Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Moja rada być na deficycie kalorycznym i tyle :E

 

Serio, schudnąć to jest taki banał, że nie wiem jak można mieć z tym problem jeśli nie ma się grubych zawiłości chorobowych wpływających na wagę.

 

Warto mieć małą bieżnię pokojową by zejść z kaloriami w razie W w danym dniu. Robisz kroki oglądając np. serial.

Edytowane przez Tankietka
  • Like 1
Opublikowano

Wykluczyć całkowicie niezdrowe żywienie.

Jeść zdrowo i brać witaminy. Trzymać się owoców i warzyw niezależnie od tego jak się za nimi nie przepada.

Jak masz to opanowane, to zrobić stały deficyt kaloryczny.

Jak to opanowane, to zacząć robić jakieś fizyczne rzeczy.

 

No i trzymać się z daleka od trenerów, influłencerów, samozwańczych ekspertów itp. Im zależy tylko na pieniądzach, a ty jesteś wyłącznie narzędziem.

Opublikowano (edytowane)

Dieta.

W zasadzie brak. Na początku zacząłem liczyć kalorie- max 1000. Niestety brak czasu, ogólne przemęczenie oraz nieustanne sraczki spowodowały, że to zawiesiłem. Zero słodyczy, słodkich napoi, jedzenie max do 16 w ograniczonych ilościach. Głodówki. 2-3 dni to była norma. Pierwszy dzień takiego cyklu zawsze był najcięższy, dwa kolejne dni nie stanowiły w moim przypadku problemu. Ale, ja zawsze potrafiłem nic nie zjeść przez cały dzień i dopiero po pracy się nażreć. Jako, że było ciepło, to i jeść się nie chciało. Woda, a później napoje bezcukrowe. Pierwsze 3 miesiące to spadek po 13 kg/ mc. Pomijając pierwsze 2 tygodnie sraczek, to ten czas był najłatwiejszy z całego cyklu. Potem się zatrzymało i tak, raz 5 kg/mc czasem mniej. Zależnie jak bardzo się trzymałem wytycznych, czy miałem jakąś imprezę albo chorowałem.

Od 2 miesięcy jest znaczny spadek efektów. Zrobiło się zimno i nie jestem w stanie utrzymać ścisłego postu :E Ale około 5 kg co miesiąc i tak spada

 

Ruch

 

3-4 razy w tygodniu- pomijając stany chorobowe, wtedy przestój. Cardio 60 min+ maszyny jakies 30 min, do tego drążek. Od jakiegoś czasu ćwiczę też z kamizelką o macie 30 kg i znowu widać poprawę.

 

W sezonie zimowych przyhamowałem, chcę to utrzymać z minimalnymi spadkami. Na wiosnę powtórka, jeszcze 20 kg chce :E

 

 

PS. Tak, jestem świadom efektu jojo i tego jak bardzo jest to niezdrowe. Dość dobrze się przebadałem wraz ze skanem USG, jest ok. Chce zejść maksymalnie ile się da. Mam nadzieję, że nie nadrobię tego do pierwotnego stanu. Jeśli wszystko się uda, czyli zejde te 70 kg, to zakładam możliwość odrobienia 20 kg w dłuższej perspektywie czasu. Nie chcę, ale różnie może być. Jeśli więcej, to znowu podejmę drastyczne metody :E

Edytowane przez kamassss
  • Like 1
Opublikowano

Jak już wcześniej na labie pisałem. Bilans musi być na -.

Głównie to trzeba ograniczyć jedzenie słodyczy, podjadania między posiłkami, również uwzględniając napoje. Jak już coś przekąsić to jakieś, jabłko, banan itp - będzie zdrowiej. 

Drugim czynnikiem jest ruch. Tutaj wystarczy na początek sam spacer - np. godzina dziennie. Można np. do pracy zamiast tramwaju przejść się (na początek może to być tylko kilka przestanków). Po jakimś czasie można dodać rower, basen bieganie i będziemy chudnąć.

