Skocz do zawartości

Toni

Użytkownik
  • Postów

    206
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Toni

  1. Toni

    DNA wiary

    Nie wiem czemu, ale jak was czytam to mam ochotę przyznać wam wszystkim racje. Jakbym dojrzewał do utraty wiary w tego Boga. Jakby Bóg dał mi spokój i pewność, że nie opuści mnie mimo mojego braku wiary niezależnie czy nazywam go Jezus czy nie znając jego imienia mówię mu po prostu dobry Boże.
  2. Toni

    DNA wiary

    Masz racje. Nazwać to planem Bożym to nieporozumienie. Po prostu może tak się to potoczy i tyle. Powiedzmy że to moja intuicja i przeświadczenie, że człowiek spróbuje absolutnie wszystkiego.
  3. Toni

    DNA wiary

    @musichunter1x bardzo ci dziękuje za poświęcony mi czas. Chętnie zapoznam się z tym materiałami. Myślę, że masz rację, że większość może się z tego co napisałem po prostu śmiać. Tak tylko zamieściłem ten filmik bo wydawał mi się dobrze zrobiony i w sumie prosty. Może nie dostrzegam u siebie języka narracyjnego, choć Gordon podobno był kiedyś bardzo wierzący więc chyba ten język rozumie. Dzięki za wartościową odpowiedź. By z Tobą rozmawiać na poziomie musiałbym chyba poszerzyć wiedzę. Zresztą się z Tobą zgadzam. Wybieram prostotę bo właśnie chodzi mi o to by wierzyć w dobro i też dostrzegam pomoc z góry. Po prostu uważam, że Bóg się mną opiekuje i pomaga być odważniejszym. Są rzeczy które się czuje a rozum nie wystarcza, wierzę w wartościowy przekaz.
  4. Toni

    DNA wiary

    Dziękuję za twoje uwagi. Wiem kim jest Peterson. Nie oglądałem jeszcze w całości jego wykładów, ale z pewnością to zrobię. W każdym razie ty pokazałeś mi czego powinienem się spodziewać. Cóż, mi się nie wydaje byś musiał rezygnować z grania by podobać się Bogu. Nikt nie jest doskonały a Bóg daje ludziom różne pasje z których rodzą się różne hobby. Wiem co masz na myśli, ale wystarczy moim zdaniem jakaś tam aktywność na polu wiary by się rozwijać dlatego wierzenie niekoniecznie dosłowne ale chrześcijańskie nie jest chyba czymś niemożliwym do spełnienia dla zwykłego człowieka. Będąc chrześcijaninem nie trzeba być od razu świętym. Przynajmniej tak jest wg mnie, może inni chrześcijanie się ze mną nie zgodzą. Wg mnie najbardziej chodzi o pokorę i ciągłą modlitwę o to by być dobrym człowiekiem. Jeśli się modlisz o bycie dobrym to Bóg tak pokieruje twoim życiem, byś zajął się w pewnym momencie czymś produktywnym i myślę, że w chrześcijaństwie chodzi też o rzeczy małe. Czasem nie chce nam się pomagać innym ludziom bo wydaje nam się, że trzeba robić niewiadomo co i odkładamy na później pomoc aż staniemy się bogatsi albo mądrzejsi albo kiedy będziemy na to mieli więcej czasu. Moim zdaniem nawet mała pomoc jest już oznaką tej "rajskiej rzeczywistości". Czasem warto zacząć od rzeczy małych lub po prostu bycie fair wobec innych. Moim zdaniem trzeba pokornie mierzyć siły na zamiary, rozumieć swoje ograniczenia ale nie bać się marzyć o rzeczach wielkich. Znaleźć cel w życiu i podążać ścieżką dobra litując się nad potrzebującymi ludźmi których znajduje się na swojej drodze. Nie trzeba niewiadomo czego dlatego ja nie widzę problemu w byciu chrześcijaninem. Moim zdaniem to co mówi Peterson jest bardzo wspierające ale nie mam problemów z wiarą. Kiedyś miałem i pewnie wspierałbym się takimi przemyśleniami ale dziś po prostu wierzę w Jezusa.
  5. Toni

