Skocz do zawartości

Emigracja zwykłego szarego Kowalskiego-Tylko dokąd?


Rekomendowane odpowiedzi

Gość ITProffesionalUser
Opublikowano

Jesteście na rozstaju dróg,Polska wpada w ruinę,z uprawnień macie papiery na wózki oraz prawko i auto,macie odłożone 20 tysięcy na rozwój.

 

Co robicie?

 

Ucieczka za granicę,tylko dokąd?Holandia to same narkomany pracujące na amfetaminie i wyrabiające 300% normy na nockach.

Niemcy?Bez języka da radę?

Może ktoś był w podobnej sytuacji i znalazł wyjście?

 

 

 

Jeśli rozwój to w którą stronę,jeśli nic was w sumie nie pasjonuje?

 

Opublikowano (edytowane)

Wydaj te 20k na szkolenia i zostań w Polsce. Poniekąd sam sobie odpowiedziałeś, że gdzie indziej  wcale nie jest lepiej podając przykład Holandii.

Ewentualnie jak naprawdę chcesz spróbować zmiany sprawdź czy dasz rady przebić się przez bariery zostania obywatelem Nowej Zelandii. Przynajmniej będziesz tam bezpieczny od ewentualnej wojny i nuklearnej zagłady :). 

Edytowane przez Suchy211
Gość ITProffesionalUser
Opublikowano

No,ale przecież tutaj za 5-10lat ekonomicznie skończymy jak Wenezuela,jakoś wizja zostania w tym kraju mnie przeraża.

 

Opublikowano (edytowane)

W sumie chcialbym ci cos doradzic, ale temat emigracji "na stale" to nie jest tak prosty temat. Nie stety praca to tylko jedna czesc nowego startu, inny kraj to tez inna kultura, ludzie i wszysko na okolo, wlacznie z rodakami ktorych poznasz, czesto tez mozna sie rozczarowac nowym krajem bo w Tv pokazywali inaczej albo znajomi mowili ze jest miodzio.

 

Z uprawnieniami na wozki pewnie prace znajdziesz dosc szybko na jakims magazynie, zmiany pewnie 4 na 4 po 12h. Ile zarobisz to nie wiem bo nigdy wozkami nie jezdzilem. Ale co dalej bo praca to jedno.

Edytowane przez MAKU
Opublikowano

Może Dania o ile będziesz mógł się języka w miarę szybko nauczyć, bo tam to raczej podstawa długofalowo, bo fizycznych nie szukają zbytnio. Życie drogie ale jak się ustawisz to poziom +3 poziomy względem naszego choć imo mam raczej kontakt tylko przez znajomych więc mogę mieć lekko skrzywiony osąd.

Gdybyś miał kwity na C to u Niemca spokojnie nawet z podstawowym niemieckim dasz sobie radę, a szukają kierowców na wczoraj. A jeszcze gdybyś zarabiał u nich, a mieszkał gdzieś przy granicy i robota w takim Berlinie chociażby czy okolicach.

Opublikowano (edytowane)

Bez jakiegoś popularnego w lokalnych realiach zawodu i bez języka to chyba pozostaje jedynie próba szczęścia od dołu w Niemczech - bo blisko i jeszcze chyba (?) w miarę łatwo.

 

Jak wyżej już wspomniano, za szansę (nie gwarancję) na lepsze życie będziesz musiał zapłacić, i to sporo. Alienacją, stresem, walką od początku od dołu. Gdziekolwiek nie pojedziesz, będziesz nowym, nieświadomym człowiekiem z walizką w dłoni.

 

 

Acha. Coś o czym nikt nie wspomniał jeszcze: jeżeli jesteś w życiu sam, to wszystkie negatywne aspekty tego stanu będą podkreślone na emigracji 100 krotnie.

Bez względu na to, jak dobrą pracę byś dostał, ile pięniędzy byś nie zarabiał, istnieje bardzo, bardzo duże prawdopodobieństwo ze byś mieszkał z podobnie samotnymi, często podobnie emigrującymi, nieznajomymi ludźmi. Kraje atrakcyjne dla emigrantów są jednocześnie krajami z bardzo wysokimi kosztami związanymi z mieszkaniami, domami.

