Skocz do zawartości

Element Wojny

Użytkownik
  • Postów

    3 928
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Ostatnia wygrana Element Wojny w dniu 7 Czerwca

Użytkownicy przyznają Element Wojny punkty reputacji!

3 obserwujących

Ostatnie wizyty

2 625 wyświetleń profilu

Osiągnięcia Element Wojny

ITH Sigma

ITH Sigma (5/5)

4,4 tys.

Reputacja

  1. Robie ta mini gre stricte dla kasy - bo nie wiem seryjnie skad mialbym ja wziac, w tej grze za questy zdobywasz jakies drobniaki kiedy wszystko kosztuje grube tysiace. Mam juz 3 level - ale bedac szczerym fun totalnie zerowy, ciagle tylko lowienie ryb, rabanie drzew i budowanie jakichs totalnych pierdol. Wkurza mnie tez ze pozio m satysfakcji praktycznie stoi w miejscu, i nie wiem jak mam go podniesc o kilka tysiecy wyzej. Biorac pod uwage ilosc poswieconego czasu zarobek tez do dupy - mam na koncie raptem 35 tysiecy dolarow. Te przedmioty w sklepach to chyba tylko dla trybu NG+ - przeciez jesli nawet jakims cudem zbiore 1mln dolarow, w co drugim sklepie jest cos fajnego co kosztuje od 200 do 500 tysiecy. Jak mam na to zebrac kase? Nie bede w stanie kupic nawet 10% przedmiotow, ktore chcialbym. No chyba ze jest jakis zwrot fabularny i po pokonaniu jakiegos bossa znajde walizki pelne $$$.
  2. Squid skończony. Sezon 1 to dla mnie było takie 9/10, Sezon 2 to takie 7,5/10, ale Sezon 3 to już niestety równia pochyła i max. 5/10. Co mi się podobało? Wątek matki i syna (szacun dla starszej Pani, zagrała rewelacyjnie) oraz żołnierki - to była topka, a wątek dziewczyny w ciąży (co by nie było znanej koreańskiej celebrytki) był całkiem niezły. Fajny był też wątek po włączeniu się do gry numeru 1, jego relacja z 456 była nieźle pokazana. Szamanka też była ok, szczególnie jej końcowe sceny mi się podobały. Było kilka też naprawdę mocnych i emocjonalnych momentów, do tego kilka mega dobrych zaskoczeń. Co mi się nie podobało? Długo by wymieniać. Wątek brata policjanta to po raz kolejny festiwal żenady, zwykła strata czasu ekranowego i brak szacunku dla widza. Gry były ogólnie mniej ciekawe niż w S1. Postacie "złych" (przykładowo tego starego siwego dziada) były fatalnie nakreślone, byli źli bo byli i tyle, dużo krzyczeli, jakimś cudem się prześlizgiwali z gry na grę na trupach innych a potem i tak bezsensownie ginęli. Nie ma nawet porównania ze świetnym złolem 101 z S1. Końcowy wynik był znany już na 2 odcinki przed końcem ze względu na wprowadzenie gracza-niespodzianki, Netflix nie mógłby sobie pozwolić na tak ogromną kontrowersję odnośnie tej postaci, rozbijało się tylko o to w jaki sposób to się odbędzie, ogromny zawód. 456 fatalny w tym sezonie, gość prawie cały swój wątek w S3 przewalił na moralne rozterki i haluny związane z poprzednimi wydarzeniami, to jak go przepychali do samego końca było po prostu słabe. Było też kilka ultra słabych momentów które graniczyły z jakąś parodią - typu totalny złol który ginie bo zapomniał że zostawił broń w windzie; policjant dzwoniący do podejrzanego z informacją że ktoś im właśnie przekazał że jest zamieszany w masowe zabójstwa albo jakieś dyskusje o demokracji i głosowania kilku totalnych psychopatów, co powinni zrobić i kogo zabić, kiedy dosłownie za rogiem czeka wolność, życie i 7,6mld jenów nagrody - zakończenie tego konkretnego wątku zasługuje normalnie na Oskara Zawód totalny. Na szczęście to tylko 6 odcinków.