    DNA wiary

    Tak sobie teraz gdybam więc nie bierzcie tego co napiszę za bardzo na serio. Ale może plan Boga polega na tym właśnie by ludzkość w dążeniu do szczęścia wypróbowała wszystkie sposoby: medycyna, nauka, technologia, AI, podróże międzygwiezdne, uciechy cielesne, używki a na końcu ze zdziwieniem odkryła, że jest coraz bardziej nieszczęśliwa bo jedyne co daje szczęście to nie rzeczy materialne a te duchowe.
  6. Toni

    DNA wiary

    1. Nie wiem z czego wywnioskowałeś, że uważam iż ludzie niewierzący nie potrafią kochać. Jeśli takie odniosłeś wrażenie to przepraszam. 2. Chrześcijaństwo to nie tylko katolicyzm (w filmie mowa jest o jedynym sposobie na uczynienie życia bliższego rajowi i też mam to na myśli, tą drogą jest przemiana wewnętrzna ludzkości, wszystkie inne drogi zawiodły - no chyba że AI nam pomoże bardziej niż wszystko zniszczy - miłość jest odpowiedzią, ale ludzkość musi do niej dojrzeć) 3. To chyba kwestia zbyt wielu moich skrótów myślowych. 4. Dlatego potrzebują Jezusa. Jezus przyszedł do "chorych". 5.W działania jeszcze nie, ale wspomagam stale trzy fundacje kwotami nie za wielkimi ale cieszę się, że mogę. Jestem w stanie sobie to wyobrazić o czym napisałeś i nie jest to dla mnie wielkie zaskoczenie. Odniosę się szerzej do punktu czwartego. Chrześcijaństwa uczysz się całe życie. Nie wystarczy być ochrzczonym. Ten przekaz Jezusa musi na prawdę do ciebie dotrzeć. Tym trzeba żyć. Należy czytać Pismo św w którym jest moc słowa Bożego (w zależności od tego czym się karmisz, jakim słowem tak będziesz myślał), ale też czerpać wiedzę o chrześcijaństwie od ludzi bardziej w tym zaawansowanych (ja np. oglądam TBN). Wiara pomaga kochać, to nie znaczy że nie można kochać nie będąc chrześcijaninem, ale wiara w Boga pomaga kochać wtedy gdy jest to trudne. Trzeba polegać na Bogu, prosić go jak dziecko oto by np. pomógł nam być dobrymi ludźmi. Mieć odpowiednią hierarchie wartości gdzie inni ludzie zajmują ważne miejsce. Umieć wejrzeć w głąb siebie, zobaczyć syf i pomodlić się by Bóg pomógł go nam posprzątać. Wiara to proces, nie wszystko naprawisz od razu i na pewno zaliczysz jakieś upadki. Ale jeśli trzymasz głowę nisko i wiesz, że jesteś grzesznikiem i starasz się być osobą szczerą to wiesz, że jesteś słaby i aby być dobrym potrzebujesz Boga. Upadki i próby są po to by przypomnieć chrześcijaninowi, że dobry jest tylko Bóg, bo łatwo wpaść w samozadowolenie człowiekowi.
  7. Toni

