Skocz do zawartości

Kamiyanx

Użytkownik
  • Postów

    1 037
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Kamiyanx

  1. Nie wiem, ja znam sporo ludzi w przedziale 20-25 i dla nich normalna dziewczyna to jak jednorożec - rzadki okaz. Najczęściej słyszę, że większość ma sprany łeb od Instagrama i TikToka. Ilość singli w pokoleniu Z jest >50%, więc statystycznie nie będzie ich "sporo".
  2. Obawiam się, że dla młodszych pokoleń (Z/Alfa) to już nie jest takie oczywiste.
  3. Tak TBH, ja chcę mieć dzieci, ale perspektywa ograniczonej aborcji jest odstraszająca również dla mnie, jako faceta. Może i są jacyś nie wiem, wyjątkowo empatyczni albo wyjątkowo uparci ludzie, którzy wychowywaliby dziecko z jakimiś poważnymi wrodzonymi wadami, ale ja się do nich nie zaliczam. Zresztą sam raczej wolałbym się nie urodzić niż mieć jakieś poważne defekty.
  4. Nie wiem, czemu prawaki mają tak trudno przyznać, że coś zrypali. Chodzi o hipokryzję? Bo sry, ale jakoś na prawicy powszechne jest i skrobanie, i homoseksualizm.
  5. A jakie nie mają problemu z demografią? Przecież dodatni TFR ma tylko Izrael, w którym dużo robią ortodoksyjni Żydzi. Tak to nawet Indie mają problem, bo już wyraźnie spadli poniżej 2. Chiny mają 1, Korea szoruje po dnie. Nawet komunistyczna Korea Północna ma znacząco poniżej 2. Chłopie, odstaw to chłopskie myślenie i spójrz na liczby.
  6. A kim są ci wrogowie zachodu? Bo akurat najbardziej po dnie szoruje demografia Chin i Korei. Rosyjska też dupy nie urywa. Takie szukanie spisków jest irracjonalne, skoro to problem globalny. Jeśli już, to problemem jest krótkowzroczna chciwość korporacji. Ktoś powinien ukrócić to robienie ludziom wody z mózgu przez Instagrama, te dziwne wojny płci w Mecie czy skręcone pod zysk algorytmy Tindera, bylebyś sobie nikogo nie znalazł. Smartfonoza też wymaga regulacji.
  7. Ale tam jest planowanie, jak dobrze widzę. Większość nawet nie ma z kim planować. Ogólnie są dwa takie główne gamechangery w dzietności: 1) Stały związek 2) Umowa o pracę na czas nieokreślony Polska kuleje tu i tu.
  8. No nie za bardzo, bo art jest od socjolożki z PAN i takie są wyniki: Łakomy też podawał statystyki, że dzieci chce mieć jakieś ~90 do 92%. A tak z otoczenia to ja też mogę wymienić 1/10 co nie chce, przynajmniej jeśli chodzi o facetów. Chociaż w sumie z kobiet niechcących mieć dzieci osobiście znam tylko 1 na wszystkie. W wątku jest może 1-2 co piszą swoje fantazje o ciemnoskórych. Normalnie takich i tak się blokuje.
  9. Przerwę wam na chwilę garścią statystyk, bo te wywody o incelstwie są skrajnie bezsensowne (źródła niżej). Mamy ~45% singli w pokoleniu Z, co dopełnia 20% związków na odległość, czyli w takim pełnym związku mamy... 1/3 młodych? Bardzo kiepsko to wygląda. No i to są za wysokie liczby, żeby upatrywać problem w jakichś "incelach/przegrywach", jak postulują starzy ludzie. Pełny art: https://www.politykainsight.pl/cwiczeniazprzyszlosci/esej09
  10. A tam toniemy. To globalny model gospodarki. Drukujemy bez końca i zwiększamy cyferki w Excelu, choć demografia to ~1 i trzeba powoli przyzwyczajać się do spadków. W sumie ciekawy będzie szok demograficzny na rynkach finansowych. @ITHardwareGPTjakieś prognozy?