Opublikowano
10 godzin temu, Tankietka napisał(a):

Moja rada być na deficycie kalorycznym i tyle :E

 

Serio, schudnąć to jest taki banał, że nie wiem jak można mieć z tym problem jeśli nie ma się grubych zawiłości chorobowych wpływających na wagę.

 

Warto mieć małą bieżnię pokojową by zejść z kaloriami w razie W w danym dniu. Robisz kroki oglądając np. serial.

Jak bierze się niektóre leki, jak psychiatryczne czy na bezsenność, można tyć i przy deficycie kalorycznym i uprawianiu sportu. Powodem jest zmiana metabolizmu przez te leki.

Opublikowano

Mnóstwo tego jest, jak amitryptylina, klomipramina, imipramina, kwetiapina. To środki antydepresyjne, które zwalniają metabolizm. Ludzie potrafią przytyć po tym i kilkadziesiąt kilogramów, ruszając się tyle samo i jedząc to samo, co przed terapią.

Opublikowano (edytowane)

Z perspektywy osoby, która schudła ze 115kg na 90kg w kilka miesięcy powiem, że bywa ciężko - po pierwsze dlatego, że musisz sobie odmawiać tego co lubisz bo OCZYWIŚCIE to co smaczne to niezdrowe i człowiek przez to tyje. Dodatkowo należę do tego grona osób, które jak np. zaczynają paczkę czipsów to muszą ją zeżreć do końca, nie ma opcji by zostawiać "na później".

 

Jeśli dłuższy czas jesteś grubasem to masz odpowiednio rozciągnięty żołądek, może powiększoną wątrobę a to wszystko wpływa na znaczny apetyt i jak zaczniesz nagle z dnia na dzień stosować się do diet to będziesz wiecznie chodził głodny dopóki żołądek i wątroba nie przywykną do mniejszej ilości żarcia co automatycznie wpływa korzystniej na zdrowie i wagę ALE - zawsze jest to "ale" - w tym wypadku moim zdaniem cały proces w zależności od organizmu trochę czasu trwa i tu właśnie ludzie najczęściej się wykruszają w swoich dietetyczno-kalorycznych postanowieniach - mam tak samo ale nie piszę tego tylko ze swojej perspektywy bo tak jak zasięgałem opinii to nie tylko ja jeden mam ten problem.

Moim zdaniem trzeba w to wchodzić stopniowo, odmawiać sobie np. cukru do kawy, ograniczyć słodycze ale nie rezygnować kompletnie z cukru i produktów go zawierających bo będziesz czuł wieczne łaknienie. Już nie wspomnę, że brak cukru w organizmie = człowiek łazi zamulony i osłabiony.

 

Trzeba nastawić się KONIECZNIE na jakiś wysiłek fizyczny - jeśli pracujesz fizycznie 8h dziennie to nie musisz ale osoby z siedzącym trybem życia/pracy muszą dodać jakiś sport by zwiększyć spalanie. Proponuję bieganie bo jest chyba najtańszym możliwym sposobem by wejść w sport, które nie wymaga nie wiadomo jakiego nakładu finansowego - zacząć sobie od żwawszych spacerów, w zależności od organizmu stopniowo zmienić to na marszobieg - kawałek trasy spacerem, kawałek biegiem - urozmaicić sobie trasy jeśli to możliwe i dopiero przejść po śmiem twierdzić kilku miesiącach do właściwego biegania. Nie trzeba dymać po 10km czy więcej, wystarczy 5km codziennie i będą efekty - dłuższe trasy wymagają dłuższej pauzy między treningami.

 

Trzeba być konsekwentnym - można śmiało olać diety czy sprawdzanie kalorii - szczerze statystyczny człowiek i tak wymięka i w końcu przestaje tego pilnować, zawsze mnie to śmieszyło bo albo ruszasz dupę albo nie ruszasz dupy i tyjesz - proste. Ruszać się, jakiś sport, żreć można wszystko tylko z umiarem i tu właśnie tkwi moim zdaniem cały problem - mieć ten umiar w żarciu - wtedy żadne diety czy kalorie nie będą potrzebne - zostawmy je ortodoksom.