    DNA wiary

    To prawda.
  8. Toni

    DNA wiary

    Camis, nie wiem kim jest Bianka, ale domyślam się, że jest to osoba wierząca. Nie jest jedyna. Ja to nie ona. Sądząc po reakcjach opisując musiałem użyć zbyt wiele skrótów myślowych, ale wydawało mi się, że każdy się domyśli o co chodzi po filmiku. Łatwo jest zignorować prawdę o wierze. Wydaje się to dziecinne, zbyt proste a zarazem zbyt trudne bo wymaga pracy nad sobą samym i uwierzenia, że Bóg wspomaga nas w działaniu.
  9. Cześć, Obejrzałem bardzo fajny, dobrze wykonany wizualnie sześciominutowy film z pięknym i wydaje mi się bardzo mądrym przesłaniem o tym czym jest budowanie prawdziwego raju na ziemi. Być może przesadzam z tym określeniem bo jak Karl Popper powiedział: Ci, którzy obiecują nam raj na ziemi, nigdy nie stworzyli niczego poza piekłem, ale wydaje mi się, że jeśliby w ogóle zakładać że istnieje jakaś droga budowania prawdziwego ludzkiego szczęścia to byłaby to właśnie ta droga miłości ludzi do siebie nawzajem. Nie chodzi mi o to by być osobą religijną, ale osobą wierzącą w to, że istnieje Bóg i że ten Bóg jest właśnie miłością. Droga, ścieżka prowadząca do raju jest wąska i łatwo ją przegapić gdyż żyjemy (nie abym oskarżał nasze czasy bo jest w nich wiele dobrego) w czasach gdzie od dziecka naucza się nas, że szczęście można zdobyć dzięki pieniądzom i rzeczom materialnym i wszyscy w okół od rodziców po nauczycieli mówią dzieciom, że jak nie będą się uczyć, nie znajdą dobrze płatnej pracy i nie znajdą szczęścia w postaci atrakcyjnego partnera i w ogóle wbija się wszystkim do głowy, że mamona jest najważniejsza. Kościół, który w teorii ma propagować tą ideę też bez tych pieniędzy obyć się nie może. I tutaj zaznaczam, nie musi bo chodzi o priorytety a nie oto by dosłownie rozdawać wszystko ubogim myślę. Niestety jesteśmy zmuszani do bycia trochę hipokrytami jeśli przyjmujemy chrześcijaństwo bo wielu i myślę niekoniecznie źle nie chce się pozbywać całego majątku i mimo wiary, że Bóg o nas zadba nie wierzy w to do końca. Wynika to właśnie z wychowania ale też szczypty zdrowego rozsądku bo prawdopodobnie chodzi tylko o priorytety jak mówią w tym filmie. Niestety te dwie logiki, pieniędzy i zaufania Bogu bywają często ze sobą sprzeczne przez co łatwo wpadamy w sidła materializmu. Jednego się słucha na kazaniu w kościele a drugie się robi. Ta sytuacja i ten konflikt wymaga ciągłej uwagi na nas samych. W każdym razie miłość jest chyba jedyną ideą, która ma szansę naprawić świat o ile ten świat prawdę o miłości zauważy. W tych ideologiach politycznych jak niskie podatki albo pomoc państwa dla wszystkich kryje się właśnie ten Popperowy "raj na ziemi" czyli niezdolność systemowa, niezdolność materii by uczynić człowieka na prawdę szczęśliwym. Wydaje mi się, że w polityce dziś jest tyle konfliktu bo ludzie przestali lub nigdy nie potrafili upatrywać szczęścia tam gdzie ono na prawdę jest. Dobra idea jak ta chrześcijańska potrafi wypełnić lukę systemową i też dać odpowiedni dystans wobec radykalizmów. To ludzie innym ludziom mogą pomóc. Dając biednemu, pocieszając go, wybaczając sobie nawzajem. Jest to możliwe i osiągalne ale wymaga nie tyle wg mnie religijności co po prostu wiary w Boga i jego hojność. Religijność nawet przez niektórych chrześcijan oceniana jest negatywnie. Ja mam na myśli wiarę w mądrość Jezusa. Nawet osoba niewierząca może zauważyć, że to co mówił Jezus jest mądre. Moim zdaniem to jedyna realna droga do politycznego pokoju gdyż ta idea zakłada, że żadna organizacja państwa nie zapewni obywatelom "raju na ziemi". Każda ma swoje dwie strony, dobrą i gorszą. Nie ma możliwości by jakikolwiek system zapewnił wszystkim szczęście. Dzięki tej świadomości łatwiej jest zrozumieć, że każda strona ma swoje racje i żadna strona nie ma racji absolutnej. Łatwiej jest zrozumieć naturę demokracji, pogodzić się z nią. Pogodzić się z kompromisami i dzięki temu być racjonalniejszym i bardziej pragmatycznym a zarazem zostawić przestrzeń dla idealizmu w życiu prywatnym i społecznym. Oczywiście odróżniam prawdziwą wiarę od tradycjonalistycznej, pełnej zakłamania religijności wyznawców i członków PiS.