  11. Nie no, taka sugestia się sama ciśnie po jego postach Fetysz ma jakiś czy coś.
  12. Na UoP też są w sumie sposoby. Kredyten Machen i odliczasz od podatku.
  13. Głównie chodzi o Temu i Empik. Chociaż Vinted też trochę zabiera.
  14. Niby jak? Ja już teraz widzę problem ze spadającym obrotem w wielu firmach, a koszty ciągle rosną. Pewnie na 2026 znów wydam sporo rekomendacji do zwolnień. Zresztą ten problem już występuje nawet u gigantów. Allegro właśnie wysłało ludzi do biur (przy okazji likwidując 2 z tych biur), żeby zrobić redukcję etatów, nie nazywając tego redukcją etatów. JDG to nie taki prosty temat, bo koszty stałe są dużym ograniczeniem. Zresztą u nas i tak z tej wypłaty więcej zabiera ZUS niż PIT.
  15. Ja już baby nie mam prawie rok, ale mieliśmy taką relację, że mam wątpliwości co do wiązania się z inną - takie poczucie, że to już nie będzie to samo. Też kwestia, że była nie mogła mieć dzieci (przyczyny biologiczne). Nie to było powodem, ale też zastanawiam się, czy z czasem nie zaczęło by mi to przeszkadzać. Ogólnie skomplikowane są teraz relacje, a toksyczność internetu i ogólnie cybernetyzacja życia w tym nie pomaga. Ogólnie czuję pewien paradoks wysiłku do komfortu nawet w zwyczajnych relacjach. Dając przykład, mogę pojechać 30 km do kumpli (pół godzinki drogi) i jest super spotkanie, ale możemy też siąść sobie zagrać w LoLa, nie wychodząc z domu, zerowym wysiłkiem. No i często właśnie jakoś się nie chce i leci internetowo. Chyba taka leniwa specyfika dzisiejszych czasów.
  16. Różnica wieku i ograniczony zakres informacji? Bo ogólnie sporo z tego dotyczy pokolenia Z, które jest już wychowane na smartfonach i Tik Toku. A statystyki nie kłamią i większość z tego pokolenia nie ma partnera/partnerki. Apropos, ignorowanie Internetu jest bez sensu, bo w Internecie powstaje już gdzieś ~50% związków, które jeszcze są. Czyli, tak czy srak, realnie obowiązuje te internetowe wymagania. Welp, wiem, że pewnie dla ciebie to brzmi jak sci-fi, ale realnie mówimy tutaj o tej różnicy pokoleniowej.
  17. No tyle gdzieś wychodzi albo więcej, zresztą Łakomy to przytaczał. Ogólnie na /r/Polska była właśnie tabela z tą dzietnością małżeństw dla Europy i chyba wszędzie wychodziło blisko ~2. Tylko nie mogę jej teraz znaleźć, a nie chce się sam grzebać z danymi GUS/Eurostat. A tu jeszcze jest coś ciekawego: https://marketingprzykawie.pl/espresso/bezdzietni-raport-o-bezdzietnych-w-polsce-w-2025-r/ Okazuje się, że przyczyną najczęściej wskazywaną przez respondentów obu płci jest problem ze znalezieniem odpowiedniego partnera/partnerki (31%). Kiedy porównamy światopogląd grupy bezdzietnych kobiet i bezdzietnych mężczyzn, zobaczymy, jak duży jest rozdźwięk między nimi w deklarowanych poglądach: kobiety znacznie częściej wyznają wartości liberalne, panowie istotnie statystycznie częściej niż panie – konserwatywne.