Edytowane przez caleb59
  • Haha 1
  • Upvote 1
Opublikowano

Oj bym się nie zgodził z kilkoma tezami powyżej: gdyby praca fizyczna wystarczała, to byśmy nie widzieli grubych operatorów maszyn, magazynierów czy kopaczy rowów, prawda? Praca na stanowisku 'fizycznym' nie jest gwarancją.

Druga sprawa: bieganie dla początkującego, z otyłością, lub nadwagą to fast track do kontuzji (kolana, biodra itd) i zniechęcenia się. Nie mówiąc już o elemencie, o którym zapominają chyba wszyscy, którzy planują aktywność na zewnątrz: co, jeżeli pogoda nie dopisuje, a trzeba zrobić aktywność?

Moja propozycja: stacjonarny rowerek spinningowy, nawet taki składany. Olać w nim jakieś programy, bajery i inne liczenie kalorii, bo to bzdury. Niech będzie solidny i niech ma ręczne ustawienia oporu, to wystarczy. Można sobie coś tam włączyć na np. tv i robić kalorie, a do tego kardio i wzmocnienie nóg. 

  • Upvote 1
Opublikowano (edytowane)

Bardziej chodziło mi o to, że po 8h tyrania raczej małe szanse, że będziesz miał chęci np. pobiegać. :E 

Co do kontuzji - racja - dlatego napisałem by dać sobie kilka miesięcy na spacery, marszobieg - oczywiście zadbać o odpowiednie obuwie (są buty z dużym dropem pod grubasów) - do tego czasu już kilka kilogramów spadnie więc łatwiej wejść we właściwie bieganie. Jeśli pogoda nie dopisuje to sobie odpuszczasz, regenerujesz się - nic się nie stanie, nie biegamy pod olimpiadę. :E 

 

Rowerek stacjonarny to jest też dobry pomysł.

Edytowane przez caleb59
Opublikowano (edytowane)

Jeżeli nie ma pogody to w domu spokojnie można porobić jakieś rozciąganie, drążek, pompki, przysiady, brzuszki. Małym kosztem można kupić hantle 2x10kg, masy nie robimy, a do zrzucania kg i formy w zupełności wystarczą. Druga sprawa jak napisał @caleb59 sam często się na tym łapie że moja głowa nie chcę współpracować, walka z demonami (pokusami) jest na prawdę trudna.

Edytowane przez Keleris
Opublikowano
10 godzin temu, Áltair napisał(a):

Jak bierze się niektóre leki, jak psychiatryczne czy na bezsenność, można tyć i przy deficycie kalorycznym i uprawianiu sportu. Powodem jest zmiana metabolizmu przez te leki.

Na deficycie kalorycznym nie da się tyć. Można chwilowo symbolicznie przybrać na skutek przewodnienia, ale długoterminowo tyć się nie da.

  • Upvote 1
Opublikowano
Godzinę temu, jagular napisał(a):

Oj bym się nie zgodził z kilkoma tezami powyżej: gdyby praca fizyczna wystarczała, to byśmy nie widzieli grubych operatorów maszyn, magazynierów czy kopaczy rowów, prawda? Praca na stanowisku 'fizycznym' nie jest gwarancją.

No tak, jeśli w ciągu dnia przyjmują z 5000+ kalorii ; d Kiełbachy, boczki a po pracy 4 piwka które same mają 1000 kalorii. 

