Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Kurczę, to szkoda że Ukraińcom “czasami” na bloki nie spada a lecą ponad 1k kilometrów. Wiem że Rosja uderza w takie cele, ale większość to mrzonki albo info że zabili 205 generałów NATO, takich informacji nie można traktować poważnie. 
 

Ukraińcy stracili bardzo mało HIMARsow i Patriotów/NASAMS/HAWK do tej pory. Rosjanie stracili od groma podobnych systemów. 

Edytowane przez TheMr.
  • Upvote 1
Opublikowano

Bo jest bardzo mało tego. Z pamięci pamiętam dwa przypadki gdzie Ukraina walnęła w bloki mieszkalne. Raz w Moskwie raz w Bielgorodzie. A więcej razy KAB wylądował na Rosyjskim bloku niż Ukraiński dron. 
 

 

Opublikowano

Nie, po prostu to informacje źle wyglądające w naszych mediach ;)

No i jednak przewaga i to wielokrotna w ilości ataków jest po stronie rosyjskiej. Ukraina w głąb Rosji do niedawna atakowała wyłącznie dronami. A Rosja ich ostrzeliwuje pociskami manewrującymi od lat.

  • Upvote 2
Opublikowano

Mediach? :E Przecież ich nawet nie śledzę. Twitter Ukr/rosyjski mam odpalony, większość informacji mam szybciej niż większość. Plus telegramy. 
 

Po prostu tego jest taki mały promil w porównaniu do RUS którzy walą w bloki specjalnie. 

Opublikowano
10 godzin temu, Radziuwilk napisał(a):

O i profesor psychologi sie znalazl na forum. To zaszczyt miec takie zacne grono tutaj.

Shaming tactics, just like a women.

2 godziny temu, TheMr. napisał(a):

Mediach? :E Przecież ich nawet nie śledzę. Twitter Ukr/rosyjski mam odpalony, większość informacji mam szybciej niż większość. Plus telegramy. 
 

Po prostu tego jest taki mały promil w porównaniu do RUS którzy walą w bloki specjalnie. 

Na początku wojny faktycznie rosjanie zachowywali się jak wściekłe psy. No cóż dalej im się to zdarza, jednak sprofesjonalizowali ten konflikt ze swojej strony. Nie da się temu zaprzeczyć.

15 godzin temu, adashi napisał(a):

Już nie róbmy z Europejczyków aż takich ciot. Dla nich też takie podwyżki dla poszczególnych produktów to nie koniec świata. Drożało w Europie w takich okolicach masło, jajka a nas także prąd czy mleko.

Pisałem to szczególnie w kontekście "dramatu" jakim jest rzekomo kulejąca gospodarka rosyjska. No cóż, może i kuleje ale bezrobocie jest niskie a ludzie mają co jeść. Przez to sam ten fakt nie będzie miał większego znaczenia na to jak potoczy się wojna.

  • Like 1
Opublikowano

Od tego w jaki sposób zakończy się konflikt w Ukrainie będzie zależało ryzyko wojny między Rosją a NATO. (...) Zachód wciąż nie rozumie, że mamy drugą zimną wojnę. I jak na razie Zachód przegrywa - ocenia gen. Stanisław Koziej. Jak mówi, w razie sukcesu w Ukrainie Rosja pójdzie za ciosem, biorąc na cel przesmyk suwalski, a więc Polskę i Litwę.
 

Jolanta Kamińska, Interia: 1000 dni. Spodziewał się pan, że wojna w Ukrainie tyle potrwa? 
 

Gen. Stanisław Koziej: Mało kto się tego spodziewał. Co więcej, długo nie sądzono, że dojdzie do pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Przed wojną przeważał pogląd, że Rosja będzie próbować hybrydowymi metodami doprowadzić do obalenia władzy w Kijowie i utworzenia korytarza na Krym. Inwazja była zaskoczeniem dla obserwatorów i myślę, że z czasem okazała się zaskoczeniem dla samego Putina.

Założenia Kremla były optymistyczne: po kilku dniach mieli wejść do Kijowa, obalić Zełenskiego i utworzyć marionetkowy rząd.
 

- Nie udało się. Ten pierwszy etap wojny - czyli rozpoczęcie inwazji od Białorusi aż po Morze Czarne był strategicznym błędem. Putin i rosyjski sztab generalny, który uznawałem za dobrze przygotowany do rozstrzygania kwestii strategicznych, przyjęli wariant zakładający, że Ukraina szybko padnie. Atak nazwano operacją specjalną. Tymczasem wyprawa na Kijów okazała się samobójstwem dla zgrupowania północnego i zakończyła się kompromitującą w skali światowej ucieczką wojsk rosyjskich spod Kijowa. Potem Ukraińcom udało się zaskoczyć Rosjan w obwodzie charkowskim, przepędzając całe zgrupowanie rosyjskie daleko na wschód, co było spektakularnym sukcesem armii ukraińskiej. Pierwszy rok wojny to ogólna kompromitacja Rosji pod względem przygotowania, wyszkolenia i dowodzenia. Armia rosyjska była postrzegana jako jedna z najlepszych armii świata. Ten mit został obalony na północy Ukrainy.  Początkowy okres wojny w sensie strategicznym Rosja przegrała, choć odniosła też sukcesy: na południu błyskawicznie wywalczono korytarz lądowy na Krym i sforsowano Dniepr.

Nie doceniono jednak potencjału, jakim dysponuje reżim Putina. Wielu komentatorów na początku przekonywało, że wojna potrwa maksymalnie dwa lata, bo na więcej Rosji nie starczy zasobów. Mija 1000 dni, końca nie widać.
 

