Skocz do zawartości

Element Wojny

Użytkownik
  • Postów

    4 302
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    27

Treść opublikowana przez Element Wojny

  1. No tego nowego rezysera od Like A Dragon, ktory zadebiutowal w Infinity Wealth, juz nie lubie. Gry z tej serii od zawsze cechowala duza ilosc minigierek, ale wrzucanie ich do FABULY GLOWNEJ (jakas debilna wyspa, gdzie musialem zbierac jakies liscie + kamienie i budowac jakies pierdoly) to juz jest jakas przesada. Do tego pacing kompletnie lezy w tej grze, fabula nie jest plynna, jest bardzo duzo przestojow. Nowa lokacja bardzo mi sie spodobala, ale sporo innych rzeczy w tej grze lezy i kwiczy. Niedawno ogralem Lost Judgment pod "starym" rezyserem, tam to wygladalo o wiele lepiej.
  2. No nie wiem, wczoraj ogladalem dwa odcinki Squida (zostal mi tylko final) i plakalem (z totalnego zazenowania poziomem prezentowanej fabuly) Mainstream mnie juz meczy. Mainstream sam sie juz zmeczyl soba. Teraz Casey dostaje glosy w ankietach, a w latach 2011-2013 tego czlowieka mieszanego z blotem i grzebanego zywcem. Jak widac uplyw czasu zmienia perspektywe. Plebsu nie bede komentowal.
  3. Mnie wyniki ankiety totalnie bawią póki co, pokazują pewien poziom tego forum
  4. Jeszcze tylko finałowy odcinek Squida i koniec. Panie, co za kretyn pisał scenariusz tego sezonu. Jeden idiotyzm pogania kolejny, bzdura bzdurę, a cudowne zrządzenia losu na poziomie troll master level. Gdyby to było od jakiegoś Kojimy, to może jeszcze bym zrozumiał że to jakaś wyższa szkoła jazdy... Ten serial powinien skończyć się na pierwszym sezonie.
  5. Też bym zobaczył, ale wątpię czy kiedyś doczekamy się wydania na miarę Justice League: Eric Snyder Cut. Bob Gale nie wykluczył czegoś w przyszłości, ale zapewne chodziło mu o inne materiały z czasów kręcenia oryginału, w ramach dodatków do jakiejś tam kolejnej edycji. Po pierwsze: tamta wersja ledwo weszła na taśmę montażową i nigdy nie przeszła przez post-produkcję. Więc ktoś musiałby wyłożyć SPORO kasy, żeby nagrania odrestaurować (taśmy sprzed 40 lat), zmontować, dodać efekty specjalnie, cały proces post-produkcji. Grube miliony. I dla kogo mieliby to robić? Dla kilku-kilkudziesięciu tysięcy zainteresowanych? Dla 99,999% świata istnieje tylko Michael J Fox w tej roli, i to się nigdy nie zmieni. Po drugie: Eric Stoltz. Wiem, że Eric dostał pełne wynagrodzenie za swoje dni zdjęciowe, i że wytwórnia ma prawo do wydania w ramach cut-scenes różnych fragmentów, w których występuje. Ale wydanie całego filmu, w ramach jakiejś nawet ograniczonej dystrybucji? Czy w ogóle mieliby prawo coś takiego zrobić? Poza tym, czy Eric chciałby tego po ponad 40 latach? Długo mu zajęło poradzenie sobie z tym (co sam mówił w wywiadzie z lat 90-tych), i wątpię, czy chciałby do tego wracać. Co mu teraz dałyby ewentualne przychylne opinie, pozytywne recenzje, nawet dobry czy bardzo dobry odbiór filmu? Było, minęło, czasu nie cofnie, może jeszcze bardziej boleć poczucie straconej szansy na zrobienie wielkiej kariery. A co do Michaela - on naprawdę wypruwał sobie wtedy flaki. Dzień na planie serialu, noc na planie filmu, prawie bez snu, jedzenie na szybko, tylko prysznic pomiędzy sesjami. I tak całe tygodnie. To mogło mieć ogromny wpływ na jego zdrowie.
  6. Heh, na tą serię poświęciłem już chyba z 8-9 miesięcy, z jeszcze nie ukończyłem. Także jak nie masz czasu, to nie ma o czym rozmawiać
  7. Żałuj Panie, żałuj, niesamowita seria, szczególnie z takim wstępem jak Yakuza 0.