Z racji bycia nowym, nieświadomym, bez języka, lub z kiepskim językiem, jeżeli zaczynasz emigrację samotnie, to możesz pozostać samotnym długo. Jaki to może mieć na ciebie wpływ, sam będziesz wiedzieć najlepiej. 

Edytowane przez jagular
  • Upvote 2
Opublikowano (edytowane)

Do UK da się wjechać, da się pracować, oczywiście poza systemem, nielegalnie. To życie dla naprawdę zdesperowanych uciekinierów nie mających nic do stracenia.

 

Zaś legalnie to bym się mocno zastanawiał nawet z wizą pracowniczą. No chyba że dostaje się kontrakt na doradcę IT do banku inwestycyjnego czy coś w tym rodzaju ;) 

 

Tajlandia jest super opcją...dla teoretyków gawędziarzy :P 

Przecież nie będzie tam pracować na wózku widłowym. Kto zatrudni faranga w "zwykłym" zawodzie, bez języka? Nawet gdyby farang w ogóle chciał pracować na tajskich warunkach hehehe.

Tajlandia to miks bardzo wysokich progów wejścia z bardzo niskimi: piękny, nowy dom na obrzeżach Chiang Mai: 50K USD, podobne pieniądze kosztują condo na obrzeżach Bangkoku, ludzie fajni, jedzenie najlepsze na planecie i dalej tanie, klimat...no poza monsunami znośny, chociaż dla turysty cudowny, ale co innego być turystą, co innego zapindalać gdzieś w garniturze w tajskie lato. Ale są przyziemne aspekty emigracji tam, które są w zasadzie nie do przeskoczenia dla wielu.

Edytowane przez jagular
Opublikowano
5 godzin temu, ITProffesionalUser napisał(a):

Jesteście na rozstaju dróg,Polska wpada w ruinę,z uprawnień macie papiery na wózki oraz prawko i auto,macie odłożone 20 tysięcy na rozwój.

Rotterdam, tam same logistyki to z otwartymi ręcami przyjmą :E Gdy jeszcze jeździłem na międzynarodówce nie było tam firmy bez wózkowego z PL :E

Opublikowano
4 godziny temu, Winter napisał(a):

Ja bym wybrał Niemcy. Holandia i UK to bardzo złe kierunki.

w UK chyba teraz będą dokręcać śrubę pracodawcom, także nie wiem czy to taki dobry kierunek. Pewnie część firm spierdzieli.

Opublikowano
18 godzin temu, copyname napisał(a):

w UK chyba teraz będą dokręcać śrubę pracodawcom, także nie wiem czy to taki dobry kierunek. Pewnie część firm spierdzieli.

Przeczytaj to napisałem jeszcze raz.

Opublikowano

UK nie jest najlepszą opcją nie z powodu niedawnego budżetu nowego rządu, który raczej już się nie odważy na dokręcenie śruby firmom :)

 

Cała draka to głównie podwyżka składki ubezpieczenia płaconej przez pracodawcę o ok. 3.5% (dla pracowników na okolicach minimalnej) przez ok 2.5% (przeciętna krajowa) do jeszcze niższych wartości dla zarabiających więcej. Kompensacja tej podwyżki to mniejsze podwyżki, obniżenie składek na emeryturę. Jeżeli firmy przetrwały bardziej dynamiczne czasy (kiedy np. minimalna ostro rosła, czy kiedy prąd wyskoczył w kosmos) to sobie poradzą. Ale pomarudzić można :) 

 

Acha. Co najwyżej ci, którzy zatrudniają bardzo młodych za minimalne legalne składki to się obudzą z ręką w nocniku. Ale czy ich szkoda?

Gość ITProffesionalUser
Opublikowano

No nic zobaczymy Niemcy od przyszłego roku,mogę nawet kamienie na polu zbierać,byleby kasa była.

Opublikowano
W dniu 7.11.2024 o 12:35, ITProffesionalUser napisał(a):

z uprawnień macie papiery na wózki oraz prawko i auto,macie odłożone 20 tysięcy na rozwój.

 

Co robicie?

 

Ucieczka za granicę,tylko dokąd?Holandia to same narkomany pracujące na amfetaminie i wyrabiające 300% normy na nockach.

