Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
13 godzin temu, Voodoo2 napisał(a):

Spróbuję w końcu CP2077 :cool: 

Ja co wracam, to po zrobieniu questa i pochodzeniu chwilę po świecie, dalej mi się odechciewa. Grę mam od premiery, przegrane 24h, fabularnie jestem przy spotkaniu tej babki nomadki, której imienia już nie pamiętam.

  • Confused 1
Opublikowano
14 godzin temu, babayaga napisał(a):

Ja co wracam, to po zrobieniu questa i pochodzeniu chwilę po świecie, dalej mi się odechciewa. Grę mam od premiery, przegrane 24h, fabularnie jestem przy spotkaniu tej babki nomadki, której imienia już nie pamiętam.

U mnie na opak, nałogowo robię kontrakty. I mimo że niby są podobne, to wykonuję je na różne sposoby. Raz skradaniem, raz strzelanina i wykonane szybko.

  • Like 1
Opublikowano (edytowane)

Gry płaskie w jakie gram w ostatnich miesiącach

- CS2 (już odinstalowałem)

- yy..

- eee..

- no bo ten...

 

No to skoro tą listę mamy z głowy to czas napisać w co gram.

V-racer Hoverbike - zaskakująco niezły future racer. Całkiem fajnie się jeździ i robienie gry pod Questa 2 zamiast pod Questa 1 oznacza konkretną poprawę grafy względem wcześniej dostępnych future racerów na Questy

- Audiotrip i Synthriders - z premedytacją gram nie tak jak trzeba. Po olaniu punktów, wyłączeniu wibracy w kontrolerach i wyciszeniu SFX, zostawiając muzykę, szczególnie po podpięciu słuchawek - jest naprawdę fajnie. To już wtedy bardzie aplikacja do słuchania muzyki i wyginania się do rytmu, ale fun jest, a to najważniejsze

 

- ciągle pogrywam też w Racket Pinball. Gra rodzimego studia. Wady to fakt,że są tylko dwa stoły i że te "racket" mi jakoś nie działa. Ale po przełączeniu na granie "piąchą" jest spoko i najczęściej piłka leci tam gdzie powinna (przy paletkach jakoś tak nie bardzo, mam wrażenie jakby tracking był kulawy, ale może źle coś robię) Gra się super. Tylko trzeba zacząć zwracać po jakimś czasie uwagę na punkty i nie patrzeć na wyniki online. Rywalizować tylko ze samym sobą o pobicie własnego rekordu. Wtedy pojawia się sens, którego brakuje po pierwszej godzinie gry, gdy gramy tylko "for fun". Minigierki są świetne i strzelanie z rewolwerów bardzo bawi. W planszy westernowej mniej, ale zacząłem udawać ruchy bohaterów westernu i tym mocno podbiłem sobie frajdę. Za to kocham VR. Nie dość, że sporo nowego względem grania w płaskie gry, to jeszcze można samemu wymyślać  i się wygłupiać. :) No i jest rewelacyjna muzyka na planszy westernowej. A plansza piracka za to ma niesamowity klimat. Pomysł na to, aby kulka była wystrzeliwana z armaty to było mistrzostwo świata, a dubbing też daje radę z "Where's me rum" na pirackiej czy mnóstwem odzywek na westernowej. To chyba tylko jeden czy dwóch aktorów, ale naprawdę dobrze trafili z catingiem, bo pasują i grają głosem wręcz wzorowo. 

 

- no i oczywiście Dungeons of Eternity. Kolejna gra z tych, które po filmiku uznałem "eee.. nie dla mnie" bo tego typu gra na monitorze nigdy by mnie nie wkręciła na dłużej niż 2 minuty. A tu niespodzianka, bo choć na monitorze bym nie chciał grać w grę gdzie się tylko łazi po lochach, tak tutaj jest świetna zabawa. Tak świetna, że nie chcę sobie psuć gry i nie gram samemu tylko raz na jakiś czas gdy kolega może zagrać i wtedy gramy razem. Oczywiście tutaj też sam gracz może dodawać grze funu, czy to wygłupami, czy wkręcaniem się w "przygodę" (ta gra jest NAPRAWDĘ przygodowa. Nigdy nie czułem się tak bardzo uczestnikiem filmowej wręcz przygody jak w tej grze. No może nie nigdy, ale od 30 lat nie :D No i oczywiście zawsze można sobie pożartować. Graficznie jak na Questa 2 to jest naprawdę super. Nawet bym powiedział, że ta gra nie wkurza mnie natręctwem myśli typu "no i już mi się nie chce, bo wszystko wygląda jak z PS1. Jakby tą grę zrobili pod PC to by była super a tak to już mi się znudziło i nie chcę grać w to więcej".