  8. W kwestii Stoltza przez lata powstało bardzo wiele różnych wersji tej samej historii. Wiadomo też, że Gale na przestrzeni lat ostro kręcił w tym temacie. Widziałem sporo materiałów, gdzie raz bardzo chwalił Stoltza za jego sposób interpretacji postaci Marty'ego, który po prostu nie zgadzał się z jego wizją; innym razem pisał, że nie opublikuje innych fragmentów z jego udziałem, bo nie chce publicznie go ośmieszać zamieszczając fragmenty, w których fatalnie zagrał itd. Sytuacja ze Stoltzem i Gloverem pokazała, że Gale/Zemeckis/Spielberg to jednak nie były tak fajne osoby w biznesie, na jakie je kreowano. Glover wygrał proces sądowy, ale złamało mu to karierę, bo przecież ośmielił się wrzucić nazwisko Spielberga w swój pozew. Melora Hardin została zwolniona z BTTF i obiecano jej rolę w innych projektach, nigdy już się do niej nie odezwali. Stoltz oprócz tego jednego wywiadu chyba tylko raz kiedyś skomentował całą tą sytuację, ale wiadomo że bardzo się to na nim odbiło - jako na młodym aktorze - i krótko po epizodzie z BTTF wyjechał z USA na prawie 2 lata, żeby się odciąć i pozbierać po tym wszystkim. Warto dodać kilka ciekawostek: - Thomas F. Wilson (Biff) miał trudną relację ze Stoltzem, bo ten żył swoją rolą, i tak się wczuwał, że w scenie w kawiarni legalnie mu przywalił - to nie było grane, prawie złamał mu szczękę. Ta scena nadal jest w filmie - Wilson przyznał, że z Foxem nie kręcił tej sceny ponownie. Poza tym Fox jest niższy od Stoltza. Różnice chyba widać od ręki, prawda? Co ciekawe: to właśnie Wilson jako pierwszy przyznał, że Stoltz nakręcił prawie wszystkie swoje sceny, choć twórcy zarzekali się że było inaczej. - Crispin Glover (ojciec Marty'ego) miał lepszą relację ze Stoltzem niż z Foxem. Mogło to wynikać z tego, że był zmęczony produkcją, zmianami, i koniecznością kręcenia swoich scen od nowa z Foxem. Twierdził też, że Stoltz bardzo dobrze zagrał w swoich fragmentach z nim. - Lea Thompson (matka Marty'ego) była ogromnie zdziwiona reakcją Stoltza przy czytaniu scenariusza, kiedy ten powiedział coś w ten deseń że "to dramatyczna i bardzo smutna historia o chłopaku, który stracił wszystko co znał, przez to że zmienił bieg historii". Jej zdaniem to było dziwne, bo przecież film miał być komedią? Co ciekawe, bardzo się polubili i była między nimi chemia (a nawet coś więcej), której Lea nie miała już potem z Foxem. Ponad 2 lata później zagrali razem w innym filmie, Some Kind Of Wonderful. - Stoltz jest cały czas w filmie, w kilku różnych scenach (ok. 4-5), których nie nakręcono ponownie z Foxem. Ogólnie bardzo interesująca historia
  9. Van Damme był na planie cały 1 dzień, znam tą historię. Były też inne przypadki typu Harvel Keitel zastąpiony w Apocalypse po 2 tygodniach kręcenia filmu. BTTF to szczególny przypadek, bo tutaj film był praktycznie nakręcony (95% wszystkich planowanych scen) i nagle zaczęli kręcić go od nowa. Przez lata spekulowano, że Stoltz nakręcił tylko część scen, że wymiana aktora była dość naturalna itd. ale kilka lat temu Lloyd i Thomas Wilson przyznali, że prawda była inna. Życie pisze własne scenariusze. BTTF odniosło ogromny sukces i doczekało się sequeli, a Michael J Fox zapisał się na kartach historii. To naprawdę musiało być bolesne dla Stoltza, że takie coś przeszło mu koło nosa. To dobry aktor, który kilkoma innymi rolami odniósł później sukces artystyczny, ale nie komercyjny. Mimo wszystko szacun, że sobie poradził po takiej porażce.