- Historia pokazuje, że Rosję niełatwo pokonać. Ten kraj ma duże terytorium, ogromne zasoby ludzkie i strategię nieliczenia się ze startami. Natomiast o mocarstwowości Rosji przesądza broń nuklearna i to właśnie ten aspekt zdecydował o tym, że Ukraina nie dostała na czas odpowiedniego wsparcia z Zachodu. Uważam, że Zachód wciąż nie zrozumiał, że mamy drugą zimną wojnę między Rosją i Zachodem, a konflikt w Ukrainie jest jej głównym ogniskiem. To tam ważą się losy początkowego okresu drugiej zimnej wojny i jak na razie Zachód przegrywa.
 

A wraz z nim przegrywa Ukraina?
 

- Przykładem jest kontrofensywa w kierunku Krymu. Ukraińcy szykowali się, by uderzyć, ale ze względu na kunktatorską strategię (polegającą na umyślnym zwlekaniu - red.) Zachodu bardzo długo czekali na potrzebną broń. W tym czasie Rosja zdążyła przygotować bardzo trwałą obronę i ta ważna kontrofensywa ukraińska, decydująca o losach wojny, zakończyła się sromotną klęską. Ukraina poniosła ogromne straty, co pozwoliło Rosji przejąć inicjatywę strategiczną w tej wojnie. Dzisiaj obserwujemy sytuację, w której Rosja ma inicjatywę na całym froncie, a Ukraina ledwo wiąże koniec z końcem. 
 

Joe Biden ustępując zgadza się na użycie amerykańskich rakiet do atakowania celów w głębi Rosji. Szef Ukraińskiego MSZ mówi, że to "game changer", bo: im dalej Ukraina będzie mogła uderzać, tym krótsza będzie wojna. Zgadza się pan? 
 

- Nie sądzę, by tak było. 
 

Dlaczego? 
 

- Ukraina ma za mało rakiet tego typu, by załamać potencjał rosyjski. Natomiast odniosła sukces, ruszając z zaskoczenia na Rosję w obwodzie kurskim i zdobywając kawałek terytorium Rosji, co może być kartą przetargową w ewentualnych negocjacjach. Ważne, by utrzymano okupację tych ziem. I w tym kontekście strategicznego wspierania Ukrainy przez Zachód decyzja Bidena jest krokiem istotnym, aczkolwiek bardzo spóźnionym. 
 

Ustępujący prezydent USA zezwala także na przekazanie Ukrainie min przeciwpiechotnych. 
 

- Jeśli Donald Trump utrzyma ten kurs, to mamy do czynienia ze zmianą strategii Zachodu z kunktatorskiej na skuteczną strategię kontreskalacyjną, bardzo potrzebną wobec eskalacyjnej metody Władimira Putina. 
 

Rosja już grozi, że użycie zachodniej broni na jej terytorium, będzie traktowane jako atak ze strony państw NATO. Miedwiediew mówi nawet o ryzyku III wojny światowej. To kolejne pohukiwania propagandy czy realny powód do obaw? 
 

- Rosja nie ma podstaw, by zabraniać Ukrainie użycia broni otrzymanej, czy kupionej od innych państw. Czy Iran daje Rosji ograniczenia, jak ma używać przekazywanych rakiet czy dronów? Wysuwane groźby mają szantażować zachodnią opinię publiczną, wzbudzać niepokój i tym samym wpływać na decydentów politycznych, którzy będą opóźniać wsparcie dla Ukrainy. Dimitrij Miedwiediew to główna armata propagandowa w wojnie informacyjnej. 

Zatem ogłoszenie doktryny nuklearnej to element wojny informacyjnej, a nie realna zmiana strategii? 
 

- Według informacji wywiadowczych w przypadku nuklearnego potencjału Rosji nic się nie zmienia. Zwróćmy uwagę, kiedy Putin ogłosił tę doktrynę. Projekt od miesięcy czekał na zatwierdzenie. Zwlekano z tym do momentu, w którym konieczne będzie odpalenie propagandowej salwy. 

Tym momentem okazała się decyzja Bidena. 
 

- Oznacza to, że Rosja realnie obawia się zwiększenia możliwości Ukrainy w zwalczaniu jej zasobów strategicznych w głębi kraju. W sferze narracji dekret tak bardzo obniża próg nuklearny, że właściwie przestaje on istnieć. Wynika z niego, że Putin może użyć taktycznej broni nuklearnej, kiedy zechce, bo wojnę konwencjonalną - czyli masowy atak rakietowy czy dronowy w doktrynie uznano za powód do ataku nuklearnego. Poza tym uwzględnia ona "krytyczne zagrożenie dla terytorium bądź suwerenności" nie tylko Rosji, ale i Białorusi. Bezpośrednia wzmianka o Białorusi to nowy element, dowodzący, że Kreml traktuje terytorium Białorusi jak własne. Doktryna oficjalnie przyznaje, że Rosja ma deeskalować konflikt konwencjonalny przy pomocy taktycznej broni atomowej, żeby zakończyć go na korzystnych dla siebie warunkach i tym samym kreuje się na nuklearne mocarstwo zbójeckie. Te zapisy mają głównie polityczno-propagandowe znaczenie i nie mówią nic o rzeczywistych zasadach użycia przez Rosję broni nuklearnej. To oczywiście niebezpieczne dla świata, że takie mocarstwo nuklearne nie ma w praktyce żadnych realnych reguł, które mogłyby ocenić to mocarstwo jako odpowiedzialnego gracza na bardzo niebezpiecznym polu, jakim jest  bezpieczeństwo nuklearne.