  3. Spoko, tylko że to powinno być dostępne opcjonalnie, a nie ładowane w fabułę główną. Nie mogłem z tej wyspy sobie po prostu wyjść, nie mogłem tego anulować, nie mogłem przyśpieszyć czasu, musiałem tam tkwić 3 dni i robić jakieś pierdolniki. Już w Lost Judgment nie podobało mi się chowanie warstwy fabularnej za serią minigierek, a tu jest jeszcze gorzej. Z gry na grę to postępuje, bo przecież kolejni w kolejce Piraci to jedna wielka minigra, a warstwa fabularna jest totalnie na drugim planie i jest najsłabsza z wszystkich Yakuz. Naprawdę nie dziwi mnie, że Infinity Wealth sprzedało się 2x gorzej od Like A Dragon, do tego NG+ i różne dodatki za paywallem, to jakiś żart, szczęście że kupiłem wersję Ultimate. Tego motywu kompletnie nie rozumiem. Zrobiłem już sporo questów pobocznych, robię sporo contentu dodatkowego, jestem już w 6 chapterze z 12, a na koncie mam 2 tysiące dolarów, gdzie w sklepach rzeczy kosztują od kilkudziesięciu tysięcy do kilku milionów. Nie mam pojęcia w jaki sposób miałbym te pieniądze zebrać, żeby mnie było na cokolwiek stać. Udaje mi się zebrać drobniaki na jobs, nawet na naukę w szkole nie mam kasy, a żeby coś kupić, jakiś ciuch czy broń? Zapomnij.
  4. No tego nowego rezysera od Like A Dragon, ktory zadebiutowal w Infinity Wealth, juz nie lubie. Gry z tej serii od zawsze cechowala duza ilosc minigierek, ale wrzucanie ich do FABULY GLOWNEJ (jakas debilna wyspa, gdzie musialem zbierac jakies liscie + kamienie i budowac jakies pierdoly) to juz jest jakas przesada. Do tego pacing kompletnie lezy w tej grze, fabula nie jest plynna, jest bardzo duzo przestojow. Nowa lokacja bardzo mi sie spodobala, ale sporo innych rzeczy w tej grze lezy i kwiczy. Niedawno ogralem Lost Judgment pod "starym" rezyserem, tam to wygladalo o wiele lepiej.
  5. No nie wiem, wczoraj ogladalem dwa odcinki Squida (zostal mi tylko final) i plakalem (z totalnego zazenowania poziomem prezentowanej fabuly) Mainstream mnie juz meczy. Mainstream sam sie juz zmeczyl soba. Teraz Casey dostaje glosy w ankietach, a w latach 2011-2013 tego czlowieka mieszanego z blotem i grzebanego zywcem. Jak widac uplyw czasu zmienia perspektywe. Plebsu nie bede komentowal.
  6. Mnie wyniki ankiety totalnie bawią póki co, pokazują pewien poziom tego forum
  7. Jeszcze tylko finałowy odcinek Squida i koniec. Panie, co za kretyn pisał scenariusz tego sezonu. Jeden idiotyzm pogania kolejny, bzdura bzdurę, a cudowne zrządzenia losu na poziomie troll master level. Gdyby to było od jakiegoś Kojimy, to może jeszcze bym zrozumiał że to jakaś wyższa szkoła jazdy... Ten serial powinien skończyć się na pierwszym sezonie.
  8. Też bym zobaczył, ale wątpię czy kiedyś doczekamy się wydania na miarę Justice League: Eric Snyder Cut. Bob Gale nie wykluczył czegoś w przyszłości, ale zapewne chodziło mu o inne materiały z czasów kręcenia oryginału, w ramach dodatków do jakiejś tam kolejnej edycji. Po pierwsze: tamta wersja ledwo weszła na taśmę montażową i nigdy nie przeszła przez post-produkcję. Więc ktoś musiałby wyłożyć SPORO kasy, żeby nagrania odrestaurować (taśmy sprzed 40 lat), zmontować, dodać efekty specjalnie, cały proces post-produkcji. Grube miliony. I dla kogo mieliby to robić? Dla kilku-kilkudziesięciu