  10. Jak ofiara zachowuje się ten co uczepił się swojego wyobrażenia o tym co napisałem zupełnie oblewając czytanie ze zrozumieniem.
  11. Zgadzam się z Tobą. Wydaje mi się że jasno się wypowiedziałem wcześniej. Myślę, że będąc kobietą zrobiłbym aborcję albo poważnie się nad nią zastanawiał. Ale przy okazji napiszę, że mówienie tu o cierpieniu przez te kilka minut to trochę histeria. Wydaje mi się, że więcej ryzykuje tu matka bo takie ciąże wiążą się z komplikacjami.
  12. Widzę bardzo chcesz się mnie doczepić a mi się już nie chce dyskutować bo mam swoje zajęcia, które dziś zupełnie zaniedbałem. Nie ma żadnej sprzeczności. Prawo nie musi odzwierciedlać poglądów nawet większości. Po prostu uważam, że gdybym był kobietą to aborcji bym nie zrobił, ale kobiety ani lekarzy odpowiedzialnych za ten proceder do więzienia bym nie wysyłał. Czy mam wywalone na te dzieci? Jakie dzieci? Te zdrowe? Czy chodzi ci o te chore? Nie wiem kto ma bardziej wywalone ten co chce ich śmierci czy ten co chce ich życia. Prawdę mówiąc to wydaje mi się, że obie strony mogą lub nie mieć na nie wywalone. Taki surowy jesteś dla znajomych?
  13. Ja tylko napiszę, że dla mnie aborcja jest czymś złym, chyba że chodzi o takie przypadki. Jestem jednak za tym by kobieta w ciąży miała prawo wyboru. Bo Bóg dał prawo wybierać pomiędzy dobrem a złem i nie przymusza nikogo. Dlaczego człowiek rości sobie prawo do decydowania o czyimś ciele? Sprawa jest moralnie trudna z zasady. I myślę najgorszym błędem jest nie docenianie dylematu moralnego jaki się z tym wiąże. Obie strony mają swoje racje. Jedna strona chce bronić życia dla przykładu zdrowego przyszłego dziecka a druga chce sama decydować. Decydować to nie znaczy zawsze wybierać aborcję. Myślę też że zmuszanie rodzi sprzeciw, bunt. Jeśli temat jest ciągle żywy doprowadza do swojego rodzaju demoralizacji każdej strony. Jedni nie chcą widzieć prawa do życia, drudzy nie chcą zauważyć, że chcą decydować o czymś ciele bo opowiadanie się za którąkolwiek stroną sprawia, że umysł szuka argumentów popierających dany pogląd. Myślę, że jak masz prawo wyboru i masz dylemat to wybierzesz mądrzej właśnie dlatego że nikt cię nie zmusza. Gdy jest o to mocny spór w kraju to ludzie się denerwują na polityków, księży i trochę może nawet na złość albo z buntu mogą wybrać moralnie źle ze względu na niemoralne zmuszanie ich przez innych. Gdyż czują że prawo wyboru powinno należeć do nich. Dlatego ja osobiście uważam, że trzeba znaleźć zdrowy kompromis czyli jestem albo za kompromisem aborcyjnym jaki był albo za propozycją KO. Z drugiej strony wprowadziłbym jakieś zajęcia edukacyjne w szkole by pokazać młodzieży z jakich powodów aborcja jest moralnym złem. Bo uważam jako osoba wierząca, że jest to zło i nie powinno się od tak robić aborcji gdy nie ma zagrożenia życia bądź wad płodu. Do tego jest to sposób na walkę z takim zjawiskiem, jest to próba zaradzenia mu ale z poszanowaniem wolności ludzkiej.