To ma być as w rękawie Putina podczas ewentualnych negocjacji z Ukrainą? "Przystańcie na nasze warunki, bo jeśli ośmielicie się na zmasowane ataki na naszym terytorium, to odpowiemy taktyczną bronią jądrową".
 

- To coś więcej, potwierdzenie, że Rosja jest gotowa szantażować taktyczną bronią atomową nie tylko podczas wojny w Ukrainie, ale także w razie ewentualnego konfliktu z NATO.


NATO byłoby w stanie odpowiedzieć na taki atak?

- W NATO brakuje adekwatnej odpowiedzi na taktyczną broń atomową. Rosja ma pod tym względem ogromną przewagę - rakiety Iskander, które zasięgiem mogą obejmować cały kontynent europejski. Najlepszym rozwiązaniem byłoby rozmieszczenie w Europie lądowych środków rakietowych przenoszenia broni atomowej średniego zasięgu, które mogłyby dosięgnąć Moskwy. Jeśli NATO nie podejmie odpowiednich kroków, Rosja nadal będzie mogła skutecznie szantażować Zachód taktyczną bronią atomową.

Jest pan pewien, że w razie ataku Rosji na nasz kraj, możemy liczyć na błyskawiczne wsparcie NATO? 
 

- Bez wątpienia w razie ataku cały sojusz wystąpi solidarnie. Pamiętajmy, że im więcej NATO na wschodniej flance, tym jesteśmy bezpieczniejsi. Dlatego zadaniem Polski jest prowadzenie konsekwentnej polityki wewnątrz NATO, polegającej na namawianiu sojuszników do podejmowania i realizacji decyzji, które wzmacniają wschodnią flankę.
 

NATO umie skutecznie zdobywać wiedzę o zamiarach Rosji, wyprzedzać działania, by być w gotowości w razie uderzenia?
 

- To bardzo ważna sprawa, którą ja nazywam zdolnościami przeciwzaskoczeniowymi, czyli podejmowaniem działań, aby nie dać się zaskoczyć. To dziś najważniejsze, bo zaskoczenie rządzi wojną. Wywiad amerykański miał wiedzę, że może dość do ataku Rosji i to kilka miesięcy przed uderzeniem. Przekazywał je sojusznikom, którzy nie potraktowali ich do końca poważnie. Dlatego "nie dać się zaskoczyć" - musi być priorytetem sojuszu. Drugim ważnym problemem jest obrona uprzedzająca. Jeśli agresja się rozpoczyna, nie możemy czekać aż wróg przekroczy granice, ale atakować go w jego bazach wyjściowych. Powinniśmy w NATO przyjąć doktrynę obrony uprzedzającej. To recepta na skuteczną realizację deklaracji politycznej, że sojusz będzie bronić każdego cala swojego terytorium. 

O ryzyku wojny światowej słychać nie tylko z Rosji. Generalny inspektor Bundeswehry gen. Carsten Breuer ostrzegł, że za pięć lat krajom NATO może grozić wojna. A według pana ile lat pokoju nam zostało? 
 

- Nie jestem zwolennikiem prorokowania, ale scenariuszowego patrzenia w przyszłość. 
 

Jakie scenariusze bierze pan pod uwagę? 
 

- Od tego w jaki sposób zakończy się wojna w Ukrainie będzie zależało ryzyko wojny między Rosją i NATO. Sukces Rosji jest możliwy, pod warunkiem, że uda się jej skutecznie zaszantażować Zachód, by nie pomagał Ukrainie. Jeśli Rosja wygra, czyli podporządkuje sobie politycznie ten kraj na podobieństwo Białorusi, ośmielona sukcesem pójdzie za ciosem. Będzie potrzebować kilku lat na odtworzenie potencjału militarnego, a kiedy to nastąpi, może spróbować błyskawicznego uderzenia na ważny strategicznie cel w państwach NATO. 

Co może być takim celem? 
 

- Wybicie korytarza lądowego do Kaliningradu, podobnie jak zdobycie lądowej drogi na Krym było jednym z głównych celów operacyjnych w wojnie z Ukrainą. 
 

Droga do Kaliningradu wiedzie przez Polskę. To oznaczałoby atak na nasz kraj. 
 

- I Litwę. Północno-wschodnia część Polski byłaby bezpośrednio zagrożona, bo wówczas Rosja mogłaby dokonać szybkiego skoku przez przesmyk suwalski, zagarnąć ten korytarz i znów straszyć NATO taktyczną bronią atomową: stop kończymy tę wojnę, bo inaczej grozi nam wojna atomowa. To pierwszy scenariusz. 
 

A drugi? 
 

- Jeśli Zachód będzie zdeterminowany, żeby silnie wspierać Ukrainę, to Rosja poniesie porażkę i to Ukraina zwycięży. 
 

Co tak naprawdę oznacza zwycięstwo Ukrainy? Rosja chce zatrzymać zajęte terytoria, a władze w Kijowie mówią: nie oddamy ani kawałka. 
 

- Scenariusz maksymalnej porażki Rosji jest możliwy. Jeśli przegrają na froncie w następnie zbrojnego wzmocnienia Ukrainy przez Zachód, na Kremlu może dojść do zamachu stanu i obalenia Putina, żeby wojnę ostatecznie zakończyć. 
 

Taka skala sukcesu wydaje się jednak mało prawdopodobna. 
 

- Dlatego wojna może zakończyć się rozejmem, który będzie zgniłym kompromisem. Rosja nie przegra, Putin zachowa twarz i utrzyma się u władzy, a Ukraina zwycięży, ale nie ostatecznie. 
 

A więc będzie musiała oddać część terytorium.

