Kolinie, bo to tylko około 10km od Kutnej Hory, a 2x taniej niż w "srebrnym mieście". Poniżej parę fot w słabej jakości (przesłane Whatsappem). Fajnie się chodzi po mieście, którego układ się już w dużej mierze zna z gry, pierwszy raz miałem takie doświadczenie
-
[po napisaniu tej odpowiedzi zdałem sobie sprawę jak bardzo jest offtopowa, ale nie chcę tego kasować, więc uprzedzam, że offtop] Wracając do odpowiedzi: Tam ogólnie chyba nie ma takich zasad jak w Europie i wątpię, by się nam tam jeździło dobrze. Nie byłem w USA i coraz mniej odczuwam potrzebę zwiedzenia tego kraju, jeździłem natomiast po wielu krajach w Europie - głównie na wakacjach topowymi autami klasy A z wypożyczalni, czyli Yaris, Panda i inne pierdzikółka (swoją drogą idealne na wąskie kręte drogi + spalanie max 5L ) i powiem tyle, że we Włoszech (+wyspy), Grecji (też +wyspy), Czarnogórze i wielu innych miejscach kierowcy jeżdżą o wiele bardziej dynamicznie. U nas też jest zróżnicowanie i właśnie na południu, głównie w Małopolsce, gdzie kierowcy są przyzwyczajeni do węższych, krętych dróg z licznymi zmianami wysokości jeżdżą o wiele dynamiczniej. Dynamiczniej nie równa się łamaniu przepisów na każdym kroku, tylko nie zwalniają do 50km/h przed byle zakrętem, wiedzą jak te zakręty pokonywać. W zdecydowanej większości naszego kraju, gdzie teren jest płaski, a drogi szersze, kierowcy nie nabierają takich umiejętności, a szkoda
-
Jak dla mnie dwie kluczowe kwestie - nagranie zaczyna się od momentu, kiedy Skoda najeżdża na zderzak. Ale dlaczego? Czy BMW zajechało drogę w ostatniej chwili czy marszałek jest po prostu dzbanem, który uważa, że nawet jeśli ktoś mu wjedzie na lewy pas 100m przed nim jadąc przepisową prędkością, a on lecąc np. 180km/h jest zmuszony do hamowania, to powinien się zrewanżować "brake check-iem"? Tego się nie dowiemy. Ale nawet jeśli BMW wjechało mu przed maskę w naprawdę ostatnim momencie, to jakie nerwy ma typ na takim stanowisku, żeby go to od razu wyprowadzało z równowagi? Pomijam już totalny brak umiejętności, bo nie potrafił ocenić odległości od BMW w lewym lusterku wracając na lewy pas. Ale będąc marszałkiem chyba trzeba jednak trzymać nerwy na wodzy, czyż nie? Tylko pokazuje jacy imbecyle są na samej górze.
-
Najwyraźniej nie tylko polskie. Po Nowym Jorku jakoś od roku jeździ tzw. "swim team", konta na YT często się zmieniają, bo pewnie je blokują/usuwają, ale proceder trwa, nie raz już nagrywali własne zderzenia. Póki co wypadki powodowali głównie między sobą, bo każdy jeździ totalnie nieprzewidywalnie, ale to kwestia czasu aż trafią na prawidłowo jadącą osobę. Poniżej pierwszy lepszy przykład i chyba jedzie solo, jak jadą w "teamie", to dochodzi rywalizacja i jest o wiele groźniej. Dziwię się, że po ponad roku dalej nie są w stanie zrobić na nich obławy.
-
Widzę, że podczas mojej nieobecności dyskusja mocno się rozwinęła i to w słuszną stronę. No i tu właśnie mogę też przytoczyć taką uwagę: jeżdżę te 160km/h po drogach szybkiego ruchu, a po krajówkach, gdy ruch jest znikomy, to 120-130km/h. Ale jak wjeżdżam w strefę zamieszkania (np. na swoim osiedlu), to toczę się z reguły na drugim biegu bez gazu, nie wiem ile km/h, ale bardzo wolno. Bo przecież może np. dzieciak wyskoczyć zza zaparkowanych aut. Dodam, że nie mam dzieci, natomiast widzę osiedlowych ojców, którzy przy odpowiednio zaparkowanych autach robią sobie z tego szykany i tor przeszkód lecąc... nie wiem ile, ale w moim odczuciu o wiele za szybko jak na osiedlowe warunki. To jest też jakiś jeden aspekt - niespełnieni "rajdowcy", którzy próbują udowodnić swoje umiejętności podczas codziennej jazdy. Jeszcze jedna uwaga od "autostradowego przestępcy": gdy jadę zatłoczoną autostradą, to z reguły auta jadą obydwoma pasami prędkościami rzędu 100-120km/h. No i niestety tylko niewielu kierowców wie, że w takiej sytuacji wcześniej czy później pojawi się tzw. "efekt gąsienicy", który czasami nawet doprowadza do wyhamowania aut na danym pasie do 0. To właśnie wtedy najczęściej dochodzi do kolizji/wypadków. Gdy jestem w takiej sytuacji, chętnie zostawiłbym sobie choćby te 20-30m odstępu od poprzedzającego auta, żeby nie jechać na maksymalnym skupieniu (bo przecież zaraz ciąg aut może nagle wyhamować), ale nie jest to możliwe, bo lecąc lewym pasem i robiąc taką lukę, to po chwili ktoś z prawego pasa uzna to za zaproszenie i ci się wbije przed maskę. No ale jak wyegzekwować ten martwy przepis? Niestety, zagrożeń na drodze jest mnóstwo i tak naprawdę kluczem jest skupienie na drodze (nie na rozmowie z pasażerami, klikaniu w telefon itp.) i prawidłowa ocena sytuacji i dostosowanie do niej prędkości. Niby proste, a jednak co i rusz napotykamy sytuacje, gdzie nie jest to przestrzegane.