  14. @GordonLameman Pozwolił planować to ludziom. Życie jest krótkie chodzi o to by ludzkość wiedziała kto jest dobry więc ludzkości pozwala rządzić i popełniać błędy. Tak. Po prostu Bóg daje pole do popisu ludziom. Człowiek próbuje, nie udaje mu się, umiera i przyznaje przed Bogiem że Bóg robi wszystko lepiej a jego świat (raj) jest sprawiedliwszy. Nie odróżniamy często. Na pewno nie w prywatnym życiu. A życie polityczne? Czasem to robi a czasem nie. Życie jest krótkie a cierpienie skończone. Życie to cierpienie. Ja wierzę że jest życie po życiu w którym dziewczynka nie cierpi. To rodzice cierpią, ale nawet jeśli to brzmi źle to cierpienie nie jest czymś ostatecznym dla wierzącego. To kwestia perspektywy: ty masz taką ja mam inną. Wszyscy cierpią. Może. Może to jakaś zasługa, ale moim zdaniem bardzo wątła. Ale wiem z biblii na czym polega boskie. Jak w tej przypowieści o pracownikach winnicy. Jedni zostali zatrudnieni wcześniej, drudzy później dlatego nie pracowali tyle samo. Pan winnicy jednak wynagrodził ich po równo. Bo pan winnicy to miłosierny ojciec który zna ograniczenia jednych i drugich. W tym wypadku czasowe. Pan jest hojny. Wszyscy doświadczają Bożych cudów. Nie jestem tym kto to ocenia. Mówię tylko że jak żyjesz po Bożemu to może bardziej to zauważasz a przez to czujesz się lepiej. A co ma być? Nie wypowiadam się bo ja o wstawiennictwo świętych się już nie modlę i w sumie nie do końca jestem pewny czy chce być katolikiem czy protestantem. Jestem chrześcijaninem ogólnie. Jeśli chodzi o świętych to lubiłem postać ojca Pio oraz zwróciłem uwagę na Carlo Acutisa. Kler to też ludzie.
  15. Ja przede wszystkim skupiłem się i nie wiem czy wam to umknęło na tym, że próbując naśladować Jezusa Chrystusa pomagamy sobie czuć się dobrze niezależnie od tego ile mamy i jacy jesteśmy. Bo ostatecznie przecież wszyscy umrzemy a wiara sprawia, że już tu na ziemi możemy doświadczyć większej harmonii w życiu odpuszczając to co tak na prawdę nieważne i cieszyć się z życia z Bogiem z powodu rozwijania własnej duchowości i bliskości z nim. Co do białaczki u sześciolatki to moim zdaniem nie jest to żaden Boży plan a konsekwencja życia w ludzkim świecie w którym cywilizacja tak bardzo zanieczyściła środowisko z powodu ślepej chęci zysku i gromadzenia wielkiej ilości przedmiotów przez dzisiejszego człowieka. Myślę że sensem życia jest po prostu odkrycie do czego prowadzi życie w którym to człowiek a nie Bóg rządzi. Do czego prowadzą rządy człowieka. Jak w księdze rodzaju jest zapisane ludzie chcieli być jak Bóg (chcieli odróżniać dobro od zła) i myślę że nie chodzi tu oto czy kiedykolwiek był jakiś Adam I Ewa ale jest to konsekwencja bycia istotą inteligentną która otrzymała dar bycia wolnym. W życiu uczymy się po prostu że nie umiemy bądź też bardzo trudne jest bycie dobrym i odróżnianie tego co jest dobre a co złe. Uczymy się, że to Bóg jest dobry gdyż po prostu wie wszystko i ma moc czynienia wszystkiego co chce. Poprzez życie na ziemi wszyscy niezależnie od rodzajów cierpienia i walki z nim poprzez nowe wynalazki doświadczamy niemocy. W życiu ciągle są wojny i cierpienie - im bardziej się odwracamy od nauczania Jezusa tym jest gorzej. Byłbym ostrożny z tym braniem odpowiedzialności za swoje życie. Nikt nie odpowiada za to co czuje, jak bardzo jest inteligentny, zaradny. Rodzimy się tacy jacy się rodzimy i nie każdemu w życiu jest łatwo. Jedni bardziej drudzy mniej potrzebują Boga. Prezentujesz ludzkie myślenie jakoby każdy musiał beknąć za to co przez swoje ułomności nabroił. I często każdy musi liczyć się z konsekwencjami ale życie z Bogiem może sprawić, że doświadcza się małych, codziennych cudów, które łatwo przeoczyć a które czynią twoje życie mimo wszystko bardziej znośnym. Powiedz Gordon czy sobie zasługujesz na bycie bardzo inteligentnym i zaradnym człowiekiem? A może to twoi rodzice sobie zasłużyli na tak zdolne i mądre dziecko? Moim zdaniem my jesteśmy głównie biorcami którzy naśladując Jezusa uczą się dawać ale którzy sami z siebie są tacy jak Bóg ich stworzył a co za tym idzie nasze zasługi są bardzo ograniczone a odpowiedzialność to może być przed prawem i przed społeczeństwem ale nie jesteśmy winni przed Bogiem bo właśnie przez to nasza odpowiedzialność jest ograniczona. Sami się nie stworzyliśmy. Nieraz czujemy rzeczy, których czuć nie chcemy, jesteśmy pełni zranień jakie przynosi w świecie zło.