- Może dojść do sytuacji, którą obserwujemy między Koreami - nie ma pokoju, ale nie ma i wojny. Trwa rozejm. Wyobrażam sobie podobne rozwiązanie w Ukrainie, która nie zrzeka się prawa do ziem, zajętych przez wojska rosyjskie, ale odkłada to w czasie i na drodze dyplomacji będzie starać się je odzyskać, a jednocześnie zostanie przyjęta do Sojuszu Północnoatlantyckiego. To rozwiązanie nie dałoby satysfakcji żadnej ze stron, ale nie uczyniłoby z Rosji zwycięzcy. Trzeci scenariusz to konflikt permanentny, beznadziejna, wyniszczająca obie strony kontynuacja obecnej sytuacji. Scenariusz też dla nas niebezpieczny, bo co prawda Rosja nie miałaby w nim możliwości otwartej agresji na NATO, ale za to wzrastałaby bardzo intensywność agresji podprogowej, skrytej, zakamuflowanej, hybrydowej, w tym cyberoperacji, a także bezpośrednich dywersji przeprowadzanych przez "czarnych i szarych ludzików", tj. agentów służb specjalnych i wykorzystywanych przez nich osób miejscowego świata przestępczego. Dlatego konieczne jest jak najszybsze przygotowanie się na taki właśnie, mocno zróżnicowany - od intensywnego szantażu nuklearnego, przez zagrożenia agresją konwencjonalną do realnej, bieżącej agresji hybrydowej - charakter drugiej zimnej wojny z Rosją.
 

Rozmawiała Jolanta Kamińska 

Opublikowano (edytowane)
7 godzin temu, Oldman napisał(a):

to bez znaczenia, bo zeby taka broń miała realne znaczenie w walce z Rosją to musiałoby być jej bardzo dużo i to w nieprzerwanych stałych dostawach (a nie jednorazowy transport), a otrzymanie takiej ilosci  jest niemozliwe juz nie mówiąc o stałych dostawach.

Patrioty są bez znaczenia, bo żeby taka broń miała realne znacznie w walce z Rosją to musiałaby być jej bardzo dużo..., a nie, czekaj ;)

 

 

7 godzin temu, Oldman napisał(a):

zaden kraj nie jest samowystarczalny , ale nie o to chodzi, tylko o to który kraj ma wieksze mozliwosci w czasie kryzysu i który moze pociągnąć dłużej. Rosja napier**la w Ukraine jak w bęben każdego dnia a wy wrzucacie artykuły i memy o ziemniakach "ku pokrzepieniu serc" :lol2:

Jak nie widzisz związku cen ziemniaków z produkcją wojenną, to polecam trochę zapoznać się jak działa gospodarka. Może trochę poczytaj o upadku ZSRR? Polecam, dużo się dowiesz na start. Przynajmniej przestaniesz się śmiać z cen ziemniaków ;) 

 

 

 

Edytowane przez MaxaM
  • Like 2
  • Upvote 2
Opublikowano
Godzinę temu, Suchy211 napisał(a):

Na początku wojny faktycznie rosjanie zachowywali się jak wściekłe psy. No cóż dalej im się to zdarza, jednak sprofesjonalizowali ten konflikt ze swojej strony. Nie da się temu zaprzeczyć.

Niech mnie ktos uszczypnie :)

Opublikowano (edytowane)
1 godzinę temu, Oldman napisał(a):

Od tego w jaki sposób zakończy się konflikt w Ukrainie będzie zależało ryzyko wojny między Rosją a NATO. (...) Zachód wciąż nie rozumie, że mamy drugą zimną wojnę. I jak na razie Zachód przegrywa - ocenia gen. Stanisław Koziej. Jak mówi, w razie sukcesu w Ukrainie Rosja pójdzie za ciosem, biorąc na cel przesmyk suwalski, a więc Polskę i Litwę.
 

Jolanta Kamińska, Interia: 1000 dni. Spodziewał się pan, że wojna w Ukrainie tyle potrwa? 
 

Gen. Stanisław Koziej: Mało kto się tego spodziewał. Co więcej, długo nie sądzono, że dojdzie do pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Przed wojną przeważał pogląd, że Rosja będzie próbować hybrydowymi metodami doprowadzić do obalenia władzy w Kijowie i utworzenia korytarza na Krym. Inwazja była zaskoczeniem dla obserwatorów i myślę, że z czasem okazała się zaskoczeniem dla samego Putina.

Założenia Kremla były optymistyczne: po kilku dniach mieli wejść do Kijowa, obalić Zełenskiego i utworzyć marionetkowy rząd.
 

- Nie udało się. Ten pierwszy etap wojny - czyli rozpoczęcie inwazji od Białorusi aż po Morze Czarne był strategicznym błędem. Putin i rosyjski sztab generalny, który uznawałem za dobrze przygotowany do rozstrzygania kwestii strategicznych, przyjęli wariant zakładający, że Ukraina szybko padnie. Atak nazwano operacją specjalną. Tymczasem wyprawa na Kijów okazała się samobójstwem dla zgrupowania północnego i zakończyła się kompromitującą w skali światowej ucieczką wojsk rosyjskich spod Kijowa. Potem Ukraińcom udało się zaskoczyć Rosjan w obwodzie charkowskim, przepędzając całe zgrupowanie rosyjskie daleko na wschód, co było spektakularnym sukcesem armii ukraińskiej. Pierwszy rok wojny to ogólna kompromitacja Rosji pod względem przygotowania, wyszkolenia i dowodzenia. Armia rosyjska była postrzegana jako jedna z najlepszych armii świata. Ten mit został obalony na północy Ukrainy.  Początkowy okres wojny w sensie strategicznym Rosja przegrała, choć odniosła też sukcesy: na południu błyskawicznie wywalczono korytarz lądowy na Krym i sforsowano Dniepr.