Jest naprawdę dobrze. Framerate jest solidny, przeciwnicy super, a efekty energii itp. też niczego sobie. Jak znalazłem magiczną laskę, to przy efekcie jej użycia aż się przykro zrobiło, że nie ma żadnej fajnej gry z uniwersum Ghostbusters, bo to wygląda w 100% tak jak powinna wyglądać gra o pogromcach duchów. (Niby wyszło coś, ale nowoczesne woke gówno, nie ma co nawet tego kijem tykać, mimo że VR i mimo że to Ghostbusters) Wielki trol wygląda ohydnie tak, że aż się nieprzyjemnie robi, szczególnie patrząc od tyłu na niemal gołą dupę tego spaślaka. Fuj. Tym bardziej się chce to ukatrupić :D Wieżyczki strzelające ogniem też zrobione świetnie. Dzbanki się fajnie rozwalają (oskryptowana "fizyka") i każdy kościotrup czy władca ciemności wygląda spoko. Podpisuję się pod opiniami innych, czyli "to jest TOP 5 gier VR do co-opa i absolutny must-have jak szukasz gry do pogrania ze znajomym/-ymi"

 

 

Od czasu do czasu nadal też czasem pykniemy w Walkabout Minigolfa na 2 lub 3 graczy. Teraz wolę Dungeonsy, ale jak dołącza kolega nie mający tej gry, to gramy w to i też jest spoko. Tylko nowe mapki dali do robienia jakiejś babie same słodkopierdzące gówno dla dzieciarni sypią. Z wyjątkiem Mount of Olympus. Ta mapka jest zajebista i zawsze sobie trochę na niej polatamy zamiast grać. Ładna, fajna, nawet gra się całkiem spoko. 

 

Poza tym od czasu do czasu odpalam rewelacyjne Compound, gdzie mimo już chyba 100h spędzonych na zabawie w tej grze, nadal bez wysiłku wymyślam nowe pomysłu do wygłupiania się. Tylko to się najczęściej źle kończy, bo mnie zabijają a to jest "hardcore game" w tym sensie, że giniesz = game over, tracisz wszystko i wracasz do meny gry. Nie ma zapisów. Można jedynie zapisać w formie pauzy - odczytanie zapisu oznacza jego "skasowanie". W sensie, że nie można zginąć i odczytać.

 

Graliśmy też Zero Caliber 2. Gierka z niższej półki jakościowej, co mocno czuć, ale bardzo fajna, a w co-opie wręcz super. Tylko że doszliśmy prawie do końca i wiemy, że jak następnym razem grać to już nie na najłatwiejszym poziomie trudności, a to oznacza pewny zgon jakoś tak 2 minuty od rozpoczęcia gry, bo lamimy strasznie (z czego przynajmniej mamy bekę :D )

 

 

No i od czasu do czasu sobie pokręcę beczki i poprzelatuję pomiędzy wieżowcami w Ultrawings 2.

 

Jak widać VR wcale nie musi się szybko nudzić i ci co tak móią  "robią to źle". Jak widać - wachlarz różnego typu gierek gotowych do odpalenia w każdej chwili na każdą okazję, oraz granie ze znajomymi wystarcza, aby się nie nudzić nawet jeśli się na pozór gra "ciągle w to samo" i  wydaje niewiele na gry. Tylko za trzy gry dałem więcej niż 25€. Niektóre gry kupione za 10 czy 20€ warte są zakupu jakby nawet kosztowały 60€. O ilości funu z każdej złotówki gry płaskie mogą tylko pomarzyć. 

Edytowane przez VRman
Opublikowano
8 godzin temu, Keller napisał(a):

A teraz mi podaj kilka gier gdzie walki nie są powtarzalne.

