-
Postów
4 302 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
27
Treść opublikowana przez Element Wojny
-
Tam pracują tysiące ludzi. Nawet jak wytniesz wszystkich nieudaczników, dupopwłazów, ściemniaczy pozorujących wykonywanie pracy czy zatrudnionych według kolorów tęczy, to nadal zostanie tam bardzo wielu specjalistów i ludzi po prostu kochających robienie gier. Poczytaj sobie książki Schreiera, one fajnie to opisują. Problem polega na tym, żeby w tym tłumie te jednostki odnaleźć, i dać im szansę.
- 431 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- brzydka baba
- star wars
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No i problem rozwiązany - kupuj ich gry, graj 20 godzin, wywalaj z dysku, 8/10.
-
Dragon Age: Straż Zasłony (Dragon Age: The Veilguard)
Element Wojny odpowiedział(a) na bleidd temat w Gry komputerowe (PC)
Prawie każda gra z tym dopiskiem zalicza flopa, a pracownicy kończą na bezrobociu. Może w końcu zrozumieli przekaz?? -
To jest już koniec, nie ma już nic. Może niech kolejna grupka zdolnych pracowników Ubi odejdzie i zrobi coś na miarę Clair Obscur? Po cholerę się marnują w tym wariatkowie?
- 431 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- brzydka baba
- star wars
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prosze, kontynuujcie.
-
Będzie jeszcze fabularne DLC o tym, jak afrykański samuraj podbija muzułmański Rzym a potem najeżdża niemieckojęzyczne wyspy brytyjskie i ich króla Mongoła. W końcu zgodność historyczna musi być.
-
Dobra gra nie potrzebuje dobrych wyników sprzedażowych.
-
Jak ktoś nie grał, świetny deal - https://www.nintendo.com/en-gb/Games/Nintendo-Switch-download-software/Persona-Collection-2460327.html
-
Ciekawe, sądziłem że ludzie migrowali na swoich nickach, nawet Odin nie miał problemu przyznać że jest Odinem.
-
Takie tam pogadanki o JRPG'ach.
Element Wojny odpowiedział(a) na Element Wojny temat w Gry komputerowe (PC)
Ta gra rozkreci sie wtedy, kiedy przejdziesz na druga strone wyspy i to rozkreci sie bardzo mocno. Ktos mi to polecil, pamietam ze po 8-10h pomyslalem sobie ze to taka w miare przyjemna gra z dosc papierowa fabula - oj bardzo sie pomylilem Moj ulubiony Ys. -
Niekoniecznie, możliwe że zakończę tą przygodę na tej części. Było sporo dramy w temacie sequela, aż tyle że nie do końca wiem czy będzie chciało mi się w to bawić.
-
-
Takie tam pogadanki o JRPG'ach.
Element Wojny odpowiedział(a) na Element Wojny temat w Gry komputerowe (PC)
W P4 blondyn też Cię podkurwi, z tego co pamiętam ciągle drze ryja i chce się bić. btw. IW skończone, ogromny zawód. -
Like A Dragon: Infinite Wealth ukończony, wszystkie questy poboczne zrobione, na koncie 88h. Zwykle czekam na kolejne odsłony tej serii z ekscytacją. Tym razem jednak, mimo ogromnej zawartości i technicznego rozmachu, pozostaję z uczuciem ogromnego niedosytu. Jako wielki fan tego uniwersum, z pełnym przekrojem wcześniejszych tytułów za sobą, muszę przyznać, że Infinite Wealth to krok wstecz w kluczowym aspekcie: opowieści i prowadzeniu bohaterów. Dostajemy tutaj nową lokację - Hawaje. Przepiękna, naprawdę odświeżająca i dodająca kolorytu całej serii. Coś, o co ta seria od dawna się prosiła. Design jest po prostu