  10. To już nie teoria, są oświadczenia osób, które brały udział w produkcji filmu. Sam widziałem jedno z takich oświadczeń. Wiadomo jednak że to stara sprawa, i nikt przy tym nie będzie dłubał po 40 latach. Niemniej jednak, Michael J Fox niedawno przekazał, że pisze książkę, i chciał zaprosić Erica do pomocy w napisaniu fragmentu odnośnie jego udziału w produkcji filmu. To jest chyba jedyny moment w karierze Erica (nagrany ponad 10 lat później), kiedy o tym rozmawia:
  11. Mało która historia zza kulis Hollywood budzi tyle emocji, co przypadek Erica Stoltza i jego udziału w legendarnym „Powrocie do przyszłości”. To opowieść o trudnym procesie tworzenia filmów, zakulisowych działaniach twórców, dramatycznej decyzji i jednym z najbardziej zaskakujących zwrotów akcji w historii kina. Wszystko zaczęło się na początku lat 80., kiedy scenarzysta Bob Gale i reżyser Robert Zemeckis wpadli na pomysł filmu o nastolatku, który cofa się w czasie i przypadkowo spotyka swoich rodziców z czasów młodości. Mimo świetnego konceptu, projekt był długo odrzucany przez hollywoodzkie studia. Dopiero dzięki wsparciu Stevena Spielberga, „Back to the Future” trafił do produkcji w wytwórni Universal. Od początku oczywistym wyborem do głównej roli Marty’ego McFly’a był Michael J. Fox — młody aktor znany z serialu „Family Ties”. Niestety, jego napięty grafik nie pozwalał mu na udział w zdjęciach. Twórcy musieli więc szukać alternatywy. Wybór padł na Erica Stoltza, aktora znanego z dramatycznej roli w filmie „Maska” (1985). Stoltz był utalentowany, wrażliwy i pracowity, choć miał zupełnie inne podejście do aktorstwa niż zakładali twórcy — preferował styl metodyczny, pełne zanurzenie w postać, a ton jego gry był poważny, wręcz melancholijny. Zdjęcia z jego udziałem ruszyły pod koniec grudnia 1984 roku. Nakręcono niemal wszystkie sceny z jego udziałem — włącznie z kluczowymi momentami w 1955 roku, sekwencjami w szkole, scenami z Lorraine i Dociem. Stoltza można było zobaczyć niemal w każdej klatce filmu. Jednak z każdym kolejnym tygodniem stawało się coraz bardziej jasne, że coś nie gra. Stoltz nie potrafił oddać lekkości i komediowego wyczucia, które były kluczowe dla postaci Marty’ego i ogólnego tonu filmu. Nie nawiązał też odpowiedniej chemii z Christopherem Lloydem, odtwórcą roli ekscentrycznego doktora Browna. Jak wspominał Lloyd, choć cenił Stoltza jako aktora, nigdy nie „poczuł” go jako Marty’ego. Dodatkowo Stoltz — zgodnie ze swoją metodą — żył swoją postacią również poza kamerą, wymagając od współpracowników, by zwracali się do niego „Marty”, co budziło konsternację na planie. Po 5-6 tygodniach zdjęć reżyser Zemeckis i producent Bob Gale podjęli trudną, ale konieczną decyzję — postanowili wymienić głównego aktora. Była to operacja ryzykowna i kosztowna: studio musiało zatwierdzić zmianę, a już nagrane materiały trafiły do kosza. Straty wyniosły około trzech milionów dolarów. Równocześnie powróciła szansa na zatrudnienie Michaela J. Foxa. Dzięki reorganizacji grafiku w „Family Ties” udało się z nim podpisać umowę. Fox zgodził się grać w filmie nocami i w weekendy, podczas gdy w ciągu dnia kontynuował pracę na planie serialu. Od pierwszych dni zdjęć z udziałem Michaela J. Foxa stało się jasne, że to był strzał w dziesiątkę. Nowy Marty był zabawny, zadziorny, energiczny — dokładnie taki, jakiego potrzebował film. „Powrót do przyszłości” trafił do kin w lipcu 1985 roku i natychmiast stał się światowym fenomenem. Film zarobił setki milionów dolarów i rozpoczął jedną z najbardziej kultowych trylogii w historii kina. Ale... Mimo że oficjalna wersja głosi, iż Eric Stoltz został zwolniony po kilku tygodniach zdjęć, ponieważ „nie pasował do tonu filmu”, dziś coraz więcej wskazuje na to, że jego udział od początku miał charakter bardzo "tymczasowy". Produkcja „Powrotu do przyszłości” znajdowała się w kryzysowym momencie: jeśli zdjęcia nie