-
Aby jeździć wolniej - tak i nie. Tak, bo zdarza mi się po mojej mieścinie jechać przypadkiem za radiowozem i chłopaki z reguły jadą po prostu z głową, tzn. tam, gdzie są liczne wysepki i przejścia dla pieszych jadą 40-50km/h, jak wyjeżdżają na obrzeża, gdzie nie ma przechodniów, a droga jest szeroka, to przyspieszają do 70km/h. Natomiast nie, ponieważ Zasada opisuje, że wielu kierowców stwarza większe zagrożenie, gdy na krajówce muszą jechać te 80-90 km/h, bo po prostu zaczynają tracić koncentrację, wszystko dzieje się zbyt wolno, więc zaczynają rozmyślać zamiast skupiać się na sytuacji na drodze. Dla mnie te 100-110km/h jest optymalne, wtedy jadę zrelaksowany, ale mam 100% uwagi na drodze. I właśnie o to mi chodzi - że dla niektórych najważniejsze jest trzymanie się np. 120km/h na ekspresówce w niedzielne popołudnie, gdzie ruch jest znikomy. Nieważne, że jeden młody będzie przez pół trasy pisać sms-y. Nieważne, że 80-letnia babcia Gienia, która wyjechała odwiedzić wnuki w sąsiednim mieście i ma czas reakcji powyżej 1 sekundy i w krytycznej sytuacji prawdopodobnie po prostu puści kierownicę i nie będzie wiedziała co zrobić. Najważniejsze, żeby jechali 120km/h. To, że ogarnięty kierowca w takich warunkach będzie lecieć 160km/h, mając czas reakcji 0,2 - 0,3 sekundy i duże szanse na prawidłową reakcję w krytycznej sytuacji nie ma znaczenia. O ten beton mi chodzi. A to, że przepisy są i muszą być jednakowe dla wszystkich, to oczywiste, policja nie będzie rozpatrywać, kto ma jakie doświadczenie, umiejętności itd. Dlatego jak Hołowczyc dostał mandat za przejazd krajówką 200km/h swoim GTR-em i próbował się od niego odwołać, to uważałem to za żenujące. Droga prosta, brak aut, świetna widoczność. Mimo wszystko, wpadłeś w głupiej sytuacji, to to zaakceptuj, nawet jeżeli faktyczne zagrożenie tam było znikome. Argument, że przejeździłem już blisko 1 mln km bez kolizji/wypadku po PL i EU i jeżdżę ponad 20 lat, też pewnie nie dotrze. No bo przecież jutro jadąc te 160km/h na pewno na kogoś wpadnę na ekspresówce/autostradzie. Tak, ja. Na pewno nie ten emeryt, ani nie ten świeży kierowca, który trzyma kierownicę trzęsącymi się rękoma.
-
Bawią mnie te wasze wypowiedzi. Wszystko zrozumiane na opak totalnie. Na drogach jeżdżę jak na drogach, nie mam potrzeby próbowania czegokolwiek na drodze, bo adrenalinę i jazdę na granicy przyczepności zostawiam na tor. Tam mogę popełnić błąd uszkadzając tylko swoje auto i ew. siebie, na drodze nie. Ale jestem wielkim przestępcą, bo na autostradzie jeżdżę te 160km/h. W mieście gdy jest szarówka i pada deszcz często jeżdżę bliżej 30km/h jak jest skupisko przejść dla pieszych, bo po prostu za mało widzę, aby jechać szybciej. Do każdych warunków należy dostosować swoją prędkość. Sobiesław Zasada napisał kiedyś książkę p.t. "Szybkość bezpieczna". Polecam tą lekturę, może wam cokolwiek rozjaśni. Mniej spiny Panowie, strasznie się odpaliliście dopisując sobie połowę historii, którą przedstawiłem. Dodam, że zdecydowana większość kierowców, którzy amatorsko jeżdżą po torach jeżdżą znacznie bezpieczniej od przeciętnego kierowcy. Nie mają potrzeby udowadniania niczego na drodze, bo swoje udowodnili już na zawodach, a reakcje mają jednak znacznie szybsze, ruch drogowy odbywa się dla nich poniekąd w "slow motion".
-
Bardzo elokwentna wypowiedź, gratuluję. Ot typowy beton. Tak jak pisałem, dyskusja między pasjonatami motoryzacji a drogowymi randomami nie ma kompletnie sensu, bo jedni drugich nigdy nie zrozumieją. EOT.
-
Od wielu lat jeżdżę po torach. Uwierz mi, że gdy opanujesz wrzucanie auta na rozgrzanym semi slicku w zakręt przy 140km/h (gdzie zła ocena punktu "wrzucenia" może skutkować wypadem poza tor i grubym dzwonem), to panowanie nad autem na drogowych oponach staje się dużo łatwiejsze, bo drogowe opony (nawet te premium) dużo szybciej i łagodniej dają znać, że kończy się ich przyczepność. Przepisy są stworzone jednakowo dla obładowanego 20-letniego busa na łysych oponach, który z załadunkiem waży 3,5 tony jak i dla nowego Porsche GT3 RS, którym można bić niejedne rekordy torów. Czy skręcają tak samo? Czy hamują tak samo? No chyba nie. Więc pozwól, że jednak sam będę decydował o swojej jeździe i tym czy te 160km/h na prostej autostradzie są faktycznie aż tak zabójcze.