  • Upvote 1
Opublikowano
1 godzinę temu, caleb59 napisał(a):

Bardziej chodziło mi o to, że po 8h tyrania raczej małe szanse, że będziesz miał chęci np. pobiegać. :E 

Co do kontuzji - racja - dlatego napisałem by dać sobie kilka miesięcy na spacery, marszobieg - oczywiście zadbać o odpowiednie obuwie (są buty z dużym dropem pod grubasów) - do tego czasu już kilka kilogramów spadnie więc łatwiej wejść we właściwie bieganie. Jeśli pogoda nie dopisuje to sobie odpuszczasz, regenerujesz się - nic się nie stanie, nie biegamy pod olimpiadę. :E 

 

Rowerek stacjonarny to jest też dobry pomysł.

Są też fajne małe bieżnie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
  • Popularne tematy

  • Najnowsze posty

    • Monitory przedwczoraj przyszły także miałem możliwość porównania ich bezpośrednio jak z również z moim obecnym Dellem. Tutaj nie sposób nie wspomnieć o tym, że nawet Samsung Odyssey G7 S32DG70 mimo, że to również panel IPS miażdży jakościowo staruszka, nawet zostawiając te same 60Hz. Kolory były zaskakująco dobre i nawet czerń wydawała mi się idealna, a przynajmniej do czasu jak obok postawiłem OLEDa Odyssey G8 . Chyba nie będę jedyny, który stwierdzi że OLED ma efekt WOW, po włączeniu gry (Clair obscur expedition 33) obraz był po prostu magiczny - oczywiście komfort gry był tragiczny bo fpsy spadły z 60 do ledwo 30-40 (od 3060 Ti cudów nie można wymagać), niemniej jednak, stojąc na łące obok świecących drzewach czułem jakbym przeskoczył o generację do przodu w kwestii grafiki  no poezja. Także w grach nie mam nic do zarzucenia. Następnego dnia wziąłem się za testy w pracy, tutaj musiałem ograniczyć jasność do 0 i kontrast z domyślnych 50 na jakieś 20 bo inaczej czułem że biel wypala mi oczy. Następnie musiałem zmienić tryb na ciemny wszędzie gdzie się dało.. Po zmianie było już spoko, jakość tekstu perfekcyjna, nie byłem w stanie zauważyć żadnych problemów z ich wyświetlaniem nawet jak wsadziłem nos w monitor w ich poszukiwaniu. Generalnie po kilku godzinach nie czułem też jakiegoś większego zmęczenia oczu czy coś także raczej nie miałbym problemów z pracą na takim monitorze.   Wracając jeszcze do Samsunga Odyssey G7, tutaj czując że to właśnie powinien być mój wybór biorąc pod uwagę przewagę pracy biurowej nad grami naprawdę byłem skłonny go wybrać... ale niestety skreśliła go nie jakość panelu, bo moim zdaniem jest super i tak, tylko tragiczny interface.. co za oszołom wymyślił takie menu wraz z niewidocznymi małym przyciskami to nie wiem ale lepiej by robotę zmienił.. wisienką na torcie jest tryb gaming który zawsze włączał mi się domyślnie po uruchomieniu monitora, ignorując moje poprzednie ustawienia, co kończyło się wypalaniem oczu.    Tutaj byłem już skłonny zaryzykować i wziąć tego OLEDa do czasu jak doczytałem, że Samsung nie oferuje 3 letniej gwarancji na wypalenia, ba! oferuje jedynie 12 miesięcy gwarancji ogólnej. Takiego ryzyka nie chcę i odsyłam oba modele. Będę szukał innego IPSa (może tego LG 32GR93U-B) bo obecna ich jakość jest naprawdę dobra, albo zamówię innego OLEDa w tym rozmiarze, który będzie płaski i z pivotem i pojawi się w sensownej cenie, ale chociaż da to małe zabezpieczenie na wypalenie.    Moja konkluzja jest taka, że nie jest tak łatwo o uniwersalny monitor w obecnych czasach   
    • Ktoś pozjadał wszystkie rozumy i zapomniał spalić te kalorie.  
    • Skoro kupiłeś WOLED to wiedziałeś na co się piszesz 
  • Aktywni użytkownicy

×
×
  • Dodaj nową pozycję...