rozpoczęłyby się przed deadline ustalonym na koniec grudnia 1984 roku, studio Universal miało wycofać finansowanie i skasować projekt. W tym czasie Michael J. Fox — pierwszy wybór twórców — był niedostępny z powodu zobowiązań wobec serialu „Family Ties”. Spielberg i reszta zespołu musieli więc zdecydować: opóźnić produkcję i ryzykować jej anulowanie, czy rozpocząć zdjęcia z innym aktorem. Zatrudnienie Erica Stoltza prawdopodobnie było zatem ruchem strategicznym — pewnego rodzaju zabezpieczeniem. Z relacji niektórych członków ekipy wynika, że Stoltz został najprawdopodobniej wykorzystany jako „tymczasowy Marty” — a jego miejsce miało zostać zwolnione w chwili, gdy grafik Foxa pozwoli na jego udział. Bob Gale miał otrzymać od Spielberga instrukcję, by nie udzielać Stoltzowi zbyt wielu wskazówek reżyserskich i pozwolić, by jego interpretacja była nie do końca spójna z zamierzeniem filmu i żeby nie wypadł zbyt dobrze w swojej roli. Takie działanie – jeśli miało miejsce, a o czym świadczą pojawiające się komentarze osób biorących udział przy produkcji filmu – oznaczałoby celowe wystawienie aktora na porażkę, o której sam nie wiedział. Stoltz, grając zgodnie z pierwotną wersją scenariusza, nadał postaci Marty’ego mroczniejszy, bardziej dramatyczny ton. Christopher Lloyd, odtwórca roli Doca Browna, przyznał po latach, że pierwszy scenariusz był znacznie poważniejszy i mniej komediowy niż wersja z Foxem. Inny ubiór Marty'ego w wersji Stoltza, a także sposób kręcenia scen na to wskazywał. Stoltz więc nie „grał źle” — grał inny film. Również relacje z planu nie pokazują go jako trudnego czy konfliktowego. Wręcz przeciwnie — znany był z ogromnego zaangażowania, a jego metoda aktorska oparta na całkowitym wejściu w postać powodowała, że przez cały czas był „Martym” i prosił, by inni aktorzy go tak nazywali, nawet w przerwach pomiędzy kręceniem scen. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że po prostu nie dano mu szansy w uczciwej grze. Nie był on zresztą jedyną ofiarą tej decyzji. Wraz ze zwolnieniem Stoltza zwolniona została także Melora Hardin — aktorka, która miała zagrać jego ekranową dziewczynę, Jennifer Parker. Hardin została wybrana, gdy Stoltz był jeszcze na pokładzie. Była od niego nieco wyższa, co w niczym nie przeszkadzało, dopóki był on głównym aktorem. Gdy do obsady dołączył niższy od niej Michael J. Fox, twórcy uznali, że „nie wyglądałoby to dobrze w kadrze”. Melora została natychmiast zastąpiona przez Claudię Wells, która fizycznie lepiej pasowała do Foxa. Decyzja ta, czysto wizualna, pokazuje brutalność i powierzchowność niektórych hollywoodzkich standardów. To wszystko składa się na szerszy obraz, w którym twórcy „Powrotu do przyszłości” — mimo wielkiego artystycznego sukcesu — podejmowali decyzje w sposób często nieprzejrzysty, a czasem wręcz instrumentalny wobec ludzi. Przypadek Crispina Glovera tylko to potwierdza. Glover, który stworzył niezapomnianą kreację George’a McFly’a, ojca Marty'ego, nie wrócił do sequela z powodu sporu finansowego i ideowego — nie zgadzał się z przesłaniem drugiej części, w której szczęście bohaterów utożsamiono z bogactwem. W odpowiedzi twórcy użyli jego archiwalnych nagrań i zatrudnili dublera w protezach twarzy, by stworzyć iluzję jego obecności. Glover pozwał studio i wygrał precedensowy proces dotyczący praw do wizerunku — ważny moment w historii aktorskiej etyki w Hollywood. To jest już jednak historia. BTTF odniosło ogromny sukces komercyjny, a Michael J Fox stworzył niezapomnianą kreację, która już na zawsze pozostanie jedną z najbardziej znanych w popkulturze. A jednak, fani BTTF do dziś rozmawiają o „Eric Stoltz Cut” — alternatywnej wersji filmu, która mogłaby pokazać, jak wyglądałby kultowy klasyk, gdyby dano Stoltzowi szansę naprawdę zabłysnąć. Bob Gale, zapytany o to kilka lat temu, powiedział że "nie wyklucza jego pojawienia się w przyszłości".
