Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Dragon Age Veilguard ukończony, na koncie 72h, zrobione wszystkie questy towarzyszy, 97% questów pobocznych, wszystkie miasta wymaksowane.

 

Recka w spojlerze.

 

Spoiler

Jako fan Dragon Age, który zakochał się w tej serii od czasu jej premiery w 2009 r., mam ogromny problem z oceną Veilguarda. Łatwo byłoby ocenić tą grę zero jedynkowo, skupić się na Taash, na kontrowersjach, cytować pierdoły z tych jakże klikanych filmików na YT i przywalić jakieś 2/10 z dopiskiem SYF. Ale w takie coś bawić się nie zamierzam.

 

Każdy z nas, bardziej lub mniej, zdaje sobie sprawę, jak burzliwy był proces powstawania tej gry. Różni ludzie, różne wizje, resety, restarty itd. Ostatecznie gra trafiła w ręce osób, które z poprzednimi odsłonami, poza nielicznymi wyjątkami, nie miały absolutnie nic wspólnego. Wydarzenia z DAO i DA2, poza dosłownie kilkoma odniesieniami, nie zostały wzięte w ogóle pod uwagę. Wydarzenia z DAI z kolei w bardzo ograniczonym stopniu. Lore został wzięty pod uwagę tam, gdzie im pasował do kontekstu ich historii, a tam, gdzie nie pasował, to albo go zmienili albo o nim zapomnieli. Technicznie grze nie można nic zarzucić (do moich crashy na chwilę obecną się nie będę odnosił, bo odnotowuje je wyjątkowo mały procent graczy). Gra w zasadzie nie ma żadnych bugów czy glitchy, przez całą grę jeden jedyny raz miałem jakiś problem, który znikł po ponownym wczytaniu gry. Animacje są ładne, płynne, szczególnie animacje włosów to jest topka. Cutscenki to jest poziom Bioware jaki pamiętamy, bardzo ładnie wykonane. No ale przejdźmy do samej gry.

 

PLUSY:

 

Veilguard to przepiękna gra dla osób, które akceptują wybrany przez twórców styl artystyczny. Widać, że w design lokacji włożono wiele serca, mogą się podobać. Warto też dodać, że questy towarzyszy mają swoje własne dedykowane lokacje, które czasami naprawdę potrafią pozytywnie zaskoczyć. Walka jest szybka, dynamiczna i efektowna, dla osób, które preferują graficzne fajerwerki. Eksploracja ma swoje pozytywne momenty, jest wielopoziomowa, jak ktoś lubi ładne widoczki to będzie miał tutaj co robić. Akty 1 i 2 pod kątem fabuły głównej robią całkiem niezłą robotę. Czuć w nich ducha Dragon Age, do tego gra operuje ogromną ilością lore i pod tym kątem dochodzi do wielu bardzo różnych zwrotów akcji, często kompletnie wywracających do góry nogami wszystko, co do tej pory wiedzieliśmy, albo sądziliśmy, że wiemy. Dynamika w tych dwóch aktach jest całkiem dobra, chce się odkrywać co dalej. Gra jest oparta na systemie małych hubów, często korytarzowych, co bardzo przypomina Dragon Age 2 i jest ogromnym odejściem od tego, co było w Inkwizycji – moim zdaniem rozwiązanie na plus, biorąc pod uwagę jak słabe doświadczenie pod tym względem oferowała poprzednia odsłona. Prawie wszystkie wątki związane ze Szarą Strażą, zarówno w kontekście fabuły głównej jak i questów pobocznych, trzymają niezły poziom i dobrze wpisują się w opowieść. Jeśli chodzi o kompanów – podkreślam tylko wątek personalny– warto skupić się na Harding, bo jej wątek, początkowo dość z nudny, z czasem robi się dobry, a pod koniec nawet bardzo dobry. Wątek Darvina ma również bardzo dobre momenty. Neve jest ok, ale pod warunkiem, że jako frakcję wybierzecie Smoki Cienia. Taash również jest ok, pomijając (wiadome) wątki. Cieszą powroty takich postaci jak Varric, Morrigan, Dorian czy Inkwizytor/ka. Finał gry to typowe Bioware – świetnej jakości cutscenki, epickie walki, bardzo dużo się dzieje, gra stara się grać mocno na emocjonalnych nutach, co czasem wychodzi lepiej (szczególnie, jeśli grało się w DAI Inkwizytorką i miało romans z Solasem) a czasem gorzej. Zdecydowanie warto znać wątki z DAI Tresspassera. Finał definitywnie kończy całą opowieść.