 

Kolego nie obraź się, ale widać kariery naukowej to nawet na poziomie nisko średnim nie zrobiłeś, skoro prawko i wózki (polskie papiery na wózki mało kogo tu interesują, zresztą generalnie wszystkie papiery z polski) to twoje osiągnięcia.

Z takim "dorobkiem" za granicą nawet w Monako trafiasz w grupę pracowników najniższego sortu często mających problemy z używkami.

Na początek proponuje kurs na scaffoldera (w Polsce są firmy, które organizują takie kursy, akceptowane w Holandii) z 3 miesiące praktyki w Polsce, wtedy w Holandii zarobisz na rękę tygodniowo te 600 euro + własny pokój (inne kraje również), więc wydajesz z tego tylko na żarcie , tyle że to raczej ciężka fizyczna robota i często po kilku latach kończy się kontuzjami. Kolejna opcja, bez kursu, nająć się w jakiejś termice czy innym podobnym wynalazku i zdobyć trochę fachu w izolacji przemysłowej, wtedy też, przynajmniej w Holandii masz roboty do wyboru i koloru, stawki jak rusztowaniowiec.

Inna opcja-kurs ELE0.2 i wzwyż, wtedy jako elektryk zaczynasz od 600 do 700 ojro/tydzień, tyle że praca łatwiejsza, mniej brudna i fizyczna, i ludzie, z którymi pracujesz to nie patola

Oczywiście podstawa to Język angielski.

Niestety bez fachu w rękach ciężko się przebić za granicą, takich mają swoich na pęczki, a ci zawsze będą mieli przewagę nad imigrantami w postaci znajomości lokalnego języka

 

Opublikowano

No tak, czyli wystarczy że będzie miał kursy, szkolenia i uprawnienia techniczne oraz biegły angielski (również techniczny) i dopiero wtedy będzie dobrze :) No, ale jakby miał to wszystko to może by w ogóle nie potrzebował wyjeżdżać? ;) 

  • Like 1
Opublikowano (edytowane)

Piszesz jak by miał mieć przynajmniej doktorat, to o czym piszę ja,  to podstawy, jakiś fach w ręku i znajomość języka, bo wyobraź sobie że dogadanie się z przełożonym jest potrzebne, królewiczów z prawkiem i papierami na taczkę wyjechało wielu, pełno takich w kartonach wylądowało, a miało być tak pięknie, myśleli że pieniążki za granicą zbiera się z kwietników, w Polsce z takim "doswiadczeniem" zawodowym kariery nie zrobisz, a co dopiero za granicą,

Pewnie ze może pojechać jak stoi teraz, będzie miał szczęście to wyląduje w ekipie polskojęzycznej, przy jakimś zapier... za grosze

 

A jak by nawet miał to wszystko to co? Powiesz ze w Polsce jako zwykły elektryk zarobi 12-13k pln na rękę za 8h pracy dziennie, z wolnymi weekendami, z czego będzie musiał wydać tylko na żarcie, bo kwaterę dostanie, sam. Służbowy zatankowany

Załatw mi raka robotę, wracam od razu

Edytowane przez SylwesterI.
Opublikowano

Podstawy powiadasz? ;)

No pomyślmy, ilu Polaków mieszkających w Polsce realnie jest w stanie przeczytać ze zrozumieniem dokumentację techniczną w obcym języku? Ilu jest w stanie w ogóle w miarę płynnie porozumiewać się w takim języku? Ilu miało kontakt z językiem obcym w szkole np. zawodowej na tak wysokim poziomie, że byliby w stanie operować zawodowo?

Myślę że to nie jest wysoki procent, więc wygląda na to, że większość Polaków jest poniżej tych podstaw, nie?

Mówisz też że gdzieś tam zagramanico parcie na pracowników zawodów technicznych jest tak gigantyczne, że pracę dostają ludzie po kursach, bez doświadczenia.

 

Żeby nie było, ja nie neguję całości tego, co piszesz. Po prostu to nie są podstawy :) 

Opublikowano

Po pierwsze nikt ci nie da do czytania dokumentacji technicznej, to nie ten poziom, elektryk dostanie schematy, a te są uniwersalne, scaffolder czy izoler dostanie polecenie ustne, ewentualnie pokażą gdzie i jak chcą to mieć zrobione. Mało tego jako scaffolder czy izoler języka jeszcze tak nie potrzeba, na ogół trafiasz na duży projekt i tam będą inni mądrzejsi.