  18. Pytasz, bo nie czytasz moich postów ze zrozumieniem. Wyraźnie napisałem, że to blisko ~2 się tyczy urodzeń w związkach, szczególne w małżeństwach. W obiegu są różne teorie, ale większość z nich ignoruje obiektywne dane – liczba dzieci w związkach nie zmieniła się znacząco. Co zmieniło się zaś drastycznie – liczba zawieranych związków (formalnych i nieformalnych). Więc no, możemy sobie pisać o karierach, mieszkaniach, stabilizacji, ale to nie jest specjalnie istotne statystycznie. To jest tylko wadliwa metoda tłumaczenia sobie przyczyn. Odpowiedź (tę prawdziwą) masz w danych i tyczy się starej zasady jak świat – najpierw było jajko czy kura? No oczywiście możemy iść dalej, czyli porównywać, na ile praca zawodowa kobiet ma wpływ na to, ale wtedy już szukamy rozwiązania problemu, a nie przyczyny.
  19. Ale to sobie możesz wymyślać różne własne interpretacje. Twardy fakty są następujące – w związkach dzietność jest bliska ~2. Pomimo tych wszystkich czynników. Ogólnie możemy je uznać za 3-4 rzędne. Zresztą to się nawet zgadza z tymi sondażami, gdzie jednak >90% deklaruje chęć potomstwa. Bezdzietne kobiety z wyżu to w zdecydowanej większości... samotne kobiety.
  20. Bicz pliz. Dane, statystyki, a nie twoje subiektywne odczucia. Chyba że brak partnera też klasyfikujesz w ten sposób (brak stabilizacji).
  21. Co mi się w sumie wydaje błędem tak naprawdę. Widać to po tym, że kolejne roczniki coraz mniej potrafią zrobić samodzielnie i są coraz mniej odporne na jakiekolwiek sytuacje stresowe. Tak samo są coraz mniej zgodne do ustępstw, co pewne też ma wpływ na ten rosnący % rozwodów. Dość często mam problem z młodszymi, że się obrażają o byle gówno, jak ja sobie tylko jaja robię. Tak jakby nie wiem, byli dość wyczuleni na swoim punkcie.
  22. Ale co wyjaśnia? Bo ja mam wrażenie, że dużo z tych kosztów posiadania dzieci to zwykłe fanaberie, które możesz z powodzeniem zignorować. W czasach koniec liceum/początek studiów zawsze mnie zastanawiało, czemu w zaprzyjaźnionej rodzinie (od kolegi ojca) ładują tyle kasy bezsensownie w swojego syna rocznik 2000. Zajęć dodatkowych miał chyba cały grafik, z czego większość (dużo) płatne. I teraz najlepsze – realnie na żadne z nich nie chciał chodzić i się żalił, że w ogóle musi to robić Koniec końców do niczego mu się potem nie przydały. Ja sam to w ogóle nie kojarzę, bym jakoś dużo kosztował rodziców. No ale chodziłem do szkoły na miejscu i nie prosiłem o jakieś smartfony po 3 tysiące ziko (zresztą wtedy ich jeszcze nie było). Podobnie – jeśli koniecznie musi mieć jakiś wysoki standard. A musi? Zawsze mnie zastanawia np. to, jak ludzie liczą, że kolejne dziecko = kolejny pokój w mieszkaniu. Do niedawna całe pokolenia się wychowywały we dwójkę w jednym pokoju.
  23. Czyli kiedy to było, jak rodzice? Przecież u nas ta polityka prorodzinna to jest dopiero od kilku lat tak naprawdę. Łojezu, dzięki za bezużyteczne rady, dziadku. Ja tylko mówię, ile moi znajomi dostają zwrotów na PIT i z tego, co widzę, jest tego wcale nie tak mało. Zresztą jeden to w ogóle dużo wydoił tych dopłat, bo jeszcze pobierał jakieś wakacyjne na dzieci (teraz już chyba tego nie ma, to jakoś koło pandemii było chyba?).
  24. Ale z samego PIT ci sporo zwrócą. Nie pamiętam dokładnych liczb, ale znajomy z dwójką dzieci co roku ma spory zwrot na PIT.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...