Moss 1 i 2 to dobre gry. Ale trzeba przejść po kolei. Bo to jest jak z assasins creed 1, po którym odpalasz assasins creed 2 z Ezio, lub jak te zeldy ze switcha. Czujesz że pierwsza gra to prototyp, a w 2 rozwineli wszystko i czuć powiew świeżości i tego że to lepszy tytuł. Finałowy boss z moss 2 to nagroda za ukończnie tej gry, immersja VR wzrasta kilkukrotnie. Nie wiem jak to opisać, ale mam wrażenie że sprzęt dostaje kopa obliczeniowego, bo to co widzimy to miód dla oczu.
Vertigo 1 remastererd kupiłem za 10zł na kluczykowniach. I dobrze zrobiłem. Gra nawet ciekawa, ale sterowanie jest do kosza. Gra specjalnie zwalnia każdy Twój ruch, aby nadać poczucia ciężkości ciała, a nie machania kontrolerami z prędkością jak w innych grach. Czułem się tak jakbym ważył 250kg grając w tą grę. I to jedyny powód czemu ją spasowałem. W części 2 chyba z tego zrezygnowali, bo jest na mojej liście życzeń.
Lone echo to jedyne gry ktore u mnie wywoływały efekty zawrotów głowy, i prawie wymiotów. One nie mają tego co nowsze gry - czarnych krawędzi przy poruszaniu i obracaniu kamery. Żałuje że nie dam rady tego skończyć, bo widac że to gry z budżetem.
Dużo z gier tu wymienionych ograłem, trzeba uważać na gatunek gry, czy nam przypasuje. Eye of temple robiłem zwrot, bo moje 2x2,5m były za małe dla tej gry. Wanderer to gra dla lubiących łamigłówki, a niektórzy po trailerach mogą ją pomylić z grą akcji.
Ogólnie z VR jest jak kiedyś z konsolą gdy się ma mocny PC. Kupujesz takie google co jakiś czas, przechodzisz wybrane exy, i sprzedajesz. Albo kupujesz i przez 6 lat większość czasu leży nieużywane.