Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)
W dniu 30.03.2025 o 15:07, Zas napisał(a):

W skrócie - zbyt infantylne i zbyt proste dla poważnego pana gracza? Nie ma mroku, ostrego rocka i git gud? No powalające argumenty na niekorzyść Hi-Fi Rush.... :E 

Tak, jak Henry Nowak wspomniał w kwestii mojej opinii o Hi-Fi Rush. Infantylność to był jeden z mniejszych problemów, bo zmęczone żarty idzie przełknąć, gdy reszta jest dobra... 
Z Brutal Legend bardziej mi chodziło o podejście do postaci i zrobienie postaci Rockmana w tym stylu oraz masa utworów ze stylem, a nie papką growego pop-rocku, nastawionego na chwytliwość, ale pustkę kompozycji. Opis muzyki pasuje do rozgrywki.

 

Obecnie jestem w środku Resident Evil 3 Remake, po niedawnym przejściu oryginału. Niby wycieli sporo rzeczy, ale doświadczenie nadal jest ciekawe i oderwałem się w nocy, gdy rozczochrany przejął pałeczkę. 
Pająki przed uruchomieniem prądu były świetne. Nemesis to pierwszy, duży wróg którego obawiam się, bo nie jest tak ograniczony w ruchach, będąc dynamicznym. Wcześniej tylko Licker w RE2R wywołał podobne wrażenie, póki nie zdobyłem czegoś lepszego. Licker + Mr.X to było piękne połączenie.
Bardzo podoba mi się ten arkadowy plac zabaw, jaki tworzy Capcom w swoich grach. Gdyby nie śpieszyło się mi do RE4 na Wii to przechodziłbym je po kilka razy, tak to pewnie poczekam z tym na handhelda. Potem jeszcze seria Devil May Cry bez dwójki oraz Silent Hill...  :E 
Eh, pewnie znowu będę musiał kupić CRT i PS2 dla oryginalnego doświadczenia SH, jak z MGS 1-4.

Edytowane przez musichunter1x
Opublikowano (edytowane)

Xenoblade Chronicles X DE skończone, na koncie 80h, lvl 96 z 99 możliwych.

 

XCX to spin-off trylogii Xenoblade Chronicles, która jest ex'em studia Monolith na platformach Nintendo. Oryginalna wersja została wydana w 2015r. na Nintendo Wii, miesiąc temu wersja Definitive zadebiutowała na Switchu. Seria Xenoblade od zawsze stała fabułą, interesującymi postaciami i ogromnym otwartym światem, w którym można utopić setki godzin. XCX jest pod tym względem inne - ta gra kładzie znacznie mniejszy nacisk na fabułę, a znacznie większy na walkę i eksplorację.

 

Na plus:

 

- XCX to najpiękniejsza gra, jaką kiedykolwiek widziałem na Switchu. Ogromny, rozległy, zróżnicowany i bardzo szczegółowy świat. Zero jakichkolwiek ekranów doczytywania. Świat naprawdę robi mega wielkie wrażenie i chce się go odkrywać. Nie ma praktycznie żadnych ograniczeń - jak chcesz się gdzieś dostać, to się tam dostaniesz - możesz tam dojść, wejść, wskoczyć, wspiąć się, a w późniejszych etapach także wlecieć. Szczyt góry? Jaskinia? Wyspa na morzu? Nie ma problemu. Cykl dzień/noc jest fantastycznie wykorzystany w kontekście tej gry. 

 

- Customizacja postaci jest na najwyższym poziomie. Ubiory, bronie, produkcja zbrojeniowa, odkrywanie nowych itemków, jest tego od cholery i jeszcze więcej. Oczywiście tutaj jest coś za coś - grind żeby to wszystko odkryć i zdobyć będzie totalny, ale decyzja należy do Ciebie. Za misje standardowe/dodatkowe także dostajesz mnóstwo elementów do rozwoju postaci. 

