Skocz do zawartości

Element Wojny

Użytkownik
  • Postów

    442
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Element Wojny

  1. Coś jakby z tytułem tego tematu jest nie tak...
  2. A pisałem już na Labie, żeby nie zakładać tematów o grach jeszcze oficjalnie nie ogłoszonych, też nikt nie słuchał Tylko jakieś 99%.
  3. Brakuje mi Bellary, chyba zagram raz jeszcze.
  4. Heh, ja ukończyłem wszystkie Nie jest wspierane bo Yuzu jak i Ryujinx'a już nie ma, są inne emulatory dostępne w odpowiednich miejscach (rozwijają Yuzu) ale nie szukaj ich, bo 99% tego co znajdziesz to typowy spam i trojany. Ostatnia oficjalna wersja Yuzu działa ze wszystkim, ten emulator był rozwijany wiele lat i był prawie doprowadzony do perfekcji, nie trafiłem jeszcze na tytuł z którym byłyby jakiekolwiek problemy.
  5. Cóż, jeśli multiplatformowy Veilguard sprzedał się gorzej o 21% od ex'a na PS5, to ja naprawdę nie mam pytań. Jak oni dobiją do progu 2,5mln kopii łącznie to będzie cud, a przecież muszą sprzedać minimum 5mln kopii, żeby wyjść na zero.
  6. Oczywiście, na ostatniej wersji Yuzu wszystko działa jak trzeba. Jeśli nie grałeś, polecam Fire Emblem Three Houses - mega gra, mega fabuła. W każdym scenariuszu ginie osoba, która wyznaczysz na dywersję, reszta może przeżyć.
  7. Na koncu i tak wszyscy gina, wiec nic nie stracisz. Baw sie dobrze w Stalkerze!
  8. To nie jest żaden plot-twist, tylko wymysł którego nikt nigdy nie podchwyci w przyszłości. Jeśli kiedykolwiek powstanie jakaś kolejna gra w tym uniwersum, będzie to coś zupełnie innego. Dokładnie, szkoda wysiłku tych uzdolnionych, którzy włożyli w tą grę mnóstwo pracy.
  9. A Ty grasz? Jakie wrażenia? A co do tych "modów"... żal komentować.
  10. Pokonywalem bez zadnego problemu przeciwnikow nawet 15 leveli wyzej, po prostu dlugo to trwalo bo wolno im schodzil pasek zycia, ale nie bylo to zadnym wyzwaniem.
  11. Podbilem poziom trudnosci do gory, jedyna roznica byla taka ze walki byly o wiele dluzsze, ale nie fajniejsze, wiec wrocilem do normalnego.
  12. Rozwinalem wszystkie umiejetnosci, zarowno 20, 30 jak i 40-ego poziomu, postac mialem wymaksowana. Tak jak pisalem wczesniej, tutaj gra sie na automacie, zmieniaja sie tylko kolory podczas combosow, nawet przed sekunde nie musialem myslec, wciskalem tylko przyciski. Wczoraj wrocilem do Ishina, i probujac grac "na automacie" jak w Veilguardzie, dostalem momentalnie takie baty od jakiegos przypadkowego bossa, ze zajelo mi dobre 30 minut, zeby sie przestawic na normalne granie.
  13. Tak, jest lepsza, szybsza, płynna, dynamiczna - a po 15-20h jedziesz na automacie, wciskasz w kółko te same przyciski i robisz te same kombinacje aż do znudzenia. W trakcie rozgrywki magiem 3 razy zmieniałem profil ofensywny - nekromanta, lód, ogień - żadnej różnicy, zmieniały się tylko graficzne fajerwerki przy combosach. Nie jesteś casualem, wiesz o co chodzi. Walka ma nie tylko ładnie wyglądać, ale też angażować, a tego tutaj nie było. W Inkwizycji co rusz przełączałem się na Varrica, uwielbiałem naparzać z Bianki.
  14. Walka w Veilguardzie przegra za każdym razem i w każdym scenariuszu, bo w Inkwizycji mogłeś w dowolnym momencie przełączyć się na wybranego kompana i kompletnie zmienić sposób i dynamikę walki.
  15. Z tymi nagrodami robi się podobna parodia jak z recenzjami.
  16. Od kiedy jest się Geoffem Keighleyem i siedzi się głęboko w dupie wydawcy.
  17. A gdzie Stellar Blade ? Fajne dupy za fajne dla GOTY ? Ok, czy ja tam widzę... Veilguarda?
  18. Kurde, mam ochotę na Romancing SaGa 2. Recki ma naprawdę dobre, opinie graczy jeszcze lepsze. https://gameonly.pl/recenzja/recenzja-romancing-saga-2-revenge-of-the-seven
  19. Ja też potrzebuję odpoczynku, dopiero co wtopiłem 70h w Veilguardzie, a przed nim ponad 130h w BG3. Z chęcią zagrałbym w coś krótszego
  20. Taash ma spoko wątki, jak długo tyczą się one Dragon Age. Omijaj wszystkie wykrzykniki, poczujesz się lepiej. Pod tym względem topka, za samo to dałem ocenę do góry, już dawno nie grałem w tak dobrze zoptymalizowaną grę.