Loop zawsze był ten sam - kilka ciosów na krzyż (lekki i mocny atak na zmianę + unik), do tego parę skilli, które niewiele zmieniają. Walka w ciasnych arenach i przymusowe coś tam (nie pamiętam już co:D), żeby przeciwnik się nie odradzał, szybko zaczyna nużyć. A że w grze jest absurdalnie mało typów wrogów, to już po godzinie czujesz, że widziałeś wszystko (nie wliczając bossów, bo te akurat są całkiem interesujące).

 

Jasne, każda gra ma powtarzalną walkę, ale dobre tytuły potrafią to zamaskować. W Sekiro każda potyczka wymusza inny rytm i tempo, w Nier Automata zmieniają się perspektywy i style, a w God of War dochodzi progresja, nowe umiejętności i narzędzia. Tu tego po prostu zabrakło.

 

Szkoda, bo gra ma świetny art style, muzykę i bardzo fajny, unikatowy klimat południowego USA - te mokradła, bagna, cykady i cały ten duszny, magiczny nastrój jest świetny. Ale gameplay, a zwłaszcza walka, to najsłabszy element całości.

  • Upvote 1
Opublikowano

Gram w Assassin’s Creed Valhalla i jest jakiś dziwny w porównaniu np. do Origins i Odyssey. Dziwnie rozmieścili poziomy trudności. Robię najazdy mając 20 lvl aby zdobyć surowce, jedna osada ma lvl 20 a druga obok już 90,  następna 120 :D Trochę duży przeskok. Dopiero liznąłem grę a już nabite 7h. Widzę, że mocno rozwlekli fabułę, nawet nie ruszam aktywności pobocznych. Dobrze, że jutro do plusa wchodzi Alan Wake 2. A w piątek BF6. Pewnie skończę te opowieści Wikingów, choć pewnie w ratach.

Opublikowano

Old World

Turowa, badania, kolonizacja, rozwój, walka podobnie do civ 5, ale z paroma nowymi elementami jak rozkazy (ruch, działania) oraz interakcje z władcą i dworem.

Gra jest dobrze pomyślana dla fanów strategii, ale tych którzy lubią myśleć. To nie jest współczesna gra, która sama się przechodzi, a gracz jest potrzebny tylko do jej zakupu. Najwyższy poziom trudności stawia przed graczem problemy, których rozwiązanie daje sporo satysfakcji. Polecam.

  • Upvote 1
Opublikowano (edytowane)
13 godzin temu, Zas napisał(a):

Wstyd się przyznać, ale w darmowego skate. :E Staczam się jako gracz i jako człowiek...

Póki nie głosujesz na konfederację to graj nawet w Tibię i pokemony z GBA ;) 

Edytowane przez Keller
  • Like 1
  • Haha 1
Opublikowano (edytowane)
6 godzin temu, Zas napisał(a):

Wstyd się przyznać, ale w darmowego skate. :E Staczam się jako gracz i jako człowiek...

I jak Ci ten skate. siada? Ja pograłem, ale gdyby to zrobili jak poprzednie części to byłbym w 7 niebie, ale ta forma jakoś nie zabardzo mi na dłuższą metę podchodzi. Jedynie co zostało to sterowanie, reszta robiona pod "nowe czasy". Jednak wolę soulsy deskorolkowe czyli Sessiona :) 

 

I nie staczasz się, po prostu przychodzi taki moment w którym człowiek nie wie w co zagrać :) 

Edytowane przez AndrzejTrg
Opublikowano (edytowane)

Ja mam tyle gier do przejścia w kolejce, w tym uznanych hitów, że marnowanie czasu na skejta to grzech śmiertelny. No ale zmarnowałem... kilkanaście godzin. :E 

 

Ogólnie to festiwal grindu (wiadomo - f2p) plus simsowa grafika, ale sterowanie naprawdę robi robotę: gra jest prosta i można całkiem łatwo trzaskać przeróżne podstawowe triki czilując sobie w otwartym świecie, przy tym nie można odmówić całości logiki, podział na balansowanie ciałem i deską ma sens. Do tego dochodzi mnóstwo asyst, by było jeszcze przyjemniej... a z drugiej strony wykonanie długiej, bezbłędnej sekwencji czy nawet przejście niektórych wyzwań w dłuuugim samouczku wymaga czasem trochę skupienia.