Nie doceniono jednak potencjału, jakim dysponuje reżim Putina. Wielu komentatorów na początku przekonywało, że wojna potrwa maksymalnie dwa lata, bo na więcej Rosji nie starczy zasobów. Mija 1000 dni, końca nie widać.
 

- Historia pokazuje, że Rosję niełatwo pokonać. Ten kraj ma duże terytorium, ogromne zasoby ludzkie i strategię nieliczenia się ze startami. Natomiast o mocarstwowości Rosji przesądza broń nuklearna i to właśnie ten aspekt zdecydował o tym, że Ukraina nie dostała na czas odpowiedniego wsparcia z Zachodu. Uważam, że Zachód wciąż nie zrozumiał, że mamy drugą zimną wojnę między Rosją i Zachodem, a konflikt w Ukrainie jest jej głównym ogniskiem. To tam ważą się losy początkowego okresu drugiej zimnej wojny i jak na razie Zachód przegrywa.
 

A wraz z nim przegrywa Ukraina?
 

- Przykładem jest kontrofensywa w kierunku Krymu. Ukraińcy szykowali się, by uderzyć, ale ze względu na kunktatorską strategię (polegającą na umyślnym zwlekaniu - red.) Zachodu bardzo długo czekali na potrzebną broń. W tym czasie Rosja zdążyła przygotować bardzo trwałą obronę i ta ważna kontrofensywa ukraińska, decydująca o losach wojny, zakończyła się sromotną klęską. Ukraina poniosła ogromne straty, co pozwoliło Rosji przejąć inicjatywę strategiczną w tej wojnie. Dzisiaj obserwujemy sytuację, w której Rosja ma inicjatywę na całym froncie, a Ukraina ledwo wiąże koniec z końcem. 
 

Joe Biden ustępując zgadza się na użycie amerykańskich rakiet do atakowania celów w głębi Rosji. Szef Ukraińskiego MSZ mówi, że to "game changer", bo: im dalej Ukraina będzie mogła uderzać, tym krótsza będzie wojna. Zgadza się pan? 
 

- Nie sądzę, by tak było. 
 

Dlaczego? 
 

- Ukraina ma za mało rakiet tego typu, by załamać potencjał rosyjski. Natomiast odniosła sukces, ruszając z zaskoczenia na Rosję w obwodzie kurskim i zdobywając kawałek terytorium Rosji, co może być kartą przetargową w ewentualnych negocjacjach. Ważne, by utrzymano okupację tych ziem. I w tym kontekście strategicznego wspierania Ukrainy przez Zachód decyzja Bidena jest krokiem istotnym, aczkolwiek bardzo spóźnionym. 
 

Ustępujący prezydent USA zezwala także na przekazanie Ukrainie min przeciwpiechotnych. 
 

- Jeśli Donald Trump utrzyma ten kurs, to mamy do czynienia ze zmianą strategii Zachodu z kunktatorskiej na skuteczną strategię kontreskalacyjną, bardzo potrzebną wobec eskalacyjnej metody Władimira Putina. 
 

Rosja już grozi, że użycie zachodniej broni na jej terytorium, będzie traktowane jako atak ze strony państw NATO. Miedwiediew mówi nawet o ryzyku III wojny światowej. To kolejne pohukiwania propagandy czy realny powód do obaw? 
 

- Rosja nie ma podstaw, by zabraniać Ukrainie użycia broni otrzymanej, czy kupionej od innych państw. Czy Iran daje Rosji ograniczenia, jak ma używać przekazywanych rakiet czy dronów? Wysuwane groźby mają szantażować zachodnią opinię publiczną, wzbudzać niepokój i tym samym wpływać na decydentów politycznych, którzy będą opóźniać wsparcie dla Ukrainy. Dimitrij Miedwiediew to główna armata propagandowa w wojnie informacyjnej. 

Zatem ogłoszenie doktryny nuklearnej to element wojny informacyjnej, a nie realna zmiana strategii? 
 

- Według informacji wywiadowczych w przypadku nuklearnego potencjału Rosji nic się nie zmienia. Zwróćmy uwagę, kiedy Putin ogłosił tę doktrynę. Projekt od miesięcy czekał na zatwierdzenie. Zwlekano z tym do momentu, w którym konieczne będzie odpalenie propagandowej salwy. 

Tym momentem okazała się decyzja Bidena. 
 

- Oznacza to, że Rosja realnie obawia się zwiększenia możliwości Ukrainy w zwalczaniu jej zasobów strategicznych w głębi kraju. W sferze narracji dekret tak bardzo obniża próg nuklearny, że właściwie przestaje on istnieć. Wynika z niego, że Putin może użyć taktycznej broni nuklearnej, kiedy zechce, bo wojnę konwencjonalną - czyli masowy atak rakietowy czy dronowy w doktrynie uznano za powód do ataku nuklearnego. Poza tym uwzględnia ona "krytyczne zagrożenie dla terytorium bądź suwerenności" nie tylko Rosji, ale i Białorusi. Bezpośrednia wzmianka o Białorusi to nowy element, dowodzący, że Kreml traktuje terytorium Białorusi jak własne. Doktryna oficjalnie przyznaje, że Rosja ma deeskalować konflikt konwencjonalny przy pomocy taktycznej broni atomowej, żeby zakończyć go na korzystnych dla siebie warunkach i tym samym kreuje się na nuklearne mocarstwo zbójeckie. Te zapisy mają głównie polityczno-propagandowe znaczenie i nie mówią nic o rzeczywistych zasadach użycia przez Rosję broni nuklearnej. To oczywiście niebezpieczne dla świata, że takie mocarstwo nuklearne nie ma w praktyce żadnych realnych reguł, które mogłyby ocenić to mocarstwo jako odpowiedzialnego gracza na bardzo niebezpiecznym polu, jakim jest  bezpieczeństwo nuklearne.