  21. Jeszcze dodam 2 rzeczy, do których się nie odniosłem w recenzji, a o które ktoś mi się zapytał na disco: - czy nie przeszkadzało mi, że gra po finale nie pokazuje co się wydarzyło, jak wygląda się świat, jakie były dalsze losy towarzyszy itd. ? Szczerze nie, bo nie bardzo mnie to interesowało. Los Harding był dostatecznie nakreślony w queście po zakończeniu jej wątku w grze, Darvin a cała reszta kompanów mnie nie interesowała i szczerze, waliło mnie, co się z nimi stanie. - co sądzę o sekretnym zakończeniu ? Cóż, uważam że twórcy Veilguarda powinni stuknąć się w głowę. Że niby ktoś podszeptywał Loghainowi, Bartrandowi czy Koryfeuszowi? A ciekawe jak to miało się wydarzyć, skoro Koryfeusz przez tysiące lat był uwięziony w miejscu, do którego nie mógł dotrzeć nikt, kto nie miał w sobie krwi Hawke'ów? Idiotyzm i tyle, takie pseudo-otwarte zakończenie, które do niczego nie prowadzi i które zostanie olane, jeśli Dragon Age kiedykolwiek doczeka się jakiejś kolejnej gry.
  22. Jak ktoś grał DAI Trespassera, i miał romans z Solasem, będzie zadowolony z dobrego finału. Twoje zakończenie oglądałem na YT, w zasadzie powtórka z tego co było w ME2 jak wszyscy zginęli. Ale przyznam że bad ending jest naprawdę bad, dla wszystkich. Szkoda, że podobnych motywów nie było w samej grze. Ja stosuję starą skalę ocen.
  23. Dragon Age Veilguard ukończony, na koncie 72h, zrobione wszystkie questy towarzyszy, 97% questów pobocznych, wszystkie miasta wymaksowane. Recka w spojlerze.
  24. Dragon Age Veilguard ukończony, na koncie 72h, zrobione wszystkie questy towarzyszy, 97% questów pobocznych, wszystkie miasta wymaksowane. Jako fan Dragon Age, który zakochał się w tej serii od czasu jej premiery w 2009 r., mam ogromny problem z oceną Veilguarda. Łatwo byłoby ocenić tą grę zero jedynkowo, skupić się na Taash, na kontrowersjach, cytować pierdoły z tych jakże klikanych filmików na YT i przywalić jakieś 2/10 z dopiskiem SYF. Ale w takie coś bawić się nie zamierzam. Każdy z nas, bardziej lub mniej, zdaje sobie sprawę, jak burzliwy był proces powstawania tej gry. Różni ludzie, różne wizje, resety, restarty itd. Ostatecznie gra trafiła w ręce osób, które z poprzednimi odsłonami, poza nielicznymi wyjątkami, nie miały absolutnie nic wspólnego. Wydarzenia z DAO i DA2, poza dosłownie kilkoma odniesieniami, nie zostały wzięte w ogóle pod uwagę. Wydarzenia z DAI z kolei w bardzo ograniczonym stopniu. Lore został wzięty pod uwagę tam, gdzie im pasował do kontekstu ich historii, a tam, gdzie nie pasował, to albo go zmienili albo o nim zapomnieli. Technicznie grze nie można nic zarzucić (do moich crashy na chwilę obecną się nie będę odnosił, bo odnotowuje je wyjątkowo mały procent graczy). Gra w zasadzie nie ma żadnych bugów czy glitchy, przez całą grę jeden jedyny raz miałem jakiś problem, który znikł po ponownym wczytaniu gry. Animacje są ładne, płynne, szczególnie animacje włosów to jest topka. Cutscenki to jest poziom Bioware jaki pamiętamy, bardzo ładnie wykonane. No ale przejdźmy do samej gry. PLUSY: Veilguard to przepiękna gra dla osób, które akceptują wybrany przez twórców styl artystyczny. Widać, że w design lokacji włożono wiele serca, mogą się podobać. Warto też dodać, że questy towarzyszy mają swoje własne dedykowane lokacje, które czasami naprawdę potrafią pozytywnie zaskoczyć. Walka jest szybka, dynamiczna i efektowna, dla osób, które preferują graficzne fajerwerki. Eksploracja ma swoje pozytywne momenty, jest wielopoziomowa, jak ktoś lubi ładne widoczki to będzie miał tutaj co robić. Akty 1 i 2 pod kątem fabuły głównej robią całkiem niezłą robotę. Czuć w nich ducha Dragon Age, do tego gra operuje ogromną ilością lore i pod tym kątem dochodzi do wielu bardzo