 

Tak, w singlu to mogłaby być naprawdę niegłupia gra. A tak, no to... chociaż jak już pisałem złapali mnie na wspomnianą "kampanię" vel samouczek, a nawet na początkowe wyzwania, dotarłem chyba do granicznego momentu w którym całość przeradza się w patologiczny, uzależniający grind, pogoń za dziennymi/tygodniowymi i sezonowymi wyzwaniami itp. więc ze skate. na szczęście lada moment się pożegnamy... demko Herosów czeka. :E 

 

Hejt na klimat był chyba spory, bo na szybko wjechał pierwszy event "lata 90." i nawet Bad Religion - o ile dobrze pamiętam - załapało się do playlisty. ;) 

 

Acha, skatepedia to naprawdę zajebista sprawa, choć mogliby dodać jeszcze animacje w slowmontion. Aż dziw bierze, że w grze f2p dodali coś takiego. 

Edytowane przez Zas
  • Upvote 1
Opublikowano (edytowane)

Ja od momentu jak kupiłem za całe 7zł Train Life: A Railway Simulator nie mogę się oderwać od tej gry. Gdybym wiedział jak jest fajna już dawno bym kupił w pełnej cenie. To jedyna gra w pociągi gdzie możemy przejechać się orient expressem albo z Berlina do Paryża. Fakt, mało realistyczna, ale trzeba ciągle uważać i nie nudzi się tak jak typowe symulatory.

 

Dostępna na konsole i PC. (Ja gram na PC). Warto dodać, że gra zrobiona przez Polaków.

Edytowane przez hubio
Opublikowano

Odkąd kupiłem Switcha 2, to gram głównie w Trails in the Sky 1st (remake) i Zeldę ToTK.

 

W Trailsach jestem już bardzo daleko, w Zeiss. Jest to moim zdaniem świetnie zrobiony remake. Zdziwiło mnie jak wiernie przenieśli wszystko z gry 2D do pełnego 3D, a przy okazji dodali sporo quality of life usprawnień. Podobno niedługo ma wyjść patch 1.05, który dodaje jakieś ustawienia odnośnie jakości gry na NS2.

 

Do Zeldy TotK miałem podejście już dawno, niedługo po premierze. I po kilku godzinach się odbiłem, bo ciągłe budowanie i łączenie obiektów wydawało mi się żmudne jak na tego typu grę. Teraz wróciłem przy okazji kupne upgrade na NS2 i chęci przetestowania czegoś innego. I... kurde, nawet przyjemnie mi się gra. Wychodzi na to że trzeba po prostu trafić w odpowiedni moment, kiedy ma się ochotę na takie gry. Nawet to budowanie już mi nie przeszkadza, po prostu sobie eksploruję wszystko na luzie.

  • Upvote 1
Opublikowano (edytowane)

Ja jestem teraz w dość kijowym momencie w kwestii gier - kupno chaty i przeprowadzka na głowie (sty-mar 2026); do tego przydzielono mi ogromny projekt, którego zakończenie przewidziane jest na sierpień-wrzesień 2026, a do tego czasu to będzie dla mnie jazda bez trzymanki - wyjazdy, delegacje, hotele, dziesiątki nadgodzin. Cholernie ciężko mi się w tym momencie na czymś skupić.

 

W Metaphora pograłem z 3-4 godziny i kompletnie mnie nie wkręcił; wróciłem (znowu!) do BG3 i robię sobie taki relaksacyjny run Shadowheart origin ale bez żadnej presji; gdzieś tam czekam na Bloodlines 2 za 10 dni, jedynkę wspominam bardzo dobrze z chęcią wszedłbym w takie noir klimaty; a poza tym to na ten rok KCD2 już po ostatnim DLC, żeby ograć całościowo. Ale kiedy i jak to się uda, tego nie wiem. 

 

Chyba sobie kupię Steam Decka, bo w najbliższych miesiącach to może być dla mnie jedyna sensowna opcja na granie. 

Edytowane przez Element Wojny
  • Like 2
  • Upvote 1

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...