To ma być as w rękawie Putina podczas ewentualnych negocjacji z Ukrainą? "Przystańcie na nasze warunki, bo jeśli ośmielicie się na zmasowane ataki na naszym terytorium, to odpowiemy taktyczną bronią jądrową".
 

- To coś więcej, potwierdzenie, że Rosja jest gotowa szantażować taktyczną bronią atomową nie tylko podczas wojny w Ukrainie, ale także w razie ewentualnego konfliktu z NATO.


NATO byłoby w stanie odpowiedzieć na taki atak?

- W NATO brakuje adekwatnej odpowiedzi na taktyczną broń atomową. Rosja ma pod tym względem ogromną przewagę - rakiety Iskander, które zasięgiem mogą obejmować cały kontynent europejski. Najlepszym rozwiązaniem byłoby rozmieszczenie w Europie lądowych środków rakietowych przenoszenia broni atomowej średniego zasięgu, które mogłyby dosięgnąć Moskwy. Jeśli NATO nie podejmie odpowiednich kroków, Rosja nadal będzie mogła skutecznie szantażować Zachód taktyczną bronią atomową.

Jest pan pewien, że w razie ataku Rosji na nasz kraj, możemy liczyć na błyskawiczne wsparcie NATO? 
 

- Bez wątpienia w razie ataku cały sojusz wystąpi solidarnie. Pamiętajmy, że im więcej NATO na wschodniej flance, tym jesteśmy bezpieczniejsi. Dlatego zadaniem Polski jest prowadzenie konsekwentnej polityki wewnątrz NATO, polegającej na namawianiu sojuszników do podejmowania i realizacji decyzji, które wzmacniają wschodnią flankę.
 

NATO umie skutecznie zdobywać wiedzę o zamiarach Rosji, wyprzedzać działania, by być w gotowości w razie uderzenia?
 

- To bardzo ważna sprawa, którą ja nazywam zdolnościami przeciwzaskoczeniowymi, czyli podejmowaniem działań, aby nie dać się zaskoczyć. To dziś najważniejsze, bo zaskoczenie rządzi wojną. Wywiad amerykański miał wiedzę, że może dość do ataku Rosji i to kilka miesięcy przed uderzeniem. Przekazywał je sojusznikom, którzy nie potraktowali ich do końca poważnie. Dlatego "nie dać się zaskoczyć" - musi być priorytetem sojuszu. Drugim ważnym problemem jest obrona uprzedzająca. Jeśli agresja się rozpoczyna, nie możemy czekać aż wróg przekroczy granice, ale atakować go w jego bazach wyjściowych. Powinniśmy w NATO przyjąć doktrynę obrony uprzedzającej. To recepta na skuteczną realizację deklaracji politycznej, że sojusz będzie bronić każdego cala swojego terytorium. 

O ryzyku wojny światowej słychać nie tylko z Rosji. Generalny inspektor Bundeswehry gen. Carsten Breuer ostrzegł, że za pięć lat krajom NATO może grozić wojna. A według pana ile lat pokoju nam zostało? 
 

- Nie jestem zwolennikiem prorokowania, ale scenariuszowego patrzenia w przyszłość. 
 

Jakie scenariusze bierze pan pod uwagę? 
 

- Od tego w jaki sposób zakończy się wojna w Ukrainie będzie zależało ryzyko wojny między Rosją i NATO. Sukces Rosji jest możliwy, pod warunkiem, że uda się jej skutecznie zaszantażować Zachód, by nie pomagał Ukrainie. Jeśli Rosja wygra, czyli podporządkuje sobie politycznie ten kraj na podobieństwo Białorusi, ośmielona sukcesem pójdzie za ciosem. Będzie potrzebować kilku lat na odtworzenie potencjału militarnego, a kiedy to nastąpi, może spróbować błyskawicznego uderzenia na ważny strategicznie cel w państwach NATO. 

Co może być takim celem? 
 

- Wybicie korytarza lądowego do Kaliningradu, podobnie jak zdobycie lądowej drogi na Krym było jednym z głównych celów operacyjnych w wojnie z Ukrainą. 
 

Droga do Kaliningradu wiedzie przez Polskę. To oznaczałoby atak na nasz kraj. 
 

- I Litwę. Północno-wschodnia część Polski byłaby bezpośrednio zagrożona, bo wówczas Rosja mogłaby dokonać szybkiego skoku przez przesmyk suwalski, zagarnąć ten korytarz i znów straszyć NATO taktyczną bronią atomową: stop kończymy tę wojnę, bo inaczej grozi nam wojna atomowa. To pierwszy scenariusz. 
 

A drugi? 
 

- Jeśli Zachód będzie zdeterminowany, żeby silnie wspierać Ukrainę, to Rosja poniesie porażkę i to Ukraina zwycięży. 
 

Co tak naprawdę oznacza zwycięstwo Ukrainy? Rosja chce zatrzymać zajęte terytoria, a władze w Kijowie mówią: nie oddamy ani kawałka. 
 

- Scenariusz maksymalnej porażki Rosji jest możliwy. Jeśli przegrają na froncie w następnie zbrojnego wzmocnienia Ukrainy przez Zachód, na Kremlu może dojść do zamachu stanu i obalenia Putina, żeby wojnę ostatecznie zakończyć. 
 