 

- System walki. Bardzo rozbudowany. Kilka różnych buildów, a potem jeszcze masz mechy. Grasz jak chcesz, ciężko się nudzić, a latanie po prostu rozwala system :) 

 

- Questy poboczne. Standardowe questy to zwykłe przynieś podaj pozamiataj, grind dla materiałów, nic ciekawego. Ale oprócz tego jest dużo questów z serii Affinity - wszystkie w pełni udźwiękowione, fabularne, z naprawdę dobrymi i interesującymi historiami. Fajne jest to, że są one inaczej oznaczone, więc fani fabuły nie będą mieli problemu by się skupić tylko na nich.

 

- Wpływ decyzji gracza na rozwój głównego huba - możesz decydować, czy napotkane rasy obcych zasilą Twoją lokalną społeczność i rozwój miasta. Wszystkie zaproszone przeze mnie rasy były bardzo widoczne - podczas zwiedzenia widać, że biorą czynny udział w życiu miasta, dają Ci questy, otwierają sklepy itp. Do tego jest też sporo wizualizacji, gdzie widać jak integrują się lokalną społecznością. Małe, a cieszy.

 

- Pełny dubbing wszystkich towarzyszy. Jest ich sporo, każdy z nich ma swój quest "wejściowy" do drużyny, a potem po co najmniej 2 questy Affinity. Można ich naprawdę poznać, i dużo się o nich dowiedzieć. Kilku z nich to naprawdę całkiem interesujące postacie. 

 

- Oprawa muzyczna. Jej plusem jest to, że jest bardzo zróżnicowana. Kompletnie inne motywy podczas zwiedzania, inne podczas cutscenek, inne podczas eksploracji i inne podczas walk, i jeszcze kompletnie inne podczas walk z bossami/vip'ami. 

 

- Nowy rozdział 12. Pod względem technicznym - jest na poziomie XC3. Cechuje go wysoka jakość grafiki, pełna filmowość na poziomie Bioware i duża ilość cutscenek. Czuć różnicę, w porównaniu do tego co oferuje podstawka.


Na minus: 

 

- Narracja, sposób prowadzenia fabuły głównej i niektóre rozwiązania fabularne.

 

Gra jest podzielona na 11 podstawowych rozdziałów + ostatni dodatkowy, stworzony specjalnie na potrzeby tej wersji. Przez dobre 60 godzin, fabuła główna była dosłownie dodatkiem do wszystkiego innego. W każdym rozdziale zrobienie elementu fabuły głównej to było realnie 20-25 minut. Do 8-ego rozdziału budowanie tego elementu było bardzo powolne, a motywy bardzo przewidywalne. Nie będę też ukrywał, że antagoniści byli fatalni - zarówno pod kątem designu, jak i fabuły. 9-10 rozdział bardzo mnie zawiódł pod kątem rozwiązań fabularnych, które były słabe, mało interesujące i tak cholernie przewidywalne, że szkoda gadać. I nagle przychodzi rozdział 11. W ciągu raptem 15-20 minut, zostałem zarzucony taką ilością nagłych objawień i zwrotów akcji, wywracających całą fabułę do góry nogami, że szkoda gadać. Było tego tyle, że nawet jakbym to rozłożył na poprzednie 3-4 rozdziały, to i tak by pewnie zostało coś jeszcze do opowiedzenia. Fatalnie to zrobili. Był moment, że się zacząłem gubić, o czym oni w ogóle mówią, i czego/kogo ta gadka się w ogóle tyczy. Nagle wskoczyły motywy światopoglądowe, o boskości, o siłach wyższych, przeznaczeniu itp itd. Gra zakończyła się ogromnym cliffhangerem, podobnie jak oryginał.