 

MINUSY:

 

Rook, jest jedynym protagonistą w całej serii (dla porównania: Origins – 6 różnych prologów, Hawke – historia rodziny, Inkwizytor – klan Lavellan), który nie ma żadnej przeszłości, i żadnej własnej historii do opowiedzenia. Jego wprowadzenie ogranicza się do jednego ekranu powitalnego, wybrania frakcji - co wpływa tylko na niedużą ilość unikalnych dialogów - i początkową wizualizację. Tyle. Rook to tak po prawdzie bezosobowy manekin i przytakiwacz, postać, której główną rolą jest spełnianie zachcianek innych, a rolą dodatkową ciągłe podtrzymywanie innych na duchu i ciągłe przypominanie im o tym. Gracz jest notorycznie wprowadzany w błąd, jakoby miał jakąkolwiek decyzyjność w jakimkolwiek temacie, podczas gdy tak naprawdę nie ma żadnej – czego byś nie wybrał, efekt będzie zawsze ten sam. Wynika to głównie z drzewka dialogowego, które zostało tutaj zamieszczone po to, by takową decyzyjność pozorować. Ale wracając do samych dialogów – ciężko określić, do jakiego odbiorcy są one kierowane. W fabule głównej i wątkach związanych ze Szarą Strażą i Plagą odbiorcą wydaje się być osoba dorosła, podczas gdy we wszystkich innych odbiorcą wydają się być stali bywalcy kanałów CBeebies czy TeenNick. Powiedzieć, że wszystko jest ugrzecznione, to jakby nie powiedzieć nic. Poza wątkami stricte Dragon Age’owymi, gra momentami wydaje się być produktem ubocznym jakieś terapii grupowej – trzymajmy się razem, wspierajmy się, w grupie siła, miłość dla każdego, każdy dobry uczynek będzie wynagradzany, trzeba umieć wybaczać, każdy zasługuje na drugą szansę itd. Ten przekaz jest kierowany do gracza po każdym ważniejszym wątku fabularnym, raz po raz, w kółko i na okrągło. Gra jest liniowa do bólu, co może być akceptowalne dla casualowego gracza, ale nie dla fana Dragon Age. Do tego dynamika gry kompletnie siada w Akcie 3-cim, po naprawdę niezłym finale Aktu 2-ego, gdzie gracz zostaje zasypany ogromną ilością słabego i nic nie wnoszącego contentu. Gra co rusz funduje nam wycieczki do lasu w celu wypicia herbaty czy nakarmienia zwierzątek, a także po to by zamienić z kimś dosłownie kilka zdań, niewiele wnoszących do fabuły całości. Do tego po prawie każdej takiej wycieczce, czeka nas kolejna porcja terapii grupowej w Latarni, gdzie musimy znowu uspokajać zatrwożone umysły naszych kompanów, że jednak wszystko będzie dobrze, bo jesteśmy razem i będziemy się zawsze wspierać. Często jesteśmy świadkami ekscytujących konwersacji o tym, kto woli ser a kto biżuterię, czy kto, ile ubił różowych świnek. Pozostali kompani - w większości nudni i do zapomnienia. Wątek Lucanisa – ktoś chyba zapomniał, że mówimy tutaj o Antiviańskich Krukach, którzy nie biorą jeńców i nie zamykają zdrajców w pokojach, by zrozumieli swoje błędy. Miałka postać, zmarnowany potencjał. Jego wątek kompletnie siada w fazie finałowej, do tego wydaje się niedokończony w kontekście opętania. Zabrakło czasu, chęci czy pomysłu? Bellary chyba nawet nie warto komentować, choć zaskoczyło mnie, jak twórcy postanowili wykorzystać akurat jej postać w fazie finałowej. Emmrich to nekromanta w wersji PG-12. No i zostaje nam Taash. Tak jak pisałem wcześniej, polubiłem jej postać. To co jednak zrobiono z nią w Akcie 3, jest po prostu smutne. Nie zrobili tym przysługi ani fanom Dragon Age, ani społeczności, którą ta postać ma reprezentować. A jeśli już jesteśmy w strefie intymności, to gdzie te wielce reklamowane i dopracowane romanse, bo ja z Neve zobaczyłem jedynie jeden pocałunek, leżenie na sofie i zamknięte drzwi. Pozytywy systemu walki już opisałem, teraz pora na jego minusy. Po 15-20h zaczyna nużyć. Wszystko to, co będziesz używał do samego końca gry, zobaczysz już na samym początku. Będziesz po prostu silniejszy, tyle. Kompani robią za widownię, i są głównie po to, żeby można było bawić się w efektowne combosy. Wszystko uproszczone do granic możliwości, zapewne świetne rozwiązanie dla casualowego gracza, ale ciężkie do przełknięcia dla fana Dragon Age. Nie ma tu żadnej taktyki czy strategii, po prostu biegaj, czekaj na odnowienie, combos, i tak cały czas. Po jakimś czasie gra się jak na automacie.