tysięcy zainteresowanych? Dla 99,999% świata istnieje tylko Michael J Fox w tej roli, i to się nigdy nie zmieni. Po drugie: Eric Stoltz. Wiem, że Eric dostał pełne wynagrodzenie za swoje dni zdjęciowe, i że wytwórnia ma prawo do wydania w ramach cut-scenes różnych fragmentów, w których występuje. Ale wydanie całego filmu, w ramach jakiejś nawet ograniczonej dystrybucji? Czy w ogóle mieliby prawo coś takiego zrobić? Poza tym, czy Eric chciałby tego po ponad 40 latach? Długo mu zajęło poradzenie sobie z tym (co sam mówił w wywiadzie z lat 90-tych), i wątpię, czy chciałby do tego wracać. Co mu teraz dałyby ewentualne przychylne opinie, pozytywne recenzje, nawet dobry czy bardzo dobry odbiór filmu? Było, minęło, czasu nie cofnie, może jeszcze bardziej boleć poczucie straconej szansy na zrobienie wielkiej kariery. A co do Michaela - on naprawdę wypruwał sobie wtedy flaki. Dzień na planie serialu, noc na planie filmu, prawie bez snu, jedzenie na szybko, tylko prysznic pomiędzy sesjami. I tak całe tygodnie. To mogło mieć ogromny wpływ na jego zdrowie.
  9. Heh, na tą serię poświęciłem już chyba z 8-9 miesięcy, z jeszcze nie ukończyłem. Także jak nie masz czasu, to nie ma o czym rozmawiać
  10. Żałuj Panie, żałuj, niesamowita seria, szczególnie z takim wstępem jak Yakuza 0.
  11. W kwestii Stoltza przez lata powstało bardzo wiele różnych wersji tej samej historii. Wiadomo też, że Gale na przestrzeni lat ostro kręcił w tym temacie. Widziałem sporo materiałów, gdzie raz bardzo chwalił Stoltza za jego sposób interpretacji postaci Marty'ego, który po prostu nie zgadzał się z jego wizją; innym razem pisał, że nie opublikuje innych fragmentów z jego udziałem, bo nie chce publicznie go ośmieszać zamieszczając fragmenty, w których fatalnie zagrał itd. Sytuacja ze Stoltzem i Gloverem pokazała, że Gale/Zemeckis/Spielberg to jednak nie były tak fajne osoby w biznesie, na jakie je kreowano. Glover wygrał proces sądowy, ale złamało mu to karierę, bo przecież ośmielił się wrzucić nazwisko Spielberga w swój pozew. Melora Hardin została zwolniona z BTTF i obiecano jej rolę w innych projektach, nigdy już się do niej nie odezwali. Stoltz oprócz tego jednego wywiadu chyba tylko raz kiedyś skomentował całą tą sytuację, ale wiadomo że bardzo się to na nim odbiło - jako na młodym aktorze - i krótko po epizodzie z BTTF wyjechał z USA na prawie 2 lata, żeby się odciąć i pozbierać po tym wszystkim. Warto dodać kilka ciekawostek: - Thomas F. Wilson (Biff) miał trudną relację ze Stoltzem, bo ten żył swoją rolą, i tak się wczuwał, że w scenie w kawiarni legalnie mu przywalił - to nie było grane, prawie złamał mu szczękę. Ta scena nadal jest w filmie - Wilson przyznał, że z Foxem nie kręcił tej sceny ponownie. Poza tym Fox jest niższy od Stoltza. Różnice chyba widać od ręki, prawda? Co ciekawe: to właśnie Wilson jako pierwszy przyznał, że Stoltz nakręcił prawie wszystkie swoje sceny, choć twórcy zarzekali się że było inaczej. - Crispin Glover (ojciec Marty'ego) miał lepszą relację ze Stoltzem niż z Foxem. Mogło to wynikać z tego, że był zmęczony produkcją, zmianami, i koniecznością kręcenia swoich scen od nowa z Foxem. Twierdził też, że Stoltz bardzo dobrze zagrał w swoich fragmentach z nim. - Lea Thompson (matka Marty'ego) była ogromnie zdziwiona reakcją Stoltza