 

I tutaj wkracza rozdział 12-ty, podzielony na 3 akty. Ten rozdział wywraca do góry nogami wszystko to, co było w podstawce. Planeta Mira i jej sekrety, te wszystkie pytania które powstały podczas rozgrywki, co się skąd wzięło, dlaczego np. wszystkie rasy się rozumieją pomimo tego iż rozmawiają różnymi językami itd. - idzie w kibel. Dosłownie. Żeby nie było że to tylko ja - przez 2 godziny krążyłem po forach i stronach związanych z grą, żeby sprawdzić jakie były reakcje na ten nowy content. I w większości pokrywają się z moimi odczuciami, są w większości negatywne. Twórcy na siłę uparli się, żeby XCX nie był już tylko spin-offem, a żeby był częścią trylogii - i takowe połączenie zostało nam zaserwowane. Moim zdaniem - zrobili to źle. Poświęcili cały wątek Miry (nad którym gracz spędza od 70 do nawet 150h), żeby wprowadzić to połączenie. Fabuła poszybowała w takim kierunku, że momentami łapałem się za głowę (nawet podczas cutscenek gdy ktoś zadaje pytanie ale czemu skąd się to wzięło jak to możliwe odpowiedzi są w stylu "nie wiadomo, możliwe, być może, siła wyższa, niezbadane są wyroki Boskie" itd). Zostało to zrobione ładnie, bardzo filmowo, ale momentami... nie ma to po prostu żadnego sensu. Zakończenie to w zasadzie wstęp to XCX2 albo... do Xenoblade 4. Jak ktoś grał finał XC3 Future Redeemed, to będzie wiedział o co chodzi.

 

- Brak voice actingu głównej postaci. Jest to bardzo, ale bardzo duży minus tej gry. Już w podstawce to strasznie drażniło, kiedy masz wiele cutscenek z postaciami prowadzącymi czasem bardzo długie dyskusje, a Twoja postać zapytana o cokolwiek jedynie macha głową. W nowym rozdziale jest jeszcze gorzej, bo tam filmowość jest na poziomie Bioware. Zdarzyła mi się scenka, gdzie 6 razy o coś zapytany cały czas tylko machałem głową, wyglądało to idiotycznie. Monolith mogło pokusić się o VA choćby na ten jeden rozdział, żeby to miało jakiś sens. A jak im brakowało kasy, mogli użyć AI. Serio, wyszło to fatalnie.

 

Ciężko mi to ocenić, bo ja uwielbiam grać w gry pod kątem fabuły głównej, a XCX nie dość że przez 80% gry nie kładzie na to prawie żadnego nacisku, to przez ostatnie 20% gry wyskakuje z takimi cudami i momentami niestety bzdurami, że szkoda gadać. Ale trzeba oddać cesarzowi co cesarskie - ludzie, którzy fabułę traktują jako dodatek, będą się tutaj naprawdę dobrze bawić.

 

Ode mnie 7/10. 

Edytowane przez Element Wojny
  • Like 3
Opublikowano

Iii dokończyłem RE3R.... Ludzie narzekali, ale tak w oryginale zwiedzanie tego miasta było trochę sztuczne, choć brakuje mi sceny ze stacji benzynowej i łażenia po wieży zegarowej.  Hunterzy byli znakomici, choć gdybym nie szczędził granatów to było łatwiej.
Mam wrażenie że brakuje paru rzeczy z RE2R, np. przesuwania ekwipunku oraz większego rozczłonowania zombi, bo na ziemi nie da się ich dalej rozszarpać.
Walka minami przed wieżą zegarową była znakomita, a poczucie zagrożenia ze strony Nemenis na razie najlepsze.
W sumie, może brakować tego otwartego świata z wieloma ścieżkami, czego aż tak nie doświadczyłem, bo na razie tylko raz ukończyłem oryginał. Nemesis chyba też jest mniej. Gdyby dali im pół roku więcej...

Teraz jeszcze Code Veronica oraz RE0 i w końcu doczekam się machania Wiilotem.