  12. Oczywiście że mają znaczenie, ale tylko dla wybranych W Twoim zestawieniu wiadomo, że wygrają goście od TLOU, DS/Eldenów i Mass Effecta, bo to tytuły najbardziej znane w popkulturze i ograne przez większość "standardowych" graczy. Na Nagoshiego zagłosują może ze 2 osoby (w porywach), bo akurat tutaj na forum fanów Yakuzy bardzo niewielu (co jest smutne, biorąc pod uwagę ogromną popularność tej serii na całym świecie). O Taro w ogóle nie ma co pisać, kilka osób ograło Automatę, ze 3 Replicanta, a poza mną Drakengarda nikt nawet na oczy nie widział. Z tą nową tabelką 2 głosy to za mało. Teraz zmieniłbym głos z Casey'a na Toshihiro, a nie mogę
  13. To jest tak po prawdzie temat dla max. 3-4 osób z tego forum, które mają nieco większą orientację w temacie gier niż tylko fakt, że dana gra istnieje, kiedy wychodzi i jakie ma oceny na meta/Steamie. Tak jak pisze forumowe guru @ODIN85- jego nie interesuje kto robi grę, tylko sama gra. I w sumie nie ma w tym nic złego, jeden woli po bożemu jak proboszcz mówił a inny eksploruje fetysze stóp i też jest ok. Ja w sumie tak wczoraj kopiąc ten temat zacząłem rozumieć, czemu mam zupełnie inny feeling grając obecnie w Infinite Wealth, i czemu narracyjnie gra nie do końca mi podchodzi tak, jak wcześniejsze odsłony - nastąpiła duża zmiana na szczycie, "ojciec serii" nie brał udziału w jej powstawaniu, ani jako główny producent, dyrektor projektu czy scenarzysta. Czuć, że gra wyszła spod ręki kogo innego. Czy to dobrze czy źle, tego jeszcze nie wiem, bo mam dopiero 25h w grze.
  14. Zdecydowanie brakuje mi tutaj Toshihiro Nagoshi'ego (Yakuza 0-6, Judgment, Lost Judgment) i Hisayoshi Takeiri'ego (wszystkie gry z serii Trails - Sky, Azure, Zero, Cold Steel, Kuro).
  15. Już tanieje Ale na ten moment nie mam na nią nawet czasu więc cena może sobie spadać aż do Świąt. PC to na szczęście nie PS5, u nas spadki cen to dość znana niewiadoma. Metaphor też dość długo trzymał cenę, a w zeszłym tygodniu udało mi się go przygarnąć za 100zł.
  16. Tam zaraz wódka się będzie lać z radości że koleś sam wyszedł z tego lasu i się odstrzelił, bo tak by obstawiali ten las pewnie do zimy. Sądzę że przykłady jaworka i dudy (celowo z małej litery) pokazują że pewne procedury nie bardzo tutaj działają.
  17. Jako były kłusownik koleś doskonale znał teren, wszystkie miejscówki, jaskinie, ponoć nawet były tam jakieś stare bunkry. Oczywiście mogli spróbować wejść po amerykańsku i go znaleźć w 24h, ale było ogromne ryzyko że zanim go odstrzelą to on zdąży kogoś odstrzelić, bo wiadomo było że nie ma już nic do stracenia po tym co zrobił. To że strzelił sobie w łeb to chyba najlepsze wyjście, przecież mógł próbować jakiejś akcji przy drodze i jeszcze byłyby kolejne ofiary. A teraz gdzie nie wejdę, to wszędzie domagają się dymisji głównego komendanta Policji i Siemoniaka
  18. Zdrowy psychicznie człowiek nie strzela do ludzi, bo jest wkurwiony. A to co się tutaj stało, to nie była zbrodnia w afekcie, tylko zaplanowane działanie. Koleś szedł od miejsca do miejsca i strzelał po kolei. Z tego co czytałem, to dziecko na rękach matki przeżyło tylko dlatego, że je zasłoniła ciałem. Dla normalnego człowieka to jest niewyobrażalne, żeby zabić własną córkę. No ale z tego co wiemy, to był zwykły uj i damski bokser.
  19. Znaleźli go. I po jakiego uja to się wydarzyło? Nie mógł sobie palnąć w łeb od razu po rozprawie? Byłoby jednego gnoja mniej, a tak mamy zniszczone rodziny, martwe młode szczęśliwe małżeństwo i dziecko sierotę.
  20. Dopiero co wydałem kasę na Metaphora i Infinite Wealth. Tutaj interesuje mnie tylko edycja Complete, ale z tą ceną 300zł to mogą spadać na księżyc. Ja mam czas, poczekam aż spadnie na 150zł.
  21. Ja zagram dopiero jak wyjdą wszystkie DLC. Nie chcę tykać wersji "prawie kompletnej", a wracać do tak długiej gry raczej nie będę.
  22. Cztery? Route A,B,C i D. Zakończenie złe, neutralne, dobre i seksowne. Nie no postarali się Panowie.
  23. No to w końcu są dwa czy trzy?
  24. No to jakie dwa razy, wczytujesz save przed finałowym bossem i inna decyzja, jak w Clair.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...