różnych zwrotów akcji, często kompletnie wywracających do góry nogami wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy, albo sądziliśmy, że wiemy. Dynamika w tych dwóch aktach jest całkiem dobra, chce się odkrywać co dalej. Gra jest oparta na systemie małych hubów, często korytarzowych, co bardzo przypomina Dragon Age 2 i jest ogromnym odejściem od tego, co było w Inkwizycji – moim zdaniem rozwiązanie na plus, biorąc pod uwagę jak słabe doświadczenie pod tym względem oferowała poprzednia odsłona. Prawie wszystkie wątki związane ze Szarą Strażą, zarówno w kontekście fabuły głównej jak i questów pobocznych, trzymają niezły poziom i dobrze wpisują się w opowieść. Jeśli chodzi o kompanów – podkreślam tylko wątek personalny– warto skupić się na Harding, bo jej wątek, początkowo dość z nudny, z czasem robi się dobry, a pod koniec nawet bardzo dobry. Wątek Darvina ma również bardzo dobre momenty. Neve jest ok, ale pod warunkiem, że jako frakcję wybierzecie Smoki Cienia. Taash również jest ok, pomijając (wiadome) wątki. Cieszą powroty takich postaci jak Varric, Morrigan, Dorian czy Inkwizytor/ka. Finał gry to typowe Bioware – świetnej jakości cutscenki, epickie walki, bardzo dużo się dzieje, gra stara się grać mocno na emocjonalnych nutach, co czasem wychodzi lepiej (szczególnie, jeśli grało się w DAI Inkwizytorką i miało romans z Solasem) a czasem gorzej. Zdecydowanie warto znać wątki z DAI Tresspassera. Finał definitywnie kończy całą opowieść. MINUSY: Rook, jest jedynym protagonistą w całej serii (dla porównania: Origins – 6 różnych prologów, Hawke – historia rodziny, Inkwizytor – klan Lavellan), który nie ma żadnej przeszłości, i żadnej własnej historii do opowiedzenia. Jego wprowadzenie ogranicza się do jednego ekranu powitalnego, wybrania frakcji - co wpływa tylko na niedużą ilość unikalnych dialogów - i początkową wizualizację. Tyle. Rook to tak po prawdzie bezosobowy manekin i przytakiwacz, postać, której główną rolą jest spełnianie zachcianek innych, a rolą dodatkową ciągłe podtrzymywanie innych na duchu i ciągłe przypominanie im o tym. Gracz jest notorycznie wprowadzany w błąd, jakoby miał jakąkolwiek decyzyjność w jakimkolwiek temacie, podczas gdy tak naprawdę nie ma żadnej – czego byś nie wybrał, efekt będzie zawsze ten sam. Wynika to głównie z drzewka dialogowego, które zostało tutaj zamieszczone po to, by takową decyzyjność pozorować. Ale wracając do samych dialogów – ciężko określić, do jakiego odbiorcy są one kierowane. W fabule głównej i wątkach związanych ze Szarą Strażą i Plagą odbiorcą wydaje się być osoba dorosła, podczas gdy we wszystkich innych odbiorcą wydają się być stali bywalcy kanałów CBeebies czy TeenNick. Powiedzieć, że wszystko jest ugrzecznione, to jakby nie powiedzieć nic. Poza wątkami stricte Dragon Age’owymi, gra momentami wydaje się być produktem ubocznym jakieś terapii grupowej – trzymajmy się razem, wspierajmy się, w grupie siła, miłość dla każdego, każdy dobry uczynek będzie wynagradzany, trzeba umieć wybaczać, każdy zasługuje na drugą szansę itd. Ten przekaz jest kierowany do gracza po każdym ważniejszym wątku fabularnym, raz po raz, w kółko i na okrągło. Gra jest liniowa do bólu, co może być akceptowalne dla casualowego gracza, ale nie dla fana Dragon Age. Do tego dynamika gry kompletnie siada w Akcie 3-cim, po naprawdę niezłym finale Aktu 2-ego, gdzie gracz zostaje zasypany ogromną ilością słabego i nic nie wnoszącego contentu. Gra co rusz funduje nam wycieczki do lasu w celu wypicia herbaty czy nakarmienia zwierzątek, a także po to by zamienić z kimś dosłownie kilka zdań, niewiele wnoszących do fabuły całości. Do tego po prawie każdej takiej wycieczce, czeka nas kolejna porcja terapii grupowej