Opublikowano

A ja ogrywam takie coś :D Zdecydowanie więcej czasu spędzam nad tymi starymi gierkami niż nad nowościami. I najlepsze jest to, że serio mam z tego duży fun i chcę grać dalej. 

pokemon-emerald-version.webp

  • Like 3
  • Haha 1
  • Upvote 1
Opublikowano
W dniu 9.03.2025 o 07:16, GordonLameman napisał(a):

Teraz biorę się za drugie przejście Cp2077. Powinienem zdążyć zanim się dzieciak na świecie pojawi :E 

W ok. miesiąc udało mi się wygospodarować ok. 56h, które wystarczyło na zrobienie wszystkich kontraktów, prawie wszystkich zadań pobocznych i dojście do finału historii.

Zostało mi jakieś 6-10h do końca - wątek Judy, Rivera, finał podstawki, wątek Bartmossa i chyba tyle. 

Może spróbuję zrobić platynę w oczekiwaniu na Indianę Jonesa na PS5 ;) 

Opublikowano (edytowane)

Po kilku godzinach gry nie podszedł mi Atomfall, za dużo pojedynczych rozproszonych po całej mapie zadań, też nie podoba mi się, że trzeba zbierając notatki pchać grę do przodu, co do eksploracji średnio mi się chce na niej skupiać a w Atomfall to podstawa.

Edytowane przez tomek25
Opublikowano
3 godziny temu, ODIN85 napisał(a):

Jak zbierając notatki?

Chodzi mi o to, że na przykład masz jakąś misję do zrobienia, podczas eksploracji znajdujesz jakąś notatkę i wyskakuje ci "śledź trop", z czasem można się pogubić której misji dotyczy trop.

  • Thanks 1
Opublikowano
4 godziny temu, tomek25 napisał(a):

Chodzi mi o to, że na przykład masz jakąś misję do zrobienia, podczas eksploracji znajdujesz jakąś notatkę i wyskakuje ci "śledź trop", z czasem można się pogubić której misji dotyczy trop.

To największa bolączka tej gry. Lepiej by było z normalnym dziennikiem.

Ja tam jestem już przy końcu i lista prawie pusta.

Eksploracja początkowo to udręka, szczególnie mając w pamięci S2, ale jak się ma wszystkie "skróty" odblokowane i puls już wolniej rośnie, to jakoś idzie grać.

Opublikowano

Obecnie w God Of War, za mną jakieś 6,5 godziny rozgrywki i gra bardzo fajna. Jak przejdę to się chyba też skuszę na Ragnaroka. Dobra odskocznia po spędzeniu prawie 50 godzin w Avatarze. Trochę przerwy od Ubi :E

Opublikowano

Odpaliłem  Lost Records Bloom and Rage (Tabe 1) bo skojarzyło mi się z Yellowjackets. Nie jest to poziom Life is Strange. Jest trochę za mocno "woke" ale coś mnie trzyma aby poznać całą historię. Strasznie długo się rozkręca. I motyw z filmowaniem wszystkiego jest dość słaby, rozumiem że to nawiązanie do LiS i strzelania fotek. Choć tam był też motyw cofania czasu, no i tutaj bohaterowie są dość "specyficzni".

Opublikowano

Nobody Wants to Die. Ktoś tutaj polecał, więc się skusiłem. Początek zachęcający, fajna atmosfera, elegancki styl retro SF. Razie mnie trochę voice acting, aktorzy grają trochę zbyt emocjonalnie, ze zbyt dużą pompą. Zobaczymy jak będzie dalej.

Opublikowano
W dniu 7.04.2025 o 22:36, GordonLameman napisał(a):

W ok. miesiąc udało mi się wygospodarować ok. 56h, które wystarczyło na zrobienie wszystkich kontraktów, prawie wszystkich zadań pobocznych i dojście do finału historii.

Zostało mi jakieś 6-10h do końca - wątek Judy, Rivera, finał podstawki, wątek Bartmossa i chyba tyle. 