fantastyczny - chce się ją zwiedzać, eksplorować, przemierzać wzdłuż i wszerz, wchodzić do tych wszystkich sklepów, biegać po plaży i obijać przypadkowych mobków. Do tego, dostajemy też nieco odświeżone wersje Ijincho i Kamurocho, co jest zaskoczeniem - bo nie kojarzę innej gry z tej serii z aż 3-ema dużymi lokacjami w jednej odsłonie. Na osobne uznanie zasługuje system walki - jeszcze bardziej poprawiony względem Like A Dragon turowy system walki. Pozycjonowanie, kombinacje tag-team, mnóstwo różnych stylów walki - naprawdę chyba każdy fan serii znajdzie tutaj coś dla siebie. Gra oferuje również ogrom treści pobocznych: minigierki, aktywności społecznościowe, rozwijanie relacji z towarzyszami, karaoke, wyjścia na miasto. Dondoko Island – gra w grze w stylu Animal Crossing – choć mnie osobiście nie porwała, z pewnością znajdzie swoich fanów. Jeśli ktoś chce wycisnąć wszystko, co Infinite Wealth oferuje, z łatwością może tu spędzić ponad 200 godzin. Jak ktoś lubi socjalne motywy w stylu Persony 5, odnajdzie się tutaj bez problemu - rozmowy, drink-linki, mini misje poboczne - jest tego naprawdę sporo. Voice acting jak zwykle na wysokim poziomie. Nowa warstwa audio niespecjalnie się wyróżniała, ale mamy dostęp do dużej ilości tracków z poprzednich odsłon. Ogromny też plus za wprowadzenie Yamai'ego - świetna postać, świetna historia, fantastyczne nawiązania do wątków z lat 80-tych. Całkiem też fajnie pokazano, jak social media wpływają na nas i pojmowanie przez nas rzeczywistości. Problem pojawia się jednak tam, gdzie Like a Dragon zawsze miało najmocniejsze fundamenty – w fabule głównej. Poprzednia część przedstawiła nam Ichibana – nowego protagonistę, wyraźnie kontrastującego z poważnym i opanowanym Kiryu. Ichiban to postać z gatunku tych mniej rozgarniętych, uroczo głupkowatych, lojalnych na tyle ile się da i przewidywalnych aż do bólu. I to miało swój urok. Historia miała emocjonalną głębię, bohaterowie się rozwijali, a całość miała spójną strukturę. W Infinite Wealth ten balans zostaje zaburzony niemal od początku. Choć gra startuje z perspektywy Ichibana, bardzo szybko Kiryu wraca z „emerytury” i przejmuje główną rolę fabularną. Ichiban z czasem staje się postacią drugoplanową, a jego własna historia – bardzo szybko robi się rozczarowująco płytka. Przez kilka rozdziałów chodzi dosłownie od punktu A do B, poszukując różnych osób, a jego działania pozbawione są dynamiki czy emocjonalnego ciężaru. Towarzyszące mu postacie – z wyjątkiem Chi – są słabo rozpisane, a dialogi momentami męczą swoją rozwlekłością i brakiem większego sensu. Wątek relacji z Saeko został sprowadzony do banalnego, jednostronnego wręcz wątku romantycznego, pozbawionego jakiejkolwiek głębi czy celu. Sama Saeko została pozbawiona charakteru – po fajnym wprowadzeniu w LaD, nie ma tutaj już żadnej historii do opowiedzenia. Masa bezsensownych i zbędnych dialogów, nielogiczne rozwiązania fabularne, idiotyczne motywy śmierci pewnych postaci które zostają totalnie zmarnowane fabularnie, a ta urocza głupkowatość Ichibana z poprzedniej gry zaczyna się robić męcząca i irytująca, kiedy bohater podejmuje coraz głupsze decyzje. Podobnie rozczarowuje poboczny antagonista w wątku Ichibana – totalny kłamca, manipulant, psychol i sadysta - który chciał zamordować starszą panią i dziecko, który przez lata doprowadził tysiące ludzi do ruiny i bezdomności w ramach swojej zemsty, który w żadnym momencie nie wyraził nawet skruchy, nagle otrzymuje kompletnie niewiarygodny i źle napisany „redemption arc”. Całość sprawia wrażenie niedopracowanej i pozbawionej kierunku. Główny zaś antagonista z jego wątku jest tak fatalny, że wypada cały ten jego idiotyczny wątek jedynie pominąć milczeniem. Fatalnie wypada też ten udawany angielski dubbing na Hawajach - według RGG połowa mieszkańców Hawajów albo zna japoński, albo mówi po angielsku z japońskim akcentem. Z drugiej strony mamy Kiryu – i tutaj gra wyraźnie zmienia ton. Jego historia to właściwie kontynuacja Gaidena oraz poprzednich części z jego udziałem. Powraca mnóstwo postaci i wątków z przeszłości – tak intensywnie, że osoby nieznające wcześniejszych tytułów po prostu się w tym pogubią. Dwa rozdziały gry to wręcz hołd dla starego lore, wymagający od gracza ogromnej wiedzy o uniwersum. Nawet dla fana, takiego jak ja, momentami było to zbyt nachalne – choć przyznaję, że niektóre powroty są bardzo mocne i niespodziewane, a sceny emocjonalne robią duże wrażenie. Ale tu też jest sporo błędów natury narracyjnej - twórcy już nawet nie udają, że wszyscy już wiedzą, że Kiryu żyje, ale oczywiście ta informacja nie dociera do najważniejszych osób, które chciałyby się o tym dowiedzieć. Nagle nikt z nich nie ogląda TV, nie słucha wiadomości, nie przegląda neta, nie używa komórki. Jakaś abstrakcja. A i tak największym problemem jest tutaj zakończenie. Zarówno wątek Kiryu, jak i Ichibana urywa się nagle, bez kulminacji (do której wyraźnie dąży!), bez emocjonalnego spełnienia. Wiele postaci znika bez słowa, wątki pozostają bez puenty, a pojawiające się napisy końcowe zostawiają gracza z uczuciem pustki. Jeszcze nigdy żadne zakończenie gry z tej serii, nie pozostawiło mnie tak obojętnym na to, co zobaczyłem. Mam wrażenie, że twórcy – być może wypaleni, być może pozbawieni wizji ojca serii Nagoshiego, który odszedł po Lost Judgment – po prostu dotrali do ściany i nie wiedzą co dalej. Dogonili obecne czasy, brakuje świeżych pomysłów na fabułę, motywy Yakuzowe już się pokończyły, a odgrzewanie starych kotletów działa już coraz słabiej. Sprzedaż Infinite Wealth była znacznie niższa niż LaD, a ostatni spin-off z Majimą w roli głównej miał tak słaby odbiór, że po pięciu miesiącach trafił do przeceny o 70%. Dodatkowo seria Judgment stoi pod znakiem zapytania z powodu problemów z wizerunkiem głównego aktora. Może dlatego RGG idzie w nowe IP, które zadebiutuje w przyszłym roku – Stranger Than Heaven – które będzie się dziać w latach 1915-1943 – co daje im ogromną przestrzeń na kontynuacje. Jako fan, jestem rozczarowany. Dla mnie te gry zawsze były o emocjach, relacjach i opowieści – a dopiero potem o walce i wszystkim innym. Tym razem najważniejszy element zawiódł. Za rewelacyjny system walki, za Hawaje, za Yamai i bardzo sentymentalne motywy w wątku Kiryu - mogę dać 7/10. Ale za fabułę główną Ichibana i rozpisanie wielu wątków i postaci – nie dam nic, bo ocena byłaby zbyt niska.
-
Takie tam pogadanki o JRPG'ach.