Taka skala sukcesu wydaje się jednak mało prawdopodobna. 
 

- Dlatego wojna może zakończyć się rozejmem, który będzie zgniłym kompromisem. Rosja nie przegra, Putin zachowa twarz i utrzyma się u władzy, a Ukraina zwycięży, ale nie ostatecznie. 
 

A więc będzie musiała oddać część terytorium.

- Może dojść do sytuacji, którą obserwujemy między Koreami - nie ma pokoju, ale nie ma i wojny. Trwa rozejm. Wyobrażam sobie podobne rozwiązanie w Ukrainie, która nie zrzeka się prawa do ziem, zajętych przez wojska rosyjskie, ale odkłada to w czasie i na drodze dyplomacji będzie starać się je odzyskać, a jednocześnie zostanie przyjęta do Sojuszu Północnoatlantyckiego. To rozwiązanie nie dałoby satysfakcji żadnej ze stron, ale nie uczyniłoby z Rosji zwycięzcy. Trzeci scenariusz to konflikt permanentny, beznadziejna, wyniszczająca obie strony kontynuacja obecnej sytuacji. Scenariusz też dla nas niebezpieczny, bo co prawda Rosja nie miałaby w nim możliwości otwartej agresji na NATO, ale za to wzrastałaby bardzo intensywność agresji podprogowej, skrytej, zakamuflowanej, hybrydowej, w tym cyberoperacji, a także bezpośrednich dywersji przeprowadzanych przez "czarnych i szarych ludzików", tj. agentów służb specjalnych i wykorzystywanych przez nich osób miejscowego świata przestępczego. Dlatego konieczne jest jak najszybsze przygotowanie się na taki właśnie, mocno zróżnicowany - od intensywnego szantażu nuklearnego, przez zagrożenia agresją konwencjonalną do realnej, bieżącej agresji hybrydowej - charakter drugiej zimnej wojny z Rosją.
 

Rozmawiała Jolanta Kamińska 

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Koziej

W okresie PRL był członkiem PZPR

Człowiek który był szkolony przez poprzedników Putina jest dla ciebie autorytetem ?

Wszyscy którzy w wojsku PRL mieli stopnie oficerskie powinni być oddzieleni od wojska polskiego , to nie był generał wojska polskiego tylko generał polskiej Rzeczypospolitej ludowej państwa w mniejszym lub większym stopniu ale jednak zależnego od ZSRR

Nieźle może zaraz będziecie podawać oficerów NKWD jako autorytety?

Zachowaj człowieku jakieś minimum rozeznania i nie wklejaj mi tu aparatczyków którzy wysługiwali się Moskwie , pochodzę z rodziny która była prześladowana przez twoje autorytety 

Edytowane przez voltq
  • Like 1
  • Haha 4
Opublikowano (edytowane)
4 minuty temu, voltq napisał(a):

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Koziej

W okresie PRL był członkiem PZPR

Człowiek który był szkolony przez poprzedników Putina jest dla ciebie autorytetem ?

Wszyscy którzy w wojsku PRL mieli stopnie oficerskie powinni być oddzieleni od wojska polskiego , to nie był generał wojska polskiego tylko generał polskiej Rzeczypospolitej ludowej państwa w mniejszym lub większym stopniu ale jednak zależnego od ZSRR

Nieźle może zaraz będziecie podawać oficerów NKWD jako autorytety?

Zachowaj człowieku jakieś minimum rozeznania i nie wklejaj mi tu aparatczyków którzy wysługiwali się Moskwie , pochodzę z rodziny która była prześladowana przez twoje autorytety 

primo: w dupie mam kim on był bo nie o nim jest dyskusja tylko o wojnie na ukrainie a w tej konkretnej dyskusji całkiem sensownie gada, czy jak Putin coś publicznie powie to też go nie zacytujesz w tej dyskusji bo jest "Putinem"?

secundo: to ze wklejam czyjś tekst nie oznacza ze ktoś jest dla mnie autorytem, moge sie po prostu zgadzac z pewnymi zdaniami danej osoby lub wklejać jej tekst bo jest to istotne dla tematu (równie dobrze mógłbym wkleić wywiad z Kim Dzong Unem)

Edytowane przez Oldman
  • Like 1
  • Confused 1
  • Upvote 1
Opublikowano
2 godziny temu, MaxaM napisał(a):

Jak nie widzisz związku cen ziemniaków z produkcją wojenną, to polecam trochę zapoznać się jak działa gospodarka. Może trochę poczytaj o upadku ZSRR? Polecam, dużo się dowiesz na start. Przynajmniej przestaniesz się śmiać z cen ziemniaków ;) 

 

daruj sobie takie "argumenty" nie rozmawiasz z jakims gówniarzem, przeczytaj spokojnie to co napisałem wczesniej cytuję:
 

Cytat

zaden kraj nie jest samowystarczalny , ale nie o to chodzi, tylko o to który kraj ma wieksze mozliwosci w czasie kryzysu i który moze pociągnąć dłużej. Rosja napier**la w Ukraine jak w bęben każdego dnia a wy wrzucacie artykuły i memy o ziemniakach "ku pokrzepieniu serc"


Jesli juz zrozumiałeś to proste zdanie i to co chciałem w nim napisać to fajnie a jesli nie to wrzucaj dalej memy z ziemniakami , wątek wytrzyma.
P.S. naprowadze Cie na trop: ukraina jest w znacznie gorszym stanie niż Rosja wiec wrzucanie takich pociesznych tekstów o jakis ziemniakach jest moim zdaniem mało powazne, no ale jesli pomaga ci to psychicznie to moze powinienem przymknąć na to oko.