Może spróbuję zrobić platynę w oczekiwaniu na Indianę Jonesa na PS5 ;) 

Licznik się zatrzymał na 64h, ale... jakoś tak sie stało, że wbiłem sobie platynę:

IMG_2663.thumb.jpg.ca2452369b3b6da661adbc22db7d4cdb.jpg

 

Zakończenie z

Spoiler

oddaniem ciała Johny'emu

jest najlepsze moim zdaniem :)

 

 

Ogólnie najlepsza gra jaka wyszła po 2020 roku :)

 

 

 

12 godzin temu, Vulc napisał(a):

Nobody Wants to Die. Ktoś tutaj polecał, więc się skusiłem. Początek zachęcający, fajna atmosfera, elegancki styl retro SF. Razie mnie trochę voice acting, aktorzy grają trochę zbyt emocjonalnie, ze zbyt dużą pompą. Zobaczymy jak będzie dalej.

Zacząłem na premierę, ale potem jakoś nawał zajęć spowodował, że porzuciłem. W sumie to krótka gra więc akurat przed Indym do ogrania :thumbup:

  • Like 1
Opublikowano (edytowane)
W dniu 4.04.2025 o 22:32, musichunter1x napisał(a):

Potem jeszcze seria Devil May Cry bez dwójki oraz Silent Hill...  :E 

Eh, pewnie znowu będę musiał kupić CRT i PS2 dla oryginalnego doświadczenia SH, jak z MGS 1-4.

Pierwszy kontakt? Jak tak to trochę zazdroszczę. Największe mankamenty dzisiaj to cut scenki i dość siermiężne sterowanie. Ale jeżeli potrafiłeś grać w oryginalnego RE to w SH jest lepiej. Grafika wiadomo, jak to gry z PS. Tutaj trzeba mieć po prostu świadomość w co się wchodzi. Początek może trochę zrazić topornoscią, ale warto dać szansę. Gra to zdecydowanie wynagrodzi w klimacie, ma najbardziej nieprzyjemny(w pozytywnym sensie) Otherworld, wzorowany na filmie Hellraiser. Wolę SH1(przeszedłem go też więcej razy) niż oryginalnego SH2 🙂 Jeżeli wyjdzie remake, to w nowej oprawie graficznej to będzie masakra 🫠

Edytowane przez Necronom
Opublikowano

Jak te wszystkie Residenty Evile są daremne to aż się odechciewa w to grać. Gram w Wioche i takie samo łażenie i szukanie jakiś głupot aby śrubkę odkręcić aby wyjąć jakiś kamienny talerz aby tym talerzem otworzyć drzwi czy bramę do kolejnej lokacji... Jak dla mnie to ta gra mogłaby się skończyć ucieczką autem z Eleną z tej wiochy i nara. Dobra dupa z twarzy to by sobie nową córkę z nią zrobił :E 

  • Like 1
Opublikowano (edytowane)
1 godzinę temu, Necronom napisał(a):

Pierwszy kontakt? Jak tak to trochę zazdroszczę. 

Niestety główne założenia serii znam, więc nie będzie to gra w ciemno, za to pomoże to w interpretacji tego co będę widział. ;) Za dużo czasu spędziłem w RTSach, a dawno temu nawet w Bad Company 2 / MW2, więc sporo mnie ominęło. Toporność mi nie straszna, grunt by projekt gry był zmyślny i służył narracji autora, bo teraz przechodzę gry głównie dla wizji artystycznej lub arkadowej zabawy. 

42 minuty temu, Pentium D napisał(a):

Jak te wszystkie Residenty Evile są daremne to aż się odechciewa w to grać. Gram w Wioche i takie samo łażenie i szukanie jakiś głupot aby śrubkę odkręcić aby wyjąć jakiś kamienny talerz aby tym talerzem otworzyć drzwi czy bramę do kolejnej lokacji... 