Wątek Varrica 

 

Spoiler

Cóż, od początku się nie myliłem co do niego, bo jak ktoś oglądał Szósty Zmysł to takie rzeczy wyczuje na odległość. Gość nie wychodził z pokoju, ciągle był niedysponowany, podczas zebrań nikt nigdy nie obrócił głowy w jego kierunku, nikt nigdy nie skomentował jego słów. Ale czy zostało to zrobione dobrze? Nie do końca. Nikt nawet nie skomentował jego śmierci, nikt nawet go nie wspomniał - ani Neve, ani tym bardziej Harding, która znała go od czasów Inkwizycji. Pożegnanie z nim było bardzo smutne, w serduchu zakłuło, ale czegoś zabrakło. A czego to opiszę poniżej. 

 

Moim zdaniem jedną z rzeczy, które kompletnie nie wyszły w tej grze, jest postać Rooka, totalnie bezosobowego, przypadkowego protagonisty. Gdy robiłem ten finał, gdy stała obok mnie Morrigan, Inkwizytorka i Solas, zastanawiałem się, dlaczego taki random jak Rook tutaj stoi, a nie Hawke. Tak, Hawke. Ten Hawke, którego zarówno w finale DA2 jak i w Inkwizycji szukał Zakon, bo znał wszystkie przyczyny wybuchu konfliktu wojny między Magami i Templariuszami; który wbrew wszelkim przeciwnościom został bohaterem Kirkwall; który znał wszystkie osoby powiązane zarówno z Origins jak i Inkwizycją, a także pomagał Inkwizycji na pewnym etapie. Moim zdaniem to on powinien być głównym protagonistą w tej grze. Tak wiem, mógł przecież zginąć w Inkwizycji, ale mało tutaj zmienili, żeby im pasowało do narracji? Wystarczyło wrzucić w lore, że tam ginął jeden ze Strażników Alistair/Loghain i tyle. Mielibyśmy doskonałe połączenie fabularne wszystkich gier, niesamowity finał z najważniejszymi postaciami wszystkich 3 gier w jednej scenie, niesamowity wydźwięk zwrotu fabularnego z Varriciem, bo przecież Hawke był jego najbliższym przyjacielem. I po forach widzę, że wiele osób uważa tak samo.