 

  • Haha 1
Opublikowano

Wkroczyliśmy najwyraźniej w najciekawszy jak do tej pory etap tej wojny. Nie ma pewności co faktycznie zrobi Donald Trump. Scenariusz odcięcia wsparcia po zaproponowaniu nieakceptowalnego planu pokojowego nie jest jedynym możliwym. Zatem podstawowy scenariusz to czekanie jeszcze przez te dwa miesiące. Rosja jest na etapie wzmacniania swojego potencjału militarnego. NATO także. Ktora strona będzie bardziej skuteczna i zdeterminowana w tym względzie, nie wiadomo. Dla DPRK nawiązanie współpracy z Rosją to całkowity game changer. Praktyczny koniec izolacji i uzależnienia wyłącznie od Chin. Oni są w stanie wspomóc Rosję setkami tysięcy rekrutów oraz sprzętem. Kimowie są zapewne w stanie dużo poświęcić w imię końca izolacji. DPRK jest bez porównania groźniejsza niż taki np. Iran.

 

Dla Ukrainu najbardziej sensowny scenariusz to próba jak najszybszego wyeskalowania tej wojny. Z kolei Rosja eskalując zbyt szybko ryzykuje, że się doigra. Ale też powinna eskalować, tylko powoli, zdobywając przewagę nad Zachodem. Bo gdyby teoretycznie konfrontacja z NATO nastąpiła teraz, Rosja tego raczej nie ogarnie. Oczywiście NATO także nie jest na to kompletnie gotowe, odnoszę jednak wrażenie, że szanse na sukces NATO byłyby większe teraz niż będą za lat 5.

Opublikowano (edytowane)

 

 

A tak wygląda człowiek będąc najbardziej wolnym w swoim życiu :D 

 

Podejrzewam, że Trump zmieni myślenie jak tylko po objęciu prezydentury DoD zrobi mu solidny brifing ;) 

Edytowane przez MaxaM
Opublikowano (edytowane)
17 minut temu, adashi napisał(a):

Oczywiście NATO także nie jest na to kompletnie gotowe, odnoszę jednak wrażenie, że szanse na sukces NATO byłyby większe teraz niż będą za lat 5.

też jestem zdania że NATO na pewno teraz ma dużo większe szanse na jakąś skuteczność przy ewentualnym działaniu względem Rosji niż za 5 lat, ale z drugiej strony jakoś tego w praktyce nie widzę (moge sie oczywiscie bardzo mylić), w NATO brak dobrej solidarnosci (taki rodzynek jak np Niemcy który chętnie przytuliłby z powrotem Putina i kazał sie jeb*ć Ukrainie ale nie wypada bo cały swiat patrzy i przypał)  i niestety wiele armii to pseudo armie (za mało sprzetu za mało amunicji i są kompletnie nie przygotowane do realiów współczesnej nowoczesnej wojny). No i pamiętajmy że dla USA wazniejsza jest w tej chwili sytuacja na Pacyfiku wiec widze to wszystko w ciemnych barwach ale bardzo bardzo chciałbym sie pomylić :(

Edytowane przez Oldman
Opublikowano

Jak widzimy Rosja jest w stanie poświęcić cywilną gospodarkę dla celów militarnych, do czego zachodni obszar kulturowy nie będzie gotowy. To najprawdopodobniej przesądzi o jego porażce, jeśli do konfrontacji dojdzie zbyt późno. Naturalnie najlepiej byłoby, gdyby do konfrontacji w ogóle nie doszło.

Co jest możliwe, tylko ciekawe jaką cenę za tę opcję zaproponuje Rosja.

Opublikowano (edytowane)
Godzinę temu, MaxaM napisał(a):

A tak wygląda człowiek będąc najbardziej wolnym w swoim życiu :D 

Jak żyję, pierwszy raz widzę, żeby ktoś tak "obierał" ziemniaki :E

Edytowane przez Kris194
Opublikowano
3 godziny temu, Oldman napisał(a):

P.S. naprowadze Cie na trop: ukraina jest w znacznie gorszym stanie niż Rosja wiec wrzucanie takich pociesznych tekstów o jakis ziemniakach jest moim zdaniem mało powazne, no ale jesli pomaga ci to psychicznie to moze powinienem przymknąć na to oko.

Tu się nie zgodzę, obecnie Ukraińska gospodarka radzi sobie lepiej niż rosyska, wiadomo Ukraińska gospodarka w pewnym stopniu jest dotowana z zachodu, ale się rozwija, rolnictwo idzie pełną parą, eksport też, zbrojeniówka się rozwija, natomiast ruska gospodarka zwija się w pewnych gałęziach, np. budownictwo, remontówka itp.

 

2 godziny temu, adashi napisał(a):

Dla DPRK nawiązanie współpracy z Rosją to całkowity game changer. Praktyczny koniec izolacji i uzależnienia wyłącznie od Chin. Oni są w stanie wspomóc Rosję setkami tysięcy rekrutów oraz sprzętem. Kimowie są zapewne w stanie dużo poświęcić w imię końca izolacji. DPRK jest bez porównania groźniejsza niż taki np. Iran.

Kim to nie jest frajer, on nie wysłał tam wojska na mięso armatnie, wysłał je aby zdobywali doświadczenie, ale po ostatnim ataku storm shadow na sztab i śmierci koreańskich oficerów, cały ten plan legł w gruzach. Teraz Kim musi zrewidować plany z wysyłaniem do rosji swoich ludzi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...