Tam chodzi głównie o optymalizację zasobów i usprawnianie swoich metod, polane gęstym klimatem oraz przemyślanym projektem.
Obecnie nawet Code Veronica X podoba mi się, więc kiedyś zagram jeszcze w Signalis, bo nawiązuje projektem do klasycznych RE, będąc przy tym lepszym, przynajmniej narracyjnie, bo stare RE to takie wykonanie horroru klasy D, na pewno w tekstach. :E 

W RE3 og trenowałem robienie uników i pokonałem Nemesis we walce przed posterunkiem policji. Nemesis w RE3R był groźniejszy dla mnie i pierwszy raz wywołam mocne poczucie napięcia w walce, a raczej ucieczce. W RE3 og nie chciało mi się marnować amunicji na niego i uciekałem nie z racji poczucia zagrożenia, lecz irytacji... Choć pasuje to do zmiany nastawienia Jill wobec niego, bo postać dokładanie tak samo widzi go w kolejnych spotkaniach.

Edytowane przez musichunter1x
Opublikowano

Uniki w og RE3 to jakaś abstrakcja, nigdy tego nie opanowałem. Są filmiki jak to robić, ale praktyka zawsze inna. Wyczucie tego timingu. Remake miał już to znacznie bardziej intuicyjne. Nemesisa warto pokonać, ale zależy to od poziomu trudności. Na easy nie warto, na hard już tak bo wypadały fanty z niego.

Opublikowano (edytowane)
W dniu 11.04.2025 o 12:06, Necronom napisał(a):

Wyczucie tego timingu. Remake miał już to znacznie bardziej intuicyjne. Nemesisa warto pokonać, ale zależy to od poziomu trudności. Na easy nie warto, na hard 

Na easy nie ma co grać, bo robi się z tego klikacz, ale uników można szybko nauczyć się grając na emulatorze, robiąc szybki zapis i testując jak to działa.
Zombii są nieprzewidywalne i zazwyczaj należy robić unik na podstawie odległości, ponieważ trzeba wykonać go przed ich atakiem.
Unik wykonuje się, w czasie animacji podnoszenia broni i jeśli jest wykonywana inna animacja to unik nie zachodzi, więc nie można chodzić i przeładowywać lub strzelać.
Drugi sposób to kliknięcie już w pozycji celowania, ale to ma wąskie okno uniku.
Niektóre bronie mają dłuższa animację podnoszenia = większe okno, inne maja krótszą animację strzału = więcej możliwości uniku podczas strzelania. 

 

Ukończyłem właśnie RE:Code Veronica X i całkiem dobrze się grało, ale parę niepotrzebnych fragmentów przeciągało, bo trzeba było nalatać się za przedmiotami, a czasem brakowało np. skrzynki w dobrym miejscu. Nożem pięknie się grało i niepotrzebnie nazbierałem tyle amunicji, zapychając ekwipunek.
Fabuła jest całkiem dobra, ale teksty i głos postaci... STEEEVE, jak dobrze już go nie słyszeć. :E Ta gra bardzo potrzebuje remaku.

Edytowane przez musichunter1x
Opublikowano

Skonczyłem Lost Records: Bloom & Rage Tape 1. Dziwa gra, nawet jak na produkcję Dontnod. Chyba mają jakąś słabość do historii nastolatek i lgbt. Szkoda, pomysł nawet ciekawy. Widać, że inspirację czerpali ze Stranger Things. Trochę słabo wypada nawiązanie do lat 90. Niby człowiek natrafia na różne smaczki, jak np. kaseta z nagraniami Type O Negative czy Sepultura, a ścieżka dźwiękowa w grze to dzisiejsze indie/folk. Mogli zrobić grę z "przegrywami". Nastolatkami co całymi godzinami grają w Dungeons & Dragons, oglądają The X Files, zakładają garażową kapelę i podkochują się w cheerleaderkach. Do tego wpleść wątek paranormalny i przeskakiwanie na osi czasu.

  • Upvote 1
Opublikowano

Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

 

Jakiś czas temu grałem w Ishin! i tam grafika była na poziomie PS3/PS4. Tutaj pełne zaskoczenie, całkiem duży skok w oprawie graficznej. Walka też ulepszona. Lubię serię Yakuza i warto do niej wracać, choć rozgrywka to kopiuj/wklej.

  • Like 1

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...