przy czytaniu scenariusza, kiedy ten powiedział coś w ten deseń że "to dramatyczna i bardzo smutna historia o chłopaku, który stracił wszystko co znał, przez to że zmienił bieg historii". Jej zdaniem to było dziwne, bo przecież film miał być komedią? Co ciekawe, bardzo się polubili i była między nimi chemia (a nawet coś więcej), której Lea nie miała już potem z Foxem. Ponad 2 lata później zagrali razem w innym filmie, Some Kind Of Wonderful. - Stoltz jest cały czas w filmie, w kilku różnych scenach (ok. 4-5), których nie nakręcono ponownie z Foxem. Ogólnie bardzo interesująca historia
  12. Van Damme był na planie cały 1 dzień, znam tą historię. Były też inne przypadki typu Harvel Keitel zastąpiony w Apocalypse po 2 tygodniach kręcenia filmu. BTTF to szczególny przypadek, bo tutaj film był praktycznie nakręcony (95% wszystkich planowanych scen) i nagle zaczęli kręcić go od nowa. Przez lata spekulowano, że Stoltz nakręcił tylko część scen, że wymiana aktora była dość naturalna itd. ale kilka lat temu Lloyd i Thomas Wilson przyznali, że prawda była inna. Życie pisze własne scenariusze. BTTF odniosło ogromny sukces i doczekało się sequeli, a Michael J Fox zapisał się na kartach historii. To naprawdę musiało być bolesne dla Stoltza, że takie coś przeszło mu koło nosa. To dobry aktor, który kilkoma innymi rolami odniósł później sukces artystyczny, ale nie komercyjny. Mimo wszystko szacun, że sobie poradził po takiej porażce.
  13. To już nie teoria, są oświadczenia osób, które brały udział w produkcji filmu. Sam widziałem jedno z takich oświadczeń. Wiadomo jednak że to stara sprawa, i nikt przy tym nie będzie dłubał po 40 latach. Niemniej jednak, Michael J Fox niedawno przekazał, że pisze książkę, i chciał zaprosić Erica do pomocy w napisaniu fragmentu odnośnie jego udziału w produkcji filmu. To jest chyba jedyny moment w karierze Erica (nagrany ponad 10 lat później), kiedy o tym rozmawia:
  14. Mało która historia zza kulis Hollywood budzi tyle emocji, co przypadek Erica Stoltza i jego udziału w legendarnym „Powrocie do przyszłości”. To opowieść o trudnym procesie tworzenia filmów, zakulisowych działaniach twórców, dramatycznej decyzji i jednym z najbardziej zaskakujących zwrotów akcji w historii kina. Wszystko zaczęło się na początku lat 80., kiedy scenarzysta Bob Gale i reżyser Robert Zemeckis wpadli na pomysł filmu o nastolatku, który cofa się w czasie i przypadkowo spotyka swoich rodziców z czasów młodości. Mimo świetnego konceptu, projekt był długo odrzucany przez hollywoodzkie studia. Dopiero dzięki wsparciu Stevena Spielberga, „Back to the Future” trafił do produkcji w wytwórni Universal. Od początku oczywistym wyborem do głównej roli Marty’ego McFly’a był Michael J. Fox — młody aktor znany z serialu „Family Ties”. Niestety, jego napięty grafik nie pozwalał mu na udział w zdjęciach. Twórcy musieli więc szukać alternatywy. Wybór padł na Erica Stoltza, aktora znanego z dramatycznej roli w filmie „Maska” (1985). Stoltz był utalentowany, wrażliwy i pracowity, choć miał zupełnie inne podejście do aktorstwa niż zakładali twórcy — preferował styl metodyczny, pełne zanurzenie w postać, a ton jego gry był poważny, wręcz melancholijny. Zdjęcia z jego udziałem ruszyły pod koniec grudnia 1984 roku. Nakręcono niemal wszystkie sceny z jego udziałem — włącznie z kluczowymi momentami w 1955 roku, sekwencjami w szkole, scenami z Lorraine i Dociem. Stoltza można było zobaczyć niemal w każdej klatce filmu. Jednak z każdym kolejnym tygodniem stawało się coraz bardziej jasne, że coś nie gra. Stoltz nie potrafił oddać lekkości i komediowego wyczucia, które były kluczowe dla postaci Marty’ego i ogólnego tonu filmu. Nie nawiązał też odpowiedniej chemii z Christopherem Lloydem, odtwórcą roli ekscentrycznego doktora Browna. Jak wspominał Lloyd, choć cenił Stoltza jako aktora, nigdy nie „poczuł” go jako Marty’ego. Dodatkowo Stoltz — zgodnie ze swoją metodą — żył swoją postacią również poza kamerą, wymagając od współpracowników, by zwracali się do niego „Marty”, co budziło konsternację na planie. Po 5-6 tygodniach zdjęć reżyser Zemeckis i producent Bob Gale podjęli trudną, ale konieczną decyzję — postanowili wymienić głównego aktora. Była to operacja ryzykowna i kosztowna: studio musiało zatwierdzić zmianę, a już nagrane materiały trafiły do kosza. Straty wyniosły około trzech milionów dolarów. Równocześnie powróciła szansa na zatrudnienie Michaela J. Foxa. Dzięki reorganizacji grafiku w „Family Ties” udało się z nim podpisać umowę. Fox zgodził się grać w filmie nocami i w weekendy, podczas gdy w ciągu dnia kontynuował pracę na planie serialu. Od pierwszych dni zdjęć z udziałem Michaela J. Foxa stało się jasne, że to był strzał w dziesiątkę. Nowy Marty był zabawny, zadziorny, energiczny — dokładnie taki, jakiego potrzebował film. „Powrót do przyszłości” trafił do kin w lipcu 1985 roku i natychmiast stał się światowym fenomenem. Film zarobił setki milionów dolarów i rozpoczął jedną z najbardziej kultowych trylogii w historii kina. Ale... Mimo że oficjalna wersja głosi, iż Eric Stoltz został zwolniony po kilku tygodniach zdjęć, ponieważ „nie pasował do tonu filmu”, dziś coraz więcej wskazuje na to, że jego udział od początku miał charakter bardzo "tymczasowy". Produkcja „Powrotu do przyszłości” znajdowała się w kryzysowym momencie: jeśli zdjęcia nie rozpoczęłyby się przed deadline ustalonym na koniec grudnia 1984 roku, studio Universal miało wycofać finansowanie i skasować projekt. W tym czasie Michael J. Fox — pierwszy wybór twórców — był niedostępny z powodu zobowiązań wobec serialu „Family Ties”. Spielberg i reszta zespołu musieli więc zdecydować: opóźnić produkcję i ryzykować jej anulowanie, czy rozpocząć zdjęcia z innym aktorem. Zatrudnienie Erica Stoltza prawdopodobnie było zatem ruchem strategicznym — pewnego rodzaju zabezpieczeniem. Z relacji niektórych członków ekipy wynika, że Stoltz został najprawdopodobniej wykorzystany jako „tymczasowy Marty” — a jego miejsce miało zostać zwolnione w chwili, gdy grafik Foxa pozwoli na jego udział. Bob Gale miał otrzymać od Spielberga instrukcję, by nie udzielać Stoltzowi zbyt wielu wskazówek reżyserskich i pozwolić, by jego interpretacja była nie do końca spójna z zamierzeniem filmu i żeby nie wypadł zbyt dobrze w swojej roli. Takie działanie – jeśli miało miejsce, a o czym świadczą pojawiające się komentarze osób biorących udział przy produkcji filmu – oznaczałoby celowe wystawienie aktora na porażkę, o której sam nie wiedział. Stoltz, grając zgodnie z pierwotną wersją scenariusza, nadał postaci Marty’ego mroczniejszy, bardziej dramatyczny