 

Podsumowując:

 

Zagrałem, bo jako fan serii, chciałem zobaczyć jak to się kończy. Czy finał mi się podobał? Ogólnie tak, bo miałem dobre zakończenie z Solasem i Inkwizytorką. Czy mógł być lepszy? Mógł. Czy gra mi się podobała całościowo? Nie, zmęczyła mnie strasznie. Czy ma warte zapamiętania wątki? Kilka ma. Czy to najgorsza gra z serii? Moim zdaniem tak. Czy zagrałbym ponownie? Nie. Czy mogę ją polecić innym? Casualom - a pewnie, czemu nie grajcie sobie i bawcie się dobrze. Fanom Dragon Age – nie bardzo, bo będziecie zawiedzeni, ale wybór należy do Was.

 

Moja ocena – 5/10.  

 

  • Like 2
  • Upvote 2
Opublikowano

Odkąd mam nowy komputer nadrabiam starsze tytuły, w które chciałem zagrać. Od początku roku ograłem Ghost Recon Wildlands, następnie Red Dead Redemption 2, Metro Exodus EE a obecnie gram w Cyberpunk 2077.

Opublikowano
W dniu 5.11.2024 o 19:12, Kelam napisał(a):

Zainstalowałem sobie ponownie Sherlock Holmes Chapter One. Dzisiaj troszkę popykam, ale z racji cyrku w usa, niezbyt długo. Ogólnie polecam gierki o SH od Frogwares - zwłaszcza te nieco starsze jak Crimes and Punishments czy The Testament of Sherlock Holmes. Można wyczilować i odsapnąć przy takich przygodówkach, które od czasu do czasu właśnie z tego względu ogrywam. 

I jak ten Sherlock? Jest za grosze w PS Plus i zastanawiam się. W nic nie mogę się zaangażować, może to by mnie wciągnęło.

Opublikowano

@Sawyer1916Nic poza początkiem nie ruszyłem niestety od tego czasu. Cały wolny czas siedzę na ith. Ale na dniach pogram więcej i dam znać co i jak. 

Ale ogólnie to nie jest typ gier na przesyt giercowania. Tylko najlepiej jako wyciszenie po dłuższym cioraniu w jakieś stresujące pozycje- zwłaszcza online. Natomiast na przesyt grania najlepsza jest przerwa od grania. Tylko nie za długo, bo można zdziadzieć i wypaść z rynku gierkowego na całe lata :E.

 

e: Obadałem trochę i powiem, że wolałem jednak starsze części pod względem klimatu. Dziwnie jakoś bez Watsona. 

  • Haha 1
Opublikowano (edytowane)

Skończyłem Life is Strange: True Colors. Czy raczej wymęczyłem. Jedynka podobała mi się bardzo, ale to było 10 lat temu. I 10 lat temu te coming-of-age smuty z historią kryminalną w tle były mi bliższe - w miarę świeżo po studiach, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Teraz to rzecz w wuj odległa - stabilizacja, żona, dom, pies. I zupełnie mi nie siadła. A że gra tylko historią stoi, to męczyłem bułe. 

Edytowane przez Lypton
Opublikowano (edytowane)

Drugie podejście do Valhalli po latach i znów po ok. 30h zaczyna nużyć i irytować rozwleczoną na maksa rozgrywką więc chyba wleci poziom easy i bieg w kierunku napisów końcowych aby skończyć. Kto w ogóle kupuje dodatki do takiej gry? :E

Edytowane przez KamcioGF
Opublikowano
2 godziny temu, KamcioGF napisał(a):

Drugie podejście do Valhalli po latach i znów po ok. 30h zaczyna nużyć i irytować rozwleczoną na maksa rozgrywką więc chyba wleci poziom easy i bieg w kierunku napisów końcowych aby skończyć. Kto w ogóle kupuje dodatki do takiej gry? :E

Jakiś czas temu się odbiłem. I to po mniej niż 10 h. No po prostu żadnej motywacji, żeby to odpalać. W dodatku ciągle miałem wrażenie, że gram podrabianym Geraltem. Chociaż w sumie mi się podobała rozgrywka, to nie było czegoś extra, żeby to kontynuować. Ale może kiedyś te 40h poświęcę, dam szansę.