  16. Nie rozumiem czemu uważasz, że chrześcijaństwo jest infantylne. Moim zdaniem dobrze rozumiane chrześcijaństwo to coś zupełnie innego niż jeśli to masz na myśli przeżywanie wiary w sekcie pisowsko radiomaryjnej. Moim zdaniem chrześcijaństwo jest bardzo głębokie. Nie jest łatwo być dobrym chrześcijaninem ale myślę że to właśnie dobry chrześcijanin powinien być punktem odniesienia a nie moherowe berety. Chrześcijaństwo jest trudne bo wymaga współdziałania z Bogiem. Nie wystarczy wierzyć w Boga stwórcę. Trzeba uwierzyć na tyle mocno by uwierzyć, że Bóg chce dla nas wszystkiego co dobre. Ja wiem że w życiu są różne sytuacje, których nikt nie chciałby przeżyć. Przychodzą mi do głowy same skrajne przykłady i wiem że nie chciałbym tego przeżyć. Ale wyjątki potwierdzają wg mnie regułę, że to co się nam zdarza w życiu potrzebne jest dla jakiegoś celu. Ludzie chcieliby być piękni, bogaci i wiecznie młodzi a najczęściej są brzydcy, biedni i szybko się starzejący. Ale gdy uwierzysz, że Bóg prowadzi cię swoimi ścieżkami to łatwiej moim zdaniem akceptujesz to co ci się w życiu zdarza i zaczynasz przewartościowywać, patrzeć na świat z Bożej perspektywy. Mądrzejesz, stajesz się silniejszy i poważniejszy bo wiesz że to życie to tylko etap, droga (Bóg poprzez twoją wiarę może też błogosławić ci bo wzrastasz w tym co najważniejsze gdy żyjesz dla niego) Człowiek wierzący uważa, że jest w życiu kształtowany przez Boga i jeśli dasz się mu kształtować w dobrowolny i pilny sposób - jeśli na prawdę do ciebie dotrze przekaz ewangelii to wydaje mi się, że Bóg sprawi, że twoje życie będzie dobre. Niekoniecznie takie jakie sobie wyobrażasz, ale wierzący mówią, że nawet lepsze. Bóg jest twoim stwórcą i darzy cię miłością a miłość, ta prawdziwa nie jest infantylna - ona świadczy o mądrości kogoś kto może wszystko na tobie wymusić, ale tego nie robi bo chce byś z własnej woli wybrał jego. Wg mnie infantylny to jest np. Donald Trump. Czyli ktoś kto chełpi się władzą i swoją pozycją. Chrześcijaństwa nie wymyślił człowiek tylko Bóg szczególnie dlatego, że tak trudno przecież znaleźć prawdziwych chrześcijan. Tak obce jest chrześcijaństwo naturze człowieka, że nawet osoba wierząca w istnienie Boga nie zawsze pojmuje jego sens i długie lata ślizga się po powierzchni. Właśnie dlatego uważam, że chrześcijaństwo ze swoją miłością do nieprzyjaciół jest mądre w na prawdę nieludzki sposób albo my nie jesteśmy na tyle ludzcy na tyle żyjący w pełni człowieczeństwem, że to Bóg czyni nas na prawdę ludźmi. P.S Rzekłbym, że chrześcijaństwo to ideał, do którego się dąży, ale często się go nie osiąga.
  17. Z powodu choroby żyję z moim ojcem i tak się składa, że on czyta sporo, nie jest jakimś matematycznym geniuszem i też miał ciężko w szkole ale jest osobą ciekawą świata która lubi coś robić, uczyć się, czytać i właśnie spytałem go co o tym myśli (choć już się domyślałem, że macie racje) i potwierdził, że facet gada głupoty... Ja niestety dałem się nabrać, facet wyglądał na wiarygodnego. To straszne, że tak nabiera ludzi, chyba sam nie rozumie tego o czym mówi. Samodzielne myślenie nie zawsze kończy się dla ludzi dobrze. W sumie to powszechną rzeczą