ton. Christopher Lloyd, odtwórca roli Doca Browna, przyznał po latach, że pierwszy scenariusz był znacznie poważniejszy i mniej komediowy niż wersja z Foxem. Inny ubiór Marty'ego w wersji Stoltza, a także sposób kręcenia scen na to wskazywał. Stoltz więc nie „grał źle” — grał inny film. Również relacje z planu nie pokazują go jako trudnego czy konfliktowego. Wręcz przeciwnie — znany był z ogromnego zaangażowania, a jego metoda aktorska oparta na całkowitym wejściu w postać powodowała, że przez cały czas był „Martym” i prosił, by inni aktorzy go tak nazywali, nawet w przerwach pomiędzy kręceniem scen. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że po prostu nie dano mu szansy w uczciwej grze. Nie był on zresztą jedyną ofiarą tej decyzji. Wraz ze zwolnieniem Stoltza zwolniona została także Melora Hardin — aktorka, która miała zagrać jego ekranową dziewczynę, Jennifer Parker. Hardin została wybrana, gdy Stoltz był jeszcze na pokładzie. Była od niego nieco wyższa, co w niczym nie przeszkadzało, dopóki był on głównym aktorem. Gdy do obsady dołączył niższy od niej Michael J. Fox, twórcy uznali, że „nie wyglądałoby to dobrze w kadrze”. Melora została natychmiast zastąpiona przez Claudię Wells, która fizycznie lepiej pasowała do Foxa. Decyzja ta, czysto wizualna, pokazuje brutalność i powierzchowność niektórych hollywoodzkich standardów. To wszystko składa się na szerszy obraz, w którym twórcy „Powrotu do przyszłości” — mimo wielkiego artystycznego sukcesu — podejmowali decyzje w sposób często nieprzejrzysty, a czasem wręcz instrumentalny wobec ludzi. Przypadek Crispina Glovera tylko to potwierdza. Glover, który stworzył niezapomnianą kreację George’a McFly’a, ojca Marty'ego, nie wrócił do sequela z powodu sporu finansowego i ideowego — nie zgadzał się z przesłaniem drugiej części, w której szczęście bohaterów utożsamiono z bogactwem. W odpowiedzi twórcy użyli jego archiwalnych nagrań i zatrudnili dublera w protezach twarzy, by stworzyć iluzję jego obecności. Glover pozwał studio i wygrał precedensowy proces dotyczący praw do wizerunku — ważny moment w historii aktorskiej etyki w Hollywood. To jest już jednak historia. BTTF odniosło ogromny sukces komercyjny, a Michael J Fox stworzył niezapomnianą kreację, która już na zawsze pozostanie jedną z najbardziej znanych w popkulturze. A jednak, fani BTTF do dziś rozmawiają o „Eric Stoltz Cut” — alternatywnej wersji filmu, która mogłaby pokazać, jak wyglądałby kultowy klasyk, gdyby dano Stoltzowi szansę naprawdę zabłysnąć. Bob Gale, zapytany o to kilka lat temu, powiedział że "nie wyklucza jego pojawienia się w przyszłości".
  15. Oczywiście że mają znaczenie, ale tylko dla wybranych W Twoim zestawieniu wiadomo, że wygrają goście od TLOU, DS/Eldenów i Mass Effecta, bo to tytuły najbardziej znane w popkulturze i ograne przez większość "standardowych" graczy. Na Nagoshiego zagłosują może ze 2 osoby (w porywach), bo akurat tutaj na forum fanów Yakuzy bardzo niewielu (co jest smutne, biorąc pod uwagę ogromną popularność tej serii na całym świecie). O Taro w ogóle nie ma co pisać, kilka osób ograło Automatę, ze 3 Replicanta, a poza mną Drakengarda nikt nawet na oczy nie widział. Z tą nową tabelką 2 głosy to za mało. Teraz zmieniłbym głos z Casey'a na Toshihiro, a nie mogę
×
×
  • Dodaj nową pozycję...