Po drugie jak planujesz wyjazd za granicę, to MUSISZ znać komunikatywnie albo język kraju, do którego jedziesz, albo język angielski jeśli jest tam akceptowany, bo np. Niemcy nie akceptują angielskiego, Francuzi podobnie, problemu z angielskim nie mają Belgowie, Holendrzy, Duńczycy, Norwegowie, Finowie

wyjazd za granicę bez znajomości języka? :lol2:

A jak planujesz załatwić cokolwiek w urzędzie? Jak przeczytasz czy umowa, którą dostałeś to nie cyrograf z diabłem? Czy masz ubezpieczenie, co ono obejmuje?

Wyobraź sobie Wietnamczyka, Hindusa, czy innych takich przyjeżdżających do Polski i zero, jakiegokolwiek kontaktu z nimi, myślisz, że zrobią tu zawrotną karierę?

Bez języka na zachodzie jesteś dla nich takim "pakim" z Azji czy Afryki, co najwyżej będziesz sprzątał, nosił kartony, albo robił przy utylizacji materiałów niebezpiecznych dla zdrowia

język musisz znać w stopniu podstawowym komunikatywnym, bazę słów zdobędziesz szybko, jak będziesz musiał porozumiewać się tylko w danym języku i wykażesz odrobinę chęci 

Nie wspominając o tym, że 30 lat po upadku komuny, znajomość tylko języka ojczystego to już wstyd, niestety było się uczyć i to nie koniecznie w szkole.

Ja mam tyle lat, że za mojej edukacji to tylko ruskiego uczyli, angielskiego sam się nauczyłem przy kompie, z filmów i potem za granicą, mówię na zasadzie "ja zrobić ta robota, zrobić bardzo dobra". Ale mój syn, który od 2 lat jest tu ze mną i pracujemy razem, bryluje, to nowe pokolenie, które posługuje się angielskim równie płynnie jak polskim, tylko że się uczył i chciał się uczyć

Gość ITProffesionalUser
Opublikowano
21 godzin temu, SylwesterI. napisał(a):

Kolego nie obraź się, ale widać kariery naukowej to nawet na poziomie nisko średnim nie zrobiłeś, skoro prawko i wózki (polskie papiery na wózki mało kogo tu interesują, zresztą generalnie wszystkie papiery z polski) to twoje osiągnięcia.

Z takim "dorobkiem" za granicą nawet w Monako trafiasz w grupę pracowników najniższego sortu często mających problemy z używkami.

Na początek proponuje kurs na scaffoldera (w Polsce są firmy, które organizują takie kursy, akceptowane w Holandii) z 3 miesiące praktyki w Polsce, wtedy w Holandii zarobisz na rękę tygodniowo te 600 euro + własny pokój (inne kraje również), więc wydajesz z tego tylko na żarcie , tyle że to raczej ciężka fizyczna robota i często po kilku latach kończy się kontuzjami. Kolejna opcja, bez kursu, nająć się w jakiejś termice czy innym podobnym wynalazku i zdobyć trochę fachu w izolacji przemysłowej, wtedy też, przynajmniej w Holandii masz roboty do wyboru i koloru, stawki jak rusztowaniowiec.

Inna opcja-kurs ELE0.2 i wzwyż, wtedy jako elektryk zaczynasz od 600 do 700 ojro/tydzień, tyle że praca łatwiejsza, mniej brudna i fizyczna, i ludzie, z którymi pracujesz to nie patola

Oczywiście podstawa to Język angielski.

Niestety bez fachu w rękach ciężko się przebić za granicą, takich mają swoich na pęczki, a ci zawsze będą mieli przewagę nad imigrantami w postaci znajomości lokalnego języka

 

Przecież na magazyniera na start dostajesz 500-600 euro w takiej Holandii.Papiery możesz sobie przetłumaczyć na holenderskie,kosztują 300zł u mnie w okolicy.

 

Ja lubię zapierdalać,jestem w aktywnej formie fizycznej i nic mi nie jest straszne,choćby zbieranie kamieni na polu za dobry hajs.

 

 

Skoro mają takich na pęczki to skąd taki peak na agencje pracy który aktualnie się dzieje?