jest wiedza że istnienie bądź nieistnienie Boga jest nie do udowodnienia ale myślałem że może niekoniecznie dowodzi i może niepotrzebnie użyłem słowa dowód bardziej chodziło mi o argument na rzecz tego że Biblia i nauka mają jakieś punkty zbieżne. Nie traktowałem tych argumentów jako bezwzględnie dowodzących istnienia Boga a tylko jako coś pomocnego w wierze. Teraz jednak dotarło do mnie, że te wypowiedzi Jacka Wojtysiaka, tego filozofa którego zalinkowałem wcześniej wskazywały na to, że przecież nie ma żadnych dowodów więc cóż dałem się nabrać. Nie byłem wystarczająco krytyczny, ale też dobrze zrobiłem że skonfrontowałem to tutaj.
  18. Czy mogę cię poprosić o odpowiedź na dwa pytania? Czy David Asscherick bazując na cytacie jaki podałem kilka naszych postów do tyłu miał na myśli co innego niż o to co pytam a jeśli miał na myśli dokładnie to o co pytam to czy to znaczy że facet gada bzdety? Czy mógłbyś mi wytłumaczyć jak to uzasadniasz?
  19. Niestety ja ze szkoły niewiele pamiętam. Nie wiem czemu. Może dlatego że przez długi czas w życiu miałem depresje (mam zdiagnozowaną słabą schizofrenie paranoidalną) czy też traumatyczne doświadczenia i mój umysł wszystko usuwa. Mało co pamiętam ze swojego życia, dzieciństwa. Z drugiej strony nigdy nie byłem osobą której nauka przychodzi łatwo, szczególnie nauk ścisłych. Wolniej się rozwijałem ze względu na złe warunki życia. Z reguły starałem się rozumieć to czego się uczę bo inaczej nie zapamiętywałem, ale może mój umysł wszystko traktuje jako śmieci i wszystko mi usuwa z głowy. Także wychodzi na to że termodynamiki nie znam. Co rozumiem przez początek? Brak wielkiego wybuchu, brak początku. Wyobraźmy sobie że wszechświat jak Bóg istniał zawsze. Brak pierwszego momentu historii. Załóżmy że czas istnieje (też oglądam czasem na discovery science zagadki wszechświata z morganem freemanem więc o iluzji czasu słyszałem)
  20. Pytam się czy facet ma racje, że jeśli nie ma początku czyli jak jest nieskończoność w jedną i drugą stronę to nie dotarlibyśmy do dnia dzisiejszego. Albo inaczej bo ja matematykiem nie jestem czy fragment, cytat jaki wstawiłem jest przeze mnie dobrze zrozumiały patrząc na to co napisałem w pierwszym zdaniu tej wypowiedzi? Czy gościowi chodzi o to że jak nie było początku to nigdy nie byłoby dzisiaj? Bo jeśli tak to jak to się stało że kiedyś uważano wszechświat za wieczny? Matma była za słabo rozwinięta? Ludzie na to nie wpadli?
  21. No tak ale ja bym teraz chciał zrobić sekcje pod względem logiki, nauki, matematyki a nie skupiał się na Bogu tylko raczej na tym jak pod względem naukowym ma się to co można tak ocenić. Czy rzeczywiście nigdy nie dotarlibyśmy do dzisiaj gdyby nie było początku? Ktoś z Was jest matematykiem?
  22. Tak tak, to już jest wiadome, ale chodzi mi o jego argumentację? Jest dobra? Czy rzeczywiście gdyby wszechświat nie miał początku to nigdy nie dotarlibyśmy do dzisiaj?
  23. @adashi @jagular @ernorator @GordonLameman Ciężko zmądrzeć na tym forum bo wszyscy piszą że facet gada bzdury, ale nikt nie napisze dokładnie z czym się nie zgadza. Mam słabszą pamięć więc oglądam właśnie od początku filmik by się upewnić czy wszystko dobrze zrozumiałem i może po kolei będę tu wklejał tezy tego gościa a wy mi wytłumaczcie w czym się facet myli. Czy z tym się zgadzacie?
  24. Aleś się nadął. Obejrzę jeszcze raz bo nie jestem już pewny czy dobrze pamiętam. Nie będę się ośmieszał przy takich naukowcach.
  25. Gordon jeśli chcesz wiedzieć o co mi chodzi to poświęć tą godzinę i obejrzyj filmik. Ja szukam głębiej bo tego Boga znalazłem A ty nie znalazłeś to co ty chcesz?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...