Element Wojny odpowiedział(a) na Element Wojny temat w Gry komputerowe (PC)
Dana? Cudowna gra, można grać bez znajomości poprzednich części. Przepiękna historia, chyba najlepsza odsłona pod kątem fabularnym - ale PRAWDZIWA fabuła wskakuje dopiero gdzieś tak. po 10-12h. Zaczynam finałowy chapter. Mam w głowie totalny mętlik w temacie tej gry - genialny gameplay, świetne minigierki, fantastyczna nowa lokacja i rewelacyjnie napisane postacie (Yamai) pomieszane z totalnym chaosem fabularnym, wątkami które się po prostu urywają, beznadziejnymi antagonistami i coraz głupszym Ichibanem (co było urocze w 7, ale tutaj zaczyna po prostu wkurwiać, jego postać wręcz cofa się w rozwoju). Aż się boję co będzie dalej. W każdej odsłonie blondyni robią za kretynów i podkurwiaczy. -
Human Revolution tak naprawdę nie potrzebuje żadnej dwójki - bo opowiada swoją własną, w pełni zamkniętą historię. Dwójka tak naprawdę zaczyna się od tego... że kompletnie ignoruje finałowy wybór gracza z HR
-
Zamiast dać krok w przód, dajmy krok w tył. Typowe Nintendo.
-
Szkoda że nie dali normalnego co-opa, tylko Pauline na ramieniu. Dzieciaki zupełnie inaczej by tą grę odebrały, gdyby dostali coś w stylu Luigi Mansion 3, albo standardowego co-opa z dzielonym ekranem. Nintendo powinno ogarniać takie podstawy.
-
No średnia jest prawdę mówiąc. Dzieciaki w ogóle już jej nie tykają, ja pograłem parę godzin i meh, na szczęście żona się wkręciła i twardo napieprdziela bananami. 2025 rok, najnowsza konsola, system seller, a oni nadal nie potrafią wrzucić do gry voice actingu. Tragedia. Zakładam że z Pokemonami Z-A będzie to samo. Edit: O, widzę że bawimy się w jakieś confused, spoko, też się pobawię.
-
To samo jest w filmach. Oglądałem wczoraj tą żałość pod nazwą Oszukać Przeznaczenie - Więzy Krwi, i byłem w szoku jak ujowo ten film się prezentuje. Porównałem sobie nawet kilka scen z Oszukać Przeznaczenie 2 sprzed 22 lat, i tam efekty specjalnie wyglądały O NIEBO LEPIEJ - połączenie efektów praktycznych z CGI tam robiło naprawdę dobrą robotę, a tutaj totalne CGI wylewające się z ekranu wyglądało jak side job jakiegoś kiepskiego trzeciorzędnego grafika. To jest to samo co tutaj porównujecie na filmikach.
-
A ja i piję i gram, taki fajny jestem.
-
Nie może, więc wydawcy stosują różnorakie myki. Są wydawcy gier dla dorosłych, którzy na Steama wrzucają swoje bardzo ocenzurowane wersje gier, a już po zakupie - osobno - przysyłają Ci linka do "update", który ściągasz bezpośrednio z ich strony, a na który Steam by w życiu nie pozwolił - typu seks z osobą w teorii 18+ a stylizowaną na 14 latkę, albo różnorakie fetysze, motywy typu mama-syn tata-córka itd. Nawet niedawno był o tym gdzieś artykuł.
-
Spoko, przed podjęciem decyzji Kaspersky jest ostatni do sprawdzenia.
-
Serio, jestem w szoku. Stosunkowo niedawno na czacie miałem o tym dyskusję, że chyba chłodzenie muszę wymienić na lepsze na procku (chyba nawet sam brałeś w niej udział), bo temperatury mam coraz wyższe i nie wiem dlaczego. A tutaj popatrz, zmiana antywirusa i problem zniknął. Wow.
-
Interesujący przypadek - zarówno gdy miałem zainstalowanego Nortona czy Bitdefendera, temperatura procka w idle oscylowała w granicach 50, w zasadzie cały czas. Pod Esetem: Nic innego nie zmieniałem, poza tą jedną rzeczą. 10 stopni w dół to naprawdę sporo. Czy to możliwe, że tamte pakiety miały aż tyle różnych usług działających w tle?