 

 

Aktualnie uczę się angielskiego codziennie po godzinie,w przyszłym roku startuje na TIG albo C+E.

 

I zobaczymy jak los się potoczy.

 

 

 

 

Opublikowano

@SylwesterI.
Chyba po prostu się nie zrozumieliśmy :) Ależ oczywiście, że język jest potrzebny, a fach się przydaje. Ale co ma zrobić ktoś, kto jest w desperacji i akurat jednego i drugiego nie ma? W takim przypadku musi chyba zaryzykować gdzieś, gdzie ewentualny upadek nie będzie bolesny i skąd będzie łatwiej wrócić do Polski.

Po prostu piszę o tym, że w Polsce język komunikatywny (z lokalsami danego kraju, a nie z kolegą Polakiem z kursu językowego :faja:) z możliwością dyskusji na tematy specjalistyczne nie jest żadną podstawą. To jest poziom wyższy od podstawy.

Jak wygląda sprawa, kiedy się jedzie do obcego kraju z kaleczącym językiem? No różnie bywa. Widziałem wiele, bo sam od kilkunastu lat nie mieszkam w Polsce ;)

 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Popularne tematy

  • Najnowsze posty

    • Jak już kiedyś wspominałem. Będzie zamrożenie wojny. Pewnie ukraina otrzyma gwarancje bezpieczeństwa tylko od niektórych pańśtw europy. Rosja nie zaatakuje państw NATO. Rosja jest zbyt mocno wyrkawiona na wielką kolejną wojne z NATO. Estonię rosja mogla już przejac wiele razy. Nie zrobiła tego.
    • @AndrzejTrg z zabrudzonym wejściem słuszny kierunek  Ale skoro to nie pomogło, to obstawiałbym na uszkodzony port ładowania (a właściwie całą płytkę - w telefonach jest ona najczęściej jako osobny od płyty głównej element). Pewnie może to być i problem z baterią i jej kontrolerem (jest "wbudowany" w baterię, tę wymienną część). To wygląda tak, jakby albo coś nie stykało odpowiednio, albo był problem z komunikacją i "wynegocjowaniem" prądu/napięcia ładowania między telefonem, kablem i ładowarką. Czyli jakaś awaria.   Dlaczego działa na tej jednej konkretnej ładowarce? Tego nie wiem. Mam podobną sytuację na pewnym starym Sony. Ładuje (nie QC, w ogóle  ) się tylko na dwóch konkretnych kablach - i to takich starych no name. Żadne markowe Belkiny, BaseUsy czy Ankery, które też mam, nie działają. Na ładowarki jest trochę mniej wybredny, pod warunkiem, że nie przekracza 5V/2A czyli 10W    EDIT: jeszcze coś takiego znalazłem: https://forum.android.com.pl/topic/366002-xiaomi-mi-9t-pro-ładowarka-qc-4-wskazania-prędkości-ładowania   ------------------------------------------------   Aha, tak poza tematem (bo nie raz mi się zdawało, że coś ładuje nieprawidłowo, a się okazywało, że jest wszystko ok). do pomiaru prądu ładowania polecam Ampere albo AccuBattery. Schodzisz z baterią naładowaniem do niskich %, podłączasz kabel i wyłączasz ekran na parę minut. Potem w programie patrzysz średnią mA z jaką ładowała się bateria (np. 2000 mA = 2A podane na ładowarce jako "output"). To jest też fajny sposób na sprawdzenie czy dany kabel jest coś wart i daje pełną moc ładowarki. Potrzebny jest oczywiście telefon, który "przyjmuje" moc większą niż ładowarka, żeby ją sprawdzić. 
    • Ten benchmark jest z 2017r     Widziałem podkręconą do 3.4GHz 4090 w 1080p extreme  masakracja:
    • Z jednej strony jestem w stanie uwierzyć, patrząc na całokształt tej branży...   Z drugiej ten Endymion to ściemniacz i clickbaiter. Źródła, przecieki i informatorzy z dupy, bez żadnego potwierdzenia. Masa przecieków które okazały się fejkiem.
    • Wierzyć się nie chce, co się tutaj odwaliło. Pozwy w drodze, a koleś praktycznie zakopał tą grę. 
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...