w Latarni, gdzie musimy znowu uspokajać zatrwożone umysły naszych kompanów, że jednak wszystko będzie dobrze, bo jesteśmy razem i będziemy się zawsze wspierać. Często jesteśmy świadkami ekscytujących konwersacji o tym, kto woli ser a kto biżuterię, czy kto, ile ubił różowych świnek. Pozostali kompani - w większości nudni i do zapomnienia. Wątek Lucanisa – ktoś chyba zapomniał, że mówimy tutaj o Antiviańskich Krukach, którzy nie biorą jeńców i nie zamykają zdrajców w pokojach, by zrozumieli swoje błędy. Miałka postać, zmarnowany potencjał. Jego wątek kompletnie siada w fazie finałowej, do tego wydaje się niedokończony w kontekście opętania. Zabrakło czasu, chęci czy pomysłu? Bellary chyba nawet nie warto komentować, choć zaskoczyło mnie, jak twórcy postanowili wykorzystać akurat jej postać w fazie finałowej. Emmrich to nekromanta w wersji PG-12. No i zostaje nam Taash. Tak jak pisałem wcześniej, polubiłem jej postać. To co jednak zrobiono z nią w Akcie 3, jest po prostu smutne. Nie zrobili tym przysługi ani fanom Dragon Age, ani społeczności, którą ta postać ma reprezentować. A jeśli już jesteśmy w strefie intymności, to gdzie te wielce reklamowane i dopracowane romanse, bo ja z Neve zobaczyłem jedynie jeden pocałunek, leżenie na sofie i zamknięte drzwi. Pozytywy systemu walki już opisałem, teraz pora na jego minusy. Po 15-20h zaczyna nużyć. Wszystko to, co będziesz używał do samego końca gry, zobaczysz już na samym początku. Będziesz po prostu silniejszy, tyle. Kompani robią za widownię, i są głównie po to, żeby można było bawić się w efektowne combosy. Wszystko uproszczone do granic możliwości, zapewne świetne rozwiązanie dla casualowego gracza, ale ciężkie do przełknięcia dla fana Dragon Age. Nie ma tu żadnej taktyki czy strategii, po prostu biegaj, czekaj na odnowienie, combos, i tak cały czas. Po jakimś czasie gra się jak na automacie. Wątek Varrica Moim zdaniem jedną z rzeczy, które kompletnie nie wyszły w tej grze, jest postać Rooka, totalnie bezosobowego, przypadkowego protagonisty. Gdy robiłem ten finał, gdy stała obok mnie Morrigan, Inkwizytorka i Solas, zastanawiałem się, dlaczego taki random jak Rook tutaj stoi, a nie Hawke. Tak, Hawke. Ten Hawke, którego zarówno w finale DA2 jak i w Inkwizycji szukał Zakon, bo znał wszystkie przyczyny wybuchu konfliktu wojny między Magami i Templariuszami; który wbrew wszelkim przeciwnościom został bohaterem Kirkwall; który znał wszystkie osoby powiązane zarówno z Origins jak i Inkwizycją, a także pomagał Inkwizycji na pewnym etapie. Moim zdaniem to on powinien być głównym protagonistą w tej grze. Tak wiem, mógł przecież zginąć w Inkwizycji, ale mało tutaj zmienili, żeby im pasowało do narracji? Wystarczyło wrzucić w lore, że tam ginął jeden ze Strażników Alistair/Loghain i tyle. Mielibyśmy doskonałe połączenie fabularne wszystkich gier, niesamowity finał z najważniejszymi postaciami wszystkich 3 gier w jednej scenie, niesamowity wydźwięk zwrotu fabularnego z Varriciem, bo przecież Hawke był jego najbliższym przyjacielem. I po forach widzę, że wiele osób uważa tak samo. Podsumowując: Zagrałem, bo jako fan serii, chciałem zobaczyć jak to się kończy. Czy finał mi się podobał? Ogólnie tak, bo miałem dobre zakończenie z Solasem i Inkwizytorką. Czy mógł być lepszy? Mógł. Czy gra mi się podobała całościowo? Nie, zmęczyła mnie strasznie. Czy ma warte zapamiętania wątki? Kilka ma. Czy to najgorsza gra z serii? Moim zdaniem tak. Czy zagrałbym ponownie? Nie. Czy mogę ją polecić innym? Casualom - a pewnie, czemu nie grajcie sobie i bawcie się dobrze. Fanom Dragon Age – nie bardzo, bo będziecie zawiedzeni, ale wybór należy do Was. Moja ocena – 5/10.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...