Od zawsze interesowało mnie wytłumaczenie istnienie zła w połączeniu z istnieniem doskonale dobrego Boga. Nie jestem filozofem, ale lubię sobie czasem pofilozofować Długo i od czasu do czasu, wracałem myślami do tego problemu i wydaje mi się , że znalazłem odpowiadające mi wytłumaczenie. Wydaje mi się, że jeśli można udowodnić myślowo, że dobry Bóg i istnienie zła nie są czymś wewnętrznie sprzecznym to można pokusić się o tezę, że skoro znalezione zostało jedno wytłumaczenie, które niekoniecznie musi odpowiadać rzeczywistości to można założyć, że istnieje inne logiczne wytłumaczenie, które odpowiada prawdzie. Chodzi mi o to, że jeśli udowodnimy, że taka możliwość istnieje to możemy bardziej spodziewać się, że tak jest, że możliwy jest dobry Bóg przy jednoczesnym istnieniu zła.
Mój pomysł na takie teoretyczne rozwiązanie wygląda następująco. Wyobraziłem sobie Boga jako nieskończony zbiór, w którym jest wszystko to co istnieje, istniało i będzie istnieć. Bóg istniał zawsze, ale w pewnym momencie, w pewnym punkcie swojej nieskończonej bytności postanowił, że zacznie tworzyć. Gdy zaczął tworzyć to w pewnym momencie wymyślił kategorie dobra i zła nazywając to co w nim dobre i to co w nim złe. W pewnym momencie stwierdził, że ma w sobie zło tak samo jak dobro i to zło niejako niczym dobry chirurg "wyciął" z tego zbioru jakim sam był i uwięził w drzewie poznania. Moc zła i wszelkie zło zostało uwięzione w drzewie z którego owocu w przyszłości mieli zerwać jabłko poznania Adam i Ewa.
To oczywiście wytłumaczenie filozoficzno-alegoryczne. Po prostu "ulogiczniam" (chyba nie ma takiego słowa) następstwa. Bóg nie zniszczył zła i wolał je uwięzić w drzewie poznania z jednego powodu - zło pomaga zrozumieć i przeżyć to dobro które bez zła nie istnieje. Dla przykładu w świecie w którym nie mamy empirycznego dowodu na istnienie Boga możemy doświadczyć to dobro, które przy obecności Boga nie istnieje. Jak wiara w dobro mimo żadnego dowodu, pomoc bliźnim, którzy mają trudności i można mnożyć te ilości dobra i te dobre części rzeczywistości, które nie byłby tak "przeżywalne" (też nie ma takiego słowa) gdyby nie istnienie zła.
Tak więc założenia jakie poczyniłem to przede wszystkim odwieczność zła i dobra i użyteczność zła w kontekście poznania tego dobra co bez zła nie istnieje. Bóg mógł być rozdarty pomiędzy powstrzymywaniem ludzi od poznania zła gdyż nie chciał ich cierpienia a chęcią nauczenia ludzkości tego dobra które istnieje dzięki złu i okazania dobra w całej swojej mocy. A całą swoją moc i kreatywność dobro może pokazać tylko w zderzeniu ze złem. Dlatego Bóg uwięził zło a nie zniszczył je i dlatego też Bóg zabronił zrywania owocu z drzewa poznania dobra i zła.
Alegorycznie można wyobrazić sobie taką sytuacje, że w wyniku elementu przypadkowości który wynika z odrobiny chaosu jaki przynosi brak poznania odwiecznej siły dobra w całej swojej okazałości, dobro, chce się dać poznać i najbardziej podstawowe elementy i istota Boga sprawia że dobro musi dać się poznać a doświadczenie zła jest do tego niezbędne.
Można wyobrazić sobie taką sytuację w której anioł Lucyfer z jakiś powodów uznaje, że to dobro zależne od zła musi być poznane przez niego i przez ludzi i buntuje się przeciw Bogu a Bóg ani nie jest zły na niego z tego powodu a wręcz w jakiś sposób mu w tym kibicuje ale nie jest w stanie uczynić zła ludziom i rozumie, że wyrządzanie ludzkości zła musi zostać ukarane bo dobro kara zło. Lucyfer mógł jako pierwszy skosztować jabłka poznania i przez to zostać skażony uwięzioną w drzewie zła mocą zła.
Gdy on stał się zły to resztę już znacie, wrobił w to ludzi i jesteśmy gdzie jesteśmy.
P.S Chodzi mi o wytłumaczenie faktu jak Lucyfer (diabeł) stał się zły mimo, że Bóg stworzył go dobrym.