Opublikowano (edytowane)

Kończę Ghost of Tsushima.

 

Nie rozumiem fenomenu tej gry. Świetna grafika, całkiem fajne mechaniki walki. Brakuje mi rozwoju broni, nowych mieczy itd. ale to można wytłumaczyć samurajem - tyle z plusów. Fabuła może nie tyle przeiwdywalna co liniowa, mocno rozwleczona i z mocno zerojedynkowymi postaciami. Na wyspie niby zasymulowana inwazja ale efektu potęgi Chana jakos nie widać.

Powtarzalne znajdźki (chociaż kapliczki bardzo fajnie zrobione), rozrzucony wszędzie chłam do zbierania, nijakie zadania poboczne. Ogólnie wszystko w tej grze jest powtarzalne, nawet misje sie dzielą na trzy typy: albo bitwa/walka, albo skradanie i po cichu, albo tropienie-walka-tropienie.

I ten sam błąd co w wiedźminie - stan świata nie zmienia się pomimo zakońćzenia.

 

Jedyne ciekawe misje to te z dodatkowymi zbrojami/technikami walki.

 

Teraz robię Iki Island, wygląda chyba na to że będę lepiej się bawił bo fabuła od razu jakby ciekawsza.

 

Ogólem, gra jest po prostu dobra, taki mocny średniak ale napewno nie fenomen.

 

Kończę to i w końcu zabieram się za GoW.

Edytowane przez misieq
Opublikowano (edytowane)

@AndrzejTrg Origins bardzo mnie wciągnęło a odyssey skończyłem dwa razy ale coś jest w tej Valhalli nie tak, że odechciewa się grać w połowie. Może fabuła? Poprzedniczki też nie miały jakiejś wybitnej historii ale był jakiś cel, a po prostu podbijanie kolejnych regionów to trochę mało. System progresu postaci też jest mało czytelny, ciężko zlootować jakieś dobre wyposażenie a w sklepach pustki i tak jak dostałem na start jakieś złote elementy zbroi to je po prostu ulepszyłem z zasobów dodałem runy i tyle. Dodatkowo granie wikingiem i jakiekolwiek skradanie nie idzie ze sobą kompletnie w parze.

 

@ODIN85 Tak a jak już Ubi zlitowało się i ma być AC w Azji to zrobili ludzi na czarno :E

Edytowane przez KamcioGF
  • Haha 1
Opublikowano

Szczerze ja w AC grałem tylko dla gameplayu, fabularnie ta seria umarła razem z Ezio 🙂  co do ekwipunku to chyba całą grę latałem z standardowym, choć już nawet nie pamiętam, grę przeszedłem i zapomniałem o niej. Sama podstawka mnie tak wymęczyła że dodatki tylko zobaczyłem na moment i nawet nie podejmowałem walki. Origins było bardzo fajne, odyseja hmm za dużo tych wysepek nawalone choć misja Mityczne Stworzenia zapadła w pamięć. Valhala to już taki meh, grałem tylko i wyłącznie że lubię za to co wymieniłem na początku.

Opublikowano

Powrót do Star Wars: Outlaws

 

Powiem Wam, że bardzo wiele osób zraziło się opiniami "Jutubowych specjalistów" i skreśliło tą grę, a ja po ostatniej poprawce dałem jej szansę i nie mogę się oderwać. Świat robi niesamowite wrażenie, bogactwo detali, eksploracja i szukanie zadań. Jest świetnie a to dopiero początek przygody i nie przeszkadza mi to, że znalazłem tylko JEDNĄ osobę "Onu". Walić to, gra jest kozak i nie należy zawsze wierzyć we wpisy randomów z neta, którzy bez niego by nie istnieli